Już w trakcie II wojny światowej pojawiło się zapotrzebowanie na substytuty, które mogłyby posłużyć do sprawdzania zachowania ludzkich ciał w ekstremalnych sytuacjach.
Wcześniej do sprawdzania jak zachowuje się katapultowany z samolotu człowiek wykorzystywano zwłoki. Poza oczywistymi względami, wiązał się z tym problem niedokładności pomiarów. Ciało zmarłego ma inne napięcie mięśniowe niż ciało żywego, więc mówiąc krótko, nie jest odpowiednim symulantem. Gdy w trakcie działań wojennych zaczęto potrzebować czegoś lepszego do testów, na arenie pojawił się Samuel Alderson. Przed wojną uczył się pod okiem Roberta Oppenheimera, podczas wojny zaś został zatrudniony do stworzenia manekinów dzięki którym można byłoby zbadać wpływ radioaktywności na człowieka. Jego dzieła nazwano „medycznymi fantomami”. Zbudowane z odpowiednich syntetyków, reagowały na promieniowanie.
Alderson po wojnie działał pod skrzydłami firmy Sierra Engineering. Swój pierwszy, stworzony w 1949 r. prototyp nazwał więc Sierra Sam. Posłużył on do testów z siedzeniami katapultowanymi z samolotów. Co ważne – w przeciwieństwie do nieboszczyka – Sierra Sam był manekinem wielokrotnego użytku. Nie rozpadał się po jednym teście, co najwyżej pewnej deformacji doznawały niektóre jego fragmenty.
Przemysł samochodowy zainteresował się manekinami dwadzieścia lat po narodzinach Sierra Sama. Alderson kończył działalność w tej branży, ale jeszcze w 1968 r. skonstruował model, którego nazwał V.I.P. Miał on służyć do sprawdzania zachowań ludzkich ciał w pasach bezpieczeństwa podczas symulowanych wypadków. Producenci chcieli również zaobserwować jak zadziałają wówczas poduszki powietrzne i czy działają blokady kół – a wszystko to w zbadaniu korelacji tego z zachowaniem ciał pasażerów. Obecnie to przede wszystkim motoryzacja wykorzystuje testowe manekiny.
Źródło grafiki: dict.space.4goo.net