Najlepiej zakamuflowany wulkan świata i zarazem najbardziej niebezpieczny, bo nie wiadomo dokładnie co szykuje. Pewne jest tylko to, że pod Yellowstone tyka bomba zegarowa.
Yellowstone (na zdjęciu) położony na terenie stanów Montana, Wyoming i Idaho jest najstarszym parkiem narodowym na świecie. Pierwszymi białymi ludźmi, którzy tu dotarli, byli legendarni Lewis i Clark, członkowie ekspedycji z 1804 r. wysłanej na zachód USA w celu przebadania nieznanych dotychczas terenów. Park w Yellowstone oficjalnie otworzył były generał z Wojny Secesyjnej, późniejszy prezydent USA Ulysses Grant w 1872 r.
Yellowstone słynie z licznych ciepłych źródeł i gejzerów. To największy obszar geotermalny na świecie – jest spowity dymami i oparami wydobywającymi się ze szczelin w gruncie. Owe gejzery są zasilane ciepłem wulkanu, który w tej chwili drzemie pod powierzchnią. Jego aktywność wyraża się nie tylko poprzez wystrzeliwujące strumienie gorącej wody czy pary. Znacznie większą grozę budzi to, że w ostatnich latach wulkaniczna powłoka parku zaczęła się wybrzuszać znacznie szybciej niż miało to miejsce wcześniej. Rośnie po około 7 cm rocznie. Takie pęcznienie może oznaczać jedynie to, że podziemna komora wulkanu napełnia się lawą. Szacuje się, że ów podziemny zbiornik może sięgać ponad 10 km w głąb ziemi i mieć wymiary 90 na 30 kilometrów. Co prawda nie ma na razie nic nie wskazuje na to, że może nastąpić erupcja, jednak podane właśnie przez naukowców rozmiary wulkanicznej komory pod Yellowstone wzbudziły powszechne zaniepokojenie. Do tej pory szacowano, że wulkan może wybuchnąć jedynie w przypadku działania zewnętrznego, takiego na przykład jak trzęsienie ziemi. Najnowsze badania wskazują jednak, że do erupcji może dojść jedynie wskutek narastania ciśnienia wewnątrz komory.
Z badań w parku narodowym wyniesiono wniosek, że wielkie erupcje na tym terenie miały już miejsce w przeszłości. Pierwszym, który pozostawił po sobie ślady do dziś był wybuch sprzed 2,1 mln lat. Kolejny miał miejsce 1,3 mln lat temu, a ostatni 640 tysięcy. Widać zadziwiającą regularność tego szeregu liczbowego. Wynika z tego, że erupcje zachodziły co kolejnych 700 tysięcy laty. Czyli zbliżałaby się kolejna. Ale kiedy? Za dwa lata, a może za 20 tysięcy lat? Wszystko jest możliwe. Pewne jest tylko to, że USA siedzą na bombie i bynajmniej nie jest to bomba atomowa.
Źródło grafiki: pixabay.com
Z tej apokaliptycznej wizji końca świata według wszelkiego prawdopodobieństwa to Rosjanie epokę lodowcową przetrwają. Ruskie w bojach ze śniegiem zaprawieni,a poza tym będzie zajęcie, jak się z sąsiadami zrzucą na kopanie szklarni 1000m. pod lodowcem. Poza tym gdzieś był taki kawał o Rosjanach i było w nim napisane mniej więcej: „zamarza ruski alkohol – Rosjanie chodzą wk%%!ieni…”
Po angielsku, bo po angielsku, ale gościu wyjaśnia o co chodzi z tym wulkanem.
http://www.youtube.com/watch?v=_PxDGiVQNg8#t=71
Bardzo poważna deklaracja, która wiele osób pozostawiła bez złudzeń padła w 1997 r. Właśnie wtedy William Cohen – ówczesny sekretarz obrony powiedział, że niektóre państwa mogą uskuteczniać prace nad systemem umożliwiającym wywoływanie trzęsień ziemi oraz innych kataklizmów, a także anomalii pogodowych. Inni włączają się nawet w prace nad odmianą eko-terroryzmu, który pozwala na modyfikację klimatu, inicjację trzęsień ziemi czy powodowanie erupcji wulkanów poprzez zdalne uruchomienie fal elektromagnetycznych
Boją się Etny, a przecież przy tym to Catania stanowi spacerek po parku.