Są ludzie, którzy utonęli w powodziach spowodowanych przez naturę. Niewielu jest jednak takich, którzy zginęli w wyniku powodzi piwnej!
W XIX wieku przy londyńskiej ulicy Tottenham Court mieścił się browar słynący z piwa gatunku porter. Ten typowo angielski trunek o bardzo ciemnej barwie i gorzkim smaku musi długo dojrzewać, czemu zawdzięcza niepowtarzalny aromat. We wnętrzu browaru znajdowały się ogromne kadzie z produkowanym piwem. Największa kadź mieściła ponad 600 tysięcy litrów rubinowego płynu. Zbiorniki były zabezpieczone metalowymi obręczami, które teoretycznie nigdy nie powinny były pęknąć. Praktycznie stało się zupełnie inaczej. Oto 16 października 1814 r. solidne zabezpieczenie nie wytrzymało oporu i w jednej chwili pękło, przewracając przy okazji kilka innych, mniejszych zbiorników z piwem. Półtora miliona litrów piwa wylało się na londyńskie ulice.
Strumień był tak mocny, że niemal doszczętnie zniszczył dwa budynki. Wkrótce zawaliła się również ściana pobliskiego pubu, pod której gruzami zginął pracujący tam chłopak. Nie była to zbyt zamożna okolica, więc najbiedniejsi mieszkańcy zamieszkiwali piwnice kamienic. Ogromne ilości piwa najszybciej zalały właśnie te mieszkania, pochłaniając przynajmniej kilka ofiar. Mieszkańcy w obliczu tragedii nie próżnowali. Brali w ręce wszystkie naczynia, które mieli do dyspozycji (garnki, wiadra) i czerpali piwo z darmowego źródła.
W piwnej powodzi utonęło przynajmniej 7 osób, jedna zaś zmarła z powodu zatrucia alkoholem. Właściciel browaru stanął przed sądem, został jednak uniewinniony. Mimo że przedsiebiorstwo poniosło ogromne straty, po dofinansowaniu funkcjonowało jeszcze przez 110 lat.
Artykuł o londyńskiej piwnej powodzi
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Porter bardzo dobry trunek!