Pierwszą wiadomością, jaka opuściła Ziemię i została wysłana ku nieznanym czeluściom Drogi Mlecznej, była tabliczka umieszczona na sondzie kosmicznej Pionieer 10.
Ku swemu przeznaczeniu wystartowała ona w marcu 1972 r. Legendarna już dziś płytka miała mniej więcej wymiary kartki o formacie A4 i była wykonana z aluminium powleczonym cienką warstwą złota. Pomysłodawcami jej umieszczenia na sondzie byli amerykańscy astronomowie Carl Sagan i Frank Drake. Wiadomo było, że płytka ma zawierać uniwersalne informacje na temat Ziemi i jej mieszkańców, pytanie było jak to zakodować?
Najbardziej skomplikowanym elementem płytki jest umieszczony na jej górze symbol promieniującego wodoru. To dzięki niemu, a dokładniej dzięki długości emitowanej przez niego fali elektromagnetycznej, Sagan z Drake’em zdefiniowali jednostkę długości użytą w wykresie poniżej, pokazującym umiejscowienie Układu Słonecznego w naszej galaktyce, czyli Drodze Mlecznej. Na samym dole widzimy szkic Układu Słonecznego ze wskazaniem, że sonda przybyła z trzeciej jego planety.
Pozostało jeszcze najważniejsze, wskazanie odbiorcom wiadomości kto jest jej nadawcą. Pracy graficznej podjęła się ówczesna żona Carla Sagana, Linda Salzman. Postacie kobiety i mężczyzny zostały umieszczone na tle Pioneera 10 po to, by wskazać proporcje. Obie postaci znajdują się w przyjaznych, rozluźnionych pozach, a dodatkowo mężczyzna wykonuje słynny już dziś, wykorzystywany przez popkulturę gest pozdrowienia. Oznaczało to według Sagana: przybywamy, ale nie mamy złych zamiarów.
Z Pioneerem 10 kontakt został utracony w 2003 r. po tym gdy stracił on zasilanie w prąd. Zużył się generator, w którym paliwem był radioaktywny pluton-238. Obie sondy w 2012 r. opuściły granice Układu Słonecznego. Jeśli nie zderzą się z żadnym ciałem niebieskim, pozostaną najważniejszym materialnym dowodem istnienia cywilizacji ludzkiej, jeśli tutaj na Ziemi wydarzyłby się jakiś kataklizm.
Źródło grafiki: pixabay.com
Pioneer 10 oryginalnie wystartował po to, by zbadać Jowisza.
Już w latach 80. odkryto, że oba Pioneery poruszają się wolniej niż wynikało z obliczeń. Początkowo podejrzewano, że to działanie grawitacji lub ciemnej materii. Albo przynajmniej kosmici, którzy spowalniają sondy. Dopiero rosyjski fizyk Turyszew podał rozwiązanie. Otóż jak wiadomo, każda z sond wzięła po kilka kilogramów radioaktywnej substancji. Rozpad plutonu generował ciepło, zamieniane potem na prąd, który płynął w obwodach instrumentów naukowych sondy. Te urządzenia były umieszczone za dużą czaszą anteny służącej do komunikacji z kontrolą lotu. Antena była stale skierowana w tył – czyli w stronę Ziemi, od której Pioneery się oddalały. Rozgrzewane elektrycznością instrumenty tkwiły więc z przodu kosmicznego pojazdu. Pioneery emitowały przed siebie ciepło, a z fizyki wiadomo, że każda akcja powoduje reakcję. Emisja ciepła powodowała więc niewielką siłę odrzutu, która hamowała sondę. I to było rozwiązanie tajemnicy dlaczego oba Pioneery zwalniały.
Fragmenty z doniesień o sondzie Pionier 10. 2 marca 2002 „Aktualnie sonda podróżuje w przestrzeni z prędkością 12,24 km/s względem Słońca i znajduje się w odległości 11,9 miliardów kilometrów od Ziemi.” 22 stycznia 2003 „W czasie nawiązania ostatniego kontaktu sonda znajdowała się 7,6 miliarda kilometrów od Ziemi.” Można się było zdziwić czy aby na pewno Pionier 10 leci na zewnątrz Układu Słonecznego. Do dziś nie rozumiem opisanego powyżej zjawiska. W każdym razie obecnie przekonują nas, że Pionier wyleciał poza orbitę Plutona.