Zapewne nie jest łatwo człowiekowi, który wielokrotnie umierał, a mimo to żyje na ziemskim padole od dwustu lat z okładem. Jakoś jednak stara sobie radzić.
Henry Morgan (Ioan Gruffud) pracuje w Nowym Jorku jako patolog. Jest błyskotliwym lekarzem z dużym darem obserwacji i wnioskowania. Zna bardzo dobrze historię miasta, lubi stare przedmioty, sprawia wrażenie trochę staroświeckiego. Nie używa komórki, nosi się klasycznie, jest typem angielskiego dżentelmena. Interesuje się śmiercią zawodowo, ale też całkiem prywatnie, ponieważ coś sprawiło, że dwieście lat temu stał się nieśmiertelny.
Ściślej byłoby powiedzieć, że owszem umiera, czasem w bardzo przykrych okolicznościach, ale zawsze wraca jak spod igły. Odbywa się to w nieco kłopotliwych okolicznościach, otóż powrót zawsze następuje w wodzie, w Nowym Jorku w rzece Hudson oraz zawsze goły jak nowo narodzony. Zwykle zgarnia go policja za nieprzyzwoite zachowanie, dodatkowo w zimie łatwo się po prostu przeziębić. Henry nie wie jak doszło do jego specyficznego stanu, natomiast prowadzi z sumiennością człowieka nauki osobisty dziennik, w którym notuje swoje doznania z każdego rodzaju zgonu, klasyfikując je w wymyślonej przez siebie skali bólu. Aby zachować sekret swojej wiecznej młodości Henry co jakiś czas zmienia miejsce zamieszkania.
Scenarzyści na szczęście traktują mechanizm powrotów w sposób bardzo ogólnikowy, natomiast starają się rozwinąć wątki związane z długowieczną przeszłością Henry’ego. Rozwiązując zagadki kryminalne we współpracy z panią detektyw Jo Martinez (Alana De La Garza), Henry odwiedza różne miejsca na mapie miasta, co często wiąże się to z podróżą w czasie, do wspomnień z dawnych lat związanych z danym miejscem. Bogactwo doświadczeń na pewno ułatwia bohaterowi pracę, pozwala też lepiej rozumieć ludzi oraz motywy nimi kierujące, a także formułować pewnie uniwersalne wnioski, prawdziwe niezależnie od epoki.
Serial Wieczność (Forever) wyróżnia się poziomem i pomysłem wśród kryminałów. Nie ma tu może tak wielu sekwencji akcji, ani tak bardzo dosłownego epatowania ujęciami z kostnicy, typowego dla gatunku. Są za to dobre dialogi, chemia między głównymi bohaterami i to, co jest rzadkością, od pierwszego odcinka oraz obietnica szerszego spojrzenia na przypadłość Henry’ego. W pierwszych odcinkach dochodzi bowiem wątek tajemniczego jegomościa, który zdaje się być obdarzony tym samym darem, bądź jak kto woli przekleństwem.
Źródło grafiki: Universal Television