Migracji atlantyckich węgorzy współczesna nauka nie jest w stanie wytłumaczyć w racjonalny sposób. To jedna z największych nierozwiązanych zagadek.
Składają one ikrę na Morzu Sargassowym, czyli akwenie leżącym pomiędzy Ameryką a Europą, bliżej brzegów tej pierwszej. Następnie młode ryby gatunku zwanego węgorzem europejskim obierają kurs ku brzegom Europy, natomiast ich amerykański krewniak zmierza ku wybrzeżom Ameryki Północnej i Środkowej. Trafiają do rzek, do słodkiej wody i spędzają tam resztę swojego życia, by po kilkunastu latach powrócić na Morze Sargassowe. Składają tam ikrę, po czym giną.
Polski profesor Ludwik Zajdler w 1963 r. wydał książkę zatytułowaną Atlantyda, w której po raz pierwszy przedstawił hipotezę wyjaśniającą to zjawisko. Według niego, pomiędzy oboma kontynentami istniała tysiące lat temu Atlantyda, w której rzekach zamieszkiwały węgorze. Autor pisał:„Wiadomo powszechnie, że zwierzęta mają lepsze od człowieka wyczucie trzęsienia ziemi. Warto zauważyć, że posiadają one również lepszą od człowieka pamięć odległych czasów. Chodzi tu mianowicie o węgorze, które jakoby przechowują pamięć o Atlantydzie, gdzie miała być ich ojczyzną”.
Dodajmy do tego, że Morze Sargassowe znajduje się w samym centrum Trójkąta Bermudzkiego. I jeszcze jedno: skąd się wzięło słowo „sargassowe”. Otóż pochodzi ono od występujących w jego wodach kilkumetrowej długości glonów, znanych także w wielu innych strefach zawsze przybrzeżnych. Tylko na Morzu Sargassowym występują z dala od brzegów.
Słynny śpiący prorok Edgar Cayce podczas swoich seansów hipnozy przekazywał dużo informacji na temat Atlantydy. Jego zdaniem to właśnie w rejonie Morza Sargassowego znajdowała się ta część Atlantydy (Cayce widział ją w postaci kilku wysp), która jako pierwsza została zatopiona przez zabójczy kataklizm.
Artykuł o Morzu Sargassowym wraz z mapką
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Jest jeden problem z tą teorią. Morze Sargassowe ma średnio 5000 metrów głębokości. Czyli Atlantyda zapadłaby się tak głęboko?
Pewnie nie. Moim zdaniem mogło być tak, że morze sargassowe było już wcześniej ich naturalnym tarliskiem, tyle że nie musiały przemierzać aż tak długiej drogi do Europy, bo Atlantyda była bliżej. Ale nie na samym morzu sargassowym.
Za komuny węgorzy było wszędzie sporo, bo obficie nimi zarybiano, po to by następnie obficie je odławiać. Dziś węgorza jest mało i coraz mniej, bo jest spory problem z pozyskiwaniem materiału do zarybień, a gatunek, o czym informuje tekst, rozmnaża się w jednym miejscu na świecie. Pewnie kiedyś przez to wyginie…
Co do spożycia to węgorz zawsze był u nas traktowany jako swego rodzaju rarytas, przez co zazwyczaj trzymał cenę, i stąd właśnie te zarybienia i odłowy w poprzedniej epoce. Smaczny jest zarówno wędzony jak i smażony, natomiast na sushi się nie nadaje – jego krew jest trująca.