Miał doktorat z politologii na uniwersytecie we Frankfurcie. Wyglądał jak księgowy czy drukarz, ale w rzeczywistości był jednym z najdzikszych zbrodniarzy w historii ludzkości.
Dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby Oskar Dirlewanger (na zdjęciu we współczesnej rekonstrukcji) zginął gdzieś w zapomnieniu podczas I wojny światowej. Nie był wówczas znaczącą figurą, lecz szarym żołnierzem, więc co chwilę wypuszczano go na pierwszy front. Ranny, przetrzepany, zawsze jednak uparcie powracał do okopów. Ciągle żywy! Ta jego niebywała zdolność do przetrwania w najcięższych warunkach bojowych miała się w przyszłości okazać motorem jego kariery.
Tymczasem po powrocie do cywila odnalazł się w szeregach NSDAP. Trafia do bojówek SA dowodzonych przez naczelnego homoseksualistę III Rzeszy, Ernsta Rohma. Nawet na tle standardów partii nazistowskiej, a zwłaszcza uwzględniając maniery wyprawiającego orgie z młodzieńcami Rohma, Dirlewanger wyróżnia się negatywnie. Trafia do aresztu za zakłócanie porządku. Po tym jak zgwałci niepełnoletnią członkinię Związku Niemieckich Dziewcząt, zostaje wyrzucony z NSDAP.
Reżim Hitlera uznał Dirlewangera za zboczeńca, małego zakompleksionego człowieczka i osadził go w obozie karnym. Gdy jednak wybuchła II wojna światowa, SS pod wodzą Heinricha Himmlera potrzebowało świeżej krwi. Wysłuchano więc Dirlewangera, który zaproponował stworzenie batalionu złożonego z kryminalistów osadzonych w obozach koncentracyjnych. Delikwenci dostawali propozycję nie do odrzucenia – albo wstąpienie w szeregi oddziału Dirlewangera, albo śmierć. Zresztą doktor Oskar nie zamierzał się patyczkować ze swoimi podwładnymi. Podczas natarcia jechał w czołgu i osobiście strzelał do tych, którzy nie dość ochoczo wykonywali jego rozkazy. W jego oddziale panowała średniowieczna atmosfera ze względu na stosowane kary cielesne i inne, bardziej zaawansowane środki wychowawcze. Nie wzdrygał się nawet przed wieszaniem własnych ludzi. Logo jego oddziału zaprojektowano w wymowny sposób – dwa skrzyżowane karabiny oraz granat.
Diabelską bandę Dirlewangera, zwaną niekiedy „czarnymi łowcami”, Himmler rzucał na najtrudniejsze odcinki. Najbardziej znani stali się podczas rzezi na Białorusi, gdzie palili, gwałcili i zabijali tak długo, że z powierzchni ziemi zniknęło ponad 200 lokalnych wiosek. W uznaniu zasług tego ponurego batalionu, wzmocniono go zastrzykiem kryminalistów z obozu spod Gdańska, a formalnie przekształcono w samodzielną jednostkę bojową nazwaną SS Sturmbrigade „Dirlewanger”.
Himmler posłał ich do Warszawy tuż po wybuchu Powstania. Przybyli 5 sierpnia od strony Sochaczewa. Znaleźli się na Woli, gdzie rozpoczęli bezprecedensową rzeź tej dzielnicy. Po upadku Powstania brygada Dirlewangera została oddelegowana na Słowację do pacyfikacji tamtejszego buntu ludności. W końcu jednak nadziali się na godnego siebie wroga, czyli nacierającą armię sowiecką. Ich bydlęce metody i sadyzm okazały się niczym w konfrontacji z prymitywną, nieposkromioną siłą Wschodu. Dirlewanger został ranny i opuścił szeregi brygady.
Po zakończeniu wojny próbował się ukrywać, ale został pojmany przez Francuzów. To, co się później wydarzyło, stanowi w pewnym stopniu tajemnicę. Wiadomo, że Dirlewanger był pilnowany m.in. przez służących u Francuzów polskich żołnierzy. Dokładnie 7 czerwca 1945 r. znaleziono go w celi niemal doszczętnie rozerwanego na kawałki. Każdy wiedział, kim był Dirlewanger, więc nie prowadzono w tej sprawie nazbyt szczegółowego śledztwa. I tak nie ominąłby go proces w Norymberdze, aczkolwiek wielu jego podwładnym udało się prześlizgnąć do nowej rzeczywistości i zostać pracownikami NRD-owskiej bezpieki. Skoro tacy ludzie zakładali STASI, możemy się domyślić, jakie wdrażali tam metody operacyjne.
Źródło grafiki: studioars.flog.pl
Do dzisiaj żyje od kilku do kilkunastu bandytów z brygady potworów Dirlewangera.
Ale większość zginęła już podczas wojny. To byli dziadowscy żołnierze – często pijani, niewyszkoleni, przez swojego dowódcę uznawani za mięso armatnie.
Stan Pułku na Sierpień 1944 r.
3680 osób w tym:
– 240 Cyganów,
– 400 Rosjan,
– 268 Żydów,
– 120 Ukraińców,
– pozostali to Niemcy – kryminaliści i psychopaci z obozów koncentracyjnych.
Fejk, nikt powielający tą brednię w sieci nie podał źródła.
Aktor z tej rekonstrukcji wygląda jak młody Mrożek 😀
Okoliczności śmierci Dirlewangera nie są wcale takie oczywiste. Osobiście ustanowił barbarzyńską karę, polegającą na powolnym smażeniu człowieka nad ogniem. Dirlewangera znaleziono powieszonego na drzewie, głową w dół, sczerniałego jak przypalony tost. Polscy partyzanci opowiadali, że zrobili to ludzie z jego własnej brygady. Wrzeszczał przez cztery i pół godziny. (…) Gdzieś w Polsce ponoć znajduje się obraz, ukazujący to wydarzenie. Wyraźnie widać na nim twarz Dirlewangera tuż nad płomieniami. To było 21 stycznia 1945” – pisze Sven Hassel w „Gestapo”. Hassel jest byłym duńskim żołnierzem Wehrmachtu, ale jego książka to powieść. Wcale nie wyjawia prawdy o śmierci Dirlewangera, choć tak mogli uważać czytelnicy. Na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego czytamy o końcu zbrodniarza: „W 1945, pod koniec wojny, ginie w tajemniczych okolicznościach”. W książce „Powstanie ’44” prof. Norman Davies stwierdza z kolei, że Dirlewangera „schwytały francuskie oddziały okupacyjne, został rozpoznany przez polskich jeńców i w niejasnych okolicznościach pobity tak dotkliwie, że zmarł na skutek pęknięcia czaszki”. Podobnie prof. Paweł Wieczorkiewicz w „Historii politycznej Polski 1935–1945” napisał, że Dirlewanger „został po wojnie, jako podejrzany o popełnienie zbrodni wojennych, osadzony we francuskim więzieniu wojskowym. Dopadli go tam podstępem Polacy (byli żołnierze powstania?) i zakatowali na śmierć”.
Jest wiele spekulacji na temat powojennych losów Oskara Dirlewangera.
Jedną z najbardziej prawdopodobnych(i uznaną za oficjalną), a przy tym i rozpowszechnionych, jest wersja, w której ponoć miał on zostać zakatowany na śmierć w trakcie przesłuchania przez polskich żołnierzy z 19/29 Zgrupowania Piechoty we Francji.
Inna wersja mówi o jego samobójstwie, zastrzeleniu podczas próby ucieczki przez Francuzów, a także – najbardziej fantastyczna – jego ucieczce, zmianie danych i wstąpieniu do Legii Cudzoziemskiej, z którą miał trafić do Afryki lub do armii egipskiej. Aby zaprzeczyć ostatniej plotce, dokonano ekshumacji jego zwłok w listopadzie 1960r.
Jedno jest pewne: zginął 5 czerwca 1945r. w Altshausen.
„Kariera Dirlewangera miała taki koniec, na jaki zasługiwała, ale na nieszczęście nastąpił on o wiele za późno. Osobiście ustanowił barbarzyńską karę, polegającą na powolnym smażeniu człowieka nad ogniem. Dirlewangera znaleziono powieszonego na drzewie, głową w dół, sczerniałego jak przypalony tost. Polscy partyzanci opowiadali, że zrobili to ludzie z jego własnej brygady. Wrzeszczał przez cztery i pół godziny. (…) Gdzieś w Polsce ponoć znajduje się obraz, ukazujący to wydarzenie. Wyraźnie widać na nim twarz Dirlewangera tuż nad płomieniami. To było 21 stycznia 1945” – pisze Sven Hassel w „Gestapo”.
Hassel jest byłym duńskim żołnierzem Wehrmachtu, ale jego książka to powieść. Wcale nie wyjawia prawdy o śmierci Dirlewangera, choć tak mogli uważać czytelnicy. Na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego czytamy o końcu zbrodniarza: „W 1945, pod koniec wojny, ginie w tajemniczych okolicznościach”. W książce „Powstanie ’44” prof. Norman Davies stwierdza z kolei, że Dirlewangera „schwytały francuskie oddziały okupacyjne, został rozpoznany przez polskich jeńców i w niejasnych okolicznościach pobity tak dotkliwie, że zmarł na skutek pęknięcia czaszki”. Podobnie prof. Paweł Wieczorkiewicz w „Historii politycznej Polski 1935–1945” napisał, że Dirlewanger „został po wojnie, jako podejrzany o popełnienie zbrodni wojennych, osadzony we francuskim więzieniu wojskowym. Dopadli go tam podstępem Polacy (byli żołnierze powstania?) i zakatowali na śmierć”.
Reszta w książce: INGRAO CHRISTIAN – Czarni myśliwi : Brygada Dirlewangera 😉
E tam największy zbrodniarz. Czytałżem jakąś francuską książkę o osobniku. Cały czas jakieś bzdury o 'czarnej krwi’. Zwyczajny obszczymur, któremu historia pozwoliła robić to co lubił najbardziej. Szczerze, zamiast zajmować się takimi patologicznymi zwyrodnialcami lepiej zainteresować się 'zwykłymi’ zwyrodnialcami, a na pewno naszymi genialnymi przedstawicielami sanacji, którzy w czasie ucieczki do Rumunii wlepiali chłopom mandaty za niepomalowane płoty…
Oczywiście nie popieram Nazizmu, ale trzeba przyznać, że mundury SS były jednymi z najładniejszych na świecie, ta równowaga między praktycznością i „ładnością”, Wehrmacht też miał ładne mundury, zresztą Niemcy wszystko mieli i mają fajne, w sensie rzeczy, które produkują i produkowali, pod tym względem to najlepszy naród na świecie, może jedynie Japończycy tu mogą z nimi konkurować. Prawie każdy niemiecki produkt jest wykonany „po mojemu”, bardzo mi się podoba i zawsze spełnia moje oczekiwania, wszystko jest takie porządne.
Mundury szyte przez firmę Hugo Boss.
Te mundury szyła firma BOSS a po 39r szyła je w Łodzi zdolnymi paluszkami ludzi prof.Romkowskiego
Co do jakości wykonania to pojawiła się kiedyś teoria, że to m.in. przez nią Niemcy przegrali. Za bardzo szli w jakość, nawet wtedy gdy liczyła się tylko ilość, ewentualnie jakość nie była niezbędna. Perfekcyjnie wykonane pierdółki dla zwykłych żołnierzy, którzy mogli zginąć w każdej chwili, może wpływały na morale, ale marnowały zasoby.
To był „zwykły” psychopata, który w normalnych warunkach, gdyby nie wojna, siedziałby w pierdlu (co zresztą jak widać w artykule robił). Niestety trafił na czasy, w których uznano, że tego pokroju ludzie są potrzebni. Jeśli chodzi o jego podwładnych to z tego co czytałem byli równie bezwzględni (w końcu to była najgorsza patologia, która nie miała nic do stracenia, a punktowała okrutnością), ale padali jak muchy. Z bezbronnymi radzili sobie świetnie, ale trafiając na żołnierzy ich wartość spadała, bo nie mieli umiejętności, a rotacja w ich szeregach była olbrzymia. No i z nimi już nikt się nie cackał. Co do samego Dirlewangera to mam nadzieję, że zdychał długo…
Rok temu Łomianki okazały się fanami Dirlewangera. Patrioci zamieścili tam mural mający dotyczyć Powstania, na którym znalazła się ekipa Dirlewangera.
GOSTARIA DE SABER QUEM É A MULHER QUE APARECE AO LADO DE DIRLEWANGER.
Ciekawe czy go rozczłonkowali?