Trzecia część „Niezniszczalnych” to jak odwiedziny u dziadka, który choć dobrze po sześćdziesiątce, to jeszcze czuje krzepę i nie stroni od mokrej roboty.
Dosłowne tłumaczenie oryginalnego tytułu, to „zbędni”. Bohaterowie należą do grupy weteranów, która wykonuje za sute wynagrodzenie różnego rodzaju nieoficjalne misje dla rządu USA. W razie kłopotów nikt się do nich nie przyzna, zostaną odcięci i zostawieni sami sobie, takie ryzyko zawodowe. A że w grupie są same osiłki, którzy całe życie tylko wymachiwali ciężkim karabinem maszynowym, to takie wyzwania chętnie biorą, w końcu każdy jakoś musi zarabiać na życie.
Tytuł jest oczywiście przewrotny, bo zbędni stali się również poniekąd bohaterowie kina akcji, którzy najlepszą passę mieli w latach 80. i 90. Wtedy mogli przebierać w rolach, żądać astronomicznych gaży, ich twarze zdobiły plakaty i okładki magazynów. Lata minęły, a wraz z nimi niegdysiejsza popularność. Hollywood stawia na innych, młodszych aktorów, a widzowie też jakby mniej chętnie udają się na klasyczne filmowe rozwałki, gdzie jeden bohater-kulturysta przy pomocy pistoletu i dwóch granatów likwiduje całą armię wroga.
Na przekór wszystkim Sylwester Stallone postanowił zrobić taki film, zebrać na planie starych kumpli, czasem konkurentów z dawnych lat, pozaciskać razem szczęki, ponapinać jeszcze raz bicepsy, postrzelać do wszystkiego co się rusza, ze wszystkiego co się ma, na koniec okrasić jakim celnym, dowcipnym komentarzem. Ciężko wyczuć czy to fala nostalgii, niezdrowa ciekawość jak wygląda ten czy tamten aktor, po liftingach, po bojach z urzędem skarbowym za rzekomo zaniżane podatki, po rozwodzie, po byciu gubernatorem stanu itd. Dość powiedzieć, że wynik finansowy filmu był na tyle dobry, że właśnie oglądamy na ekranach trzecią odsłonę.
Zespół aktorski jaki jest w tym filmie, to istny kalejdoskop emerytów kina akcji. Stallone, twórca zamieszania w filmie jako Barney Ross, szef Niezniszczalnych, w produkcji jako współscenarzysta. W swojej długiej karierze znany przede wszystkim z ról wojowników, weterana wojny wietnamskiej Johna Rambo oraz boksera Rocky Balboa. Jasona Stathama pamiętamy z serii filmów Transporter. Antonio Banderas to Desperado. Jet Li to taki współczesny Bruce Lee. Wesley Snipes to nieustraszony pogromca wampirów, Blade. Dolph Lundgren to Punisher. Harisson Ford to Indiana Jones i Han Solo. Mel Gibson to Mad Max oraz trochę świrnięty, ale bardzo skuteczny policyjny detektyw Riggs z Zabójczej Broni. Arnold Szwarzenegger to Terminator, Conan Barbarzyńca i tuzin innych postaci twardzieli. Warto zauważyć, że w tym gronie wielkim nieobecnym jest Bruce Willis, który grał w poprzedniej części i jest kolegą Stallone’a, razem założyli sieć knajp Hard Rock Cafe. Za cztery dni zdjęciowe w Bułgarii producenci oferowali Willisowi podobno 3 miliony dolarów. Aktor kategorycznie zażądał dodatkowego miliona, ekipa uznała że to przesada i w ciągu trzech dni dogadała się z Harissonem Fordem na obsadzenie wakatu.
Nie oczekujmy w tym filmie misternej fabuły. Choć okraszone fajerwerkami i efektami specjalnymi, jest to przecież w gruncie rzeczy spotkanie ze starymi znajomymi. Właśnie dlatego od Niezniszczalnych pewnie nie warto zaczynać przygody z kinem akcji. Żeby docenić te filmy, a przynajmniej je polubić należy wcześniej obejrzeć inne filmy z tymi aktorami, wczuć się w klimat, konwencje i dorobek tego gatunku. A warto to zrobić chociażby dlatego, że już w przyszłym roku pojawią się w kinach „Niezniszczalni 4”. Do ekipy dziarskich starych wilków dołączy prawdopodobnie Steven Seagal, powróci Jean Claude Van Damme jako brat zabitej w innych częściach postaci oraz być może sam wielki Robert de Niro.
Źródło grafiki: Millennium Films
Film jest genialny! cała masa dystansu do samych siebie i darcie łacha z własnej legendy, uważam że nie można tego było zrobić lepiej. Też się obruszałam, o bandę gówniarzy, którzy w pewnym momencie zajęli ekran i film się zrobił słaby…ale doszłam do wniosku, że to był chyba celowy zabieg, nam się ta dzieciarnia miała nie podobać, miała nas znudzić i miała sprawić, że gdy pojawi się stara gwardia całe kino zaświeci zębami 🙂 Podreptałam sobie na maraton i obejrzałam wszystkie trzy części od jednego kopa, w życiu sie tak nie bawiłam w kinie!:)
Trzecia część „Niezniszczalnych” w świetnej kopii wyciekła do sieci trzy tygodnie przed premierą filmu. Zaledwie w ciągu doby film pobrano blisko dwieście tysięcy razy. Z każdym dniem liczba ta ulegała zwiększeniu. Podczas premierowego weekendu „Niezniszczalni 3″ osiągnęli rozczarowujący wynik 16,2 miliona dolarów (czwarte miejsce). Dla porównania jedynka zebrała 34,8 miliona dolarów, zaś dwójka – 28,6 miliona dolarów. To aż 43% spadek do porównania z debiutem serii.
Mogłaby i tak polec, bo na zadziwiająco silną konkurencję wyrośli Strażnicy Galaktyki. Trudno orzec czy piractwo przeważyło.
Misiępodobało. Nie ma przegięcia w żadną stronę, no może poza rozwałką, której jest tu całkiem sporo, ale nadmiar scen walki jest oczywistą zaletą tego gatunku. „Niezniszczalni 3” mają też parę dziwnych rozwiązań fabularno-logicznych, czy nawet mniej udanych scen, ale jak na film obejrzeć-zapomnieć i tak jest rewelacyjnie. Rozrywka gwarantowana, a role Mela Gibsona i Antonio Banderasa pokazują, że i nawet w niezbyt ambitnym kinie można pokazać swoje umiejętności aktorskie. Pewnie będę w blogowej mniejszości jeśli chodzi o ocenę filmu, ale i tak POLECAM!