Jak by to było, gdyby olbrzymie powierzchnie ulic, dróg i autostrad zamiast czarnym asfaltem wyłożyć wytrzymałymi zielonymi panelami z ogniwami słonecznymi?
Pomysł na pierwszy rzut oka wydaje się szalony. Każdy wie jak delikatne są ogniwa słoneczne, aż strach wyobrażać sobie jak po nich jeżdżą ważące dwie tony samochody osobowe oraz wielokrotnie cięższe ciężarówki. Zostawiałyby dwa ślady potłuczonego szkła i elektroniki. A hamowanie na idealnie gładkiej powierzchni, do tego powiedzmy świeżo po deszczu, masakra. A jednak taką właśnie koncepcję, pokonując wszystkie przeciwności, wprowadzają w życie Scott i Julia Brusaw. Wychodzą z założenia, że powierzchnie dróg zwyczajnie się marnują, jeśli są wykorzystywane tylko jako podłoże do jazdy. Nad drogami i ulicami jest zwykle otwarta przestrzeń i dostęp do światła słonecznego, a w rozwiniętych krajach jest bardzo dużo ulic i dróg, w zasadzie dziwne jest, że nikt wcześniej nie wpadł na to, by wyłożyć ich ogniwami słonecznymi.
Prototypowe panele słoneczne państwa Brusaw do zastosowania na drogach są w stanie wytrzymać nacisk pojazdu do 125 ton. Dzięki chropowatej powierzchni również z powodzeniem przechodzą test hamowania, dając przy prędkości blisko 130km/h drogę hamowania porównywalną z asfaltem. Póki co panele są sprawdzane na jednym z parkingów w Idaho, łącznie generują prąd 3600W, czyli moc potrzebą na zasilenie np. dwóch czajników elektrycznych. Nie jest to może bardzo dużo, ale wystarcza do automatycznego odśnieżania oraz odladzania parkingu podczas zimy, bez użycia soli drogowej, szkodliwej dla karoserii oraz metalowych ogrodzeń, nie mówiąc o drzewach i innych roślinach.
Gdyby nawet użyć paneli drogowych wyłącznie do zwalczania skutków zimy, już prawdopodobnie byłoby warto. Miasta co roku płaca duże pieniądze firmom, które odśnieżają za gotowość do pracy, a jeszcze większe za samo odśnieżanie. Nawet jeśli pługi i solarki wyjadą na ulice od razu, mija trochę czasu, zanim uporają się z zadaniem, wtedy rośnie ryzyko wypadku na świeżo przysypanych ulicach. Droga wyłożona panelami słonecznymi pracuje nad odśnieżaniem całodobowo. A każdy kto kiedyś odśnieżał podjazd do garażu wie, że łatwiej jest zrobić to kilka razy, niż czekać aż wszystko spadnie, bo śnieg się zbija, robi się ciężki. Poza tym tradycyjne odśnieżanie to przelewanie z pustego w próżne, przynajmniej w miastach. Przejeżdża pług, spycha śnieg na chodnik. Przychodzi dozorca, który musi oczyścić chodnik, spycha śnieg na drogę i tak w koło Macieju. Kiedyś śnieg się wywoziło ciężarówkami, ale teraz się już tego nie robi. Z jednej strony to jeszcze większe pieniądze, z drugiej wysypywanie nafaszerowanego solą śniegu do rzeki byłoby katastrofą ekologiczną. Gdyby śnieg był sukcesywnie rozpuszczany bez użycia soli i odprowadzany do kanalizacji, nie byłoby tego problemu.
A przecież to tylko jedno z możliwych zastosowań. W drogach pokrytych panelami, nie byłoby wszędobylskich dziur, bo woda nie zamarzałaby i nie powodowała pęknięć. W przypadku konieczności naprawy, również byłoby łatwiej, ponieważ można by wymienić tylko jeden lub kilka modułów, bez konieczności zdzierania i nakładania na nowe całej warstwy. Gdyby oprócz paneli w drodze zatopić lampki LED, można by w ten sposób zasilić dodatkowe znaki poziomie, środek pasa, oddzielenie pobocza. A w dalekiej przyszłości, kiedy sprawność paneli będzie większa oraz konsumpcja elektryczności w samochodach mniejsza, takie drogi mogłyby działać trochę jak pasy transmisyjne dla pieszych na lotniskach. Przekazywałyby zmagazynowany prąd przejeżdżającym samochodom, co wydłużyłoby zasięg samochodów elektrycznych właściwie bez ograniczeń. Kiedyś drogi były zrobione z uklepanej ziemi, potem były kocie łby, teraz asfalt, kto zaręczy że kiedyś nie będą pokryte ogniwami słonecznymi?
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
„bessęsu” – do położenia ogniw są lepsze dachy – nie trzeba się chrzanić wytrzymałością, no i zwykle NIE SĄ W CIENIU
No tak, pytanie tylko czy wspólnoty mieszkaniowe dałyby na to zielone światło 🙂
Nie zgodzę się, że bez sensu. Do samego zbierania prądu, może dach byłby lepszy, ale tylko w mieście, gdzie jest gęsta zabudowa. Poza miastem z powierzchni dachów nie uzbierasz wystarczającej ilości prądu, bo jest ich zwyczajnie za mało. Tylko powierzchnia dróg jest na tyle duża by były szanse powszechnej realizacji pomysłu. Z dachami jest jeszcze jeden zasadniczy problem, są w większości prywatne. Przekonaj teraz właściciela budynku, że ma wpakować na swój dach ogniwa, z których będzie zasilana droga i pojazdy nią przejeżdżające, tj. że on ma zrobić coś dla wszystkich. Już widzę te protesty, lamenty, roszczenia, zresztą poniekąd słuszne, za to należałoby płacić, co podrożyłoby i tak drogi projekt. A drogi są w większości publiczne i nie trzeba nikogo o nic prosić.