Niczym alkomat, który pozwala rozróżnić pijanego od trzeźwego, test Voighta-Kampffa miał na celu rozróżnienie ludzi prawdziwych od sztucznych.
Rzecz wymyślił amerykański pisarz Philip K. Dick w 1968 roku i opisał w książce „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach”, a spopularyzował w 1982 roku Ridley Scott w ekranizacji dzieła pod bardziej chwytliwym tytułem „Łowca androidów”. W filmie tytułowi łowcy wyposażeni byli w przenośne, walizkowe zestawy, będące czymś w rodzaju specjalistycznego wariografu. Fachowiec rozstawiał na stole maszynę, która zdawała się ożywać. Wysuwało się ramię z kamerą, która ogniskowała się na źrenicach badanego delikwenta, rejestrując wszystkie ich reakcje i wyświetlając w dużym zbliżeniu. Równocześnie zaczynał miarowo działać miech, który przepompowywał powietrze, umożliwiając analizowanie na bieżąco składu chemicznego niewidzialnych cząstek potu czy feromonów.
Sam test nie polegał jednak na zwyczajnym wykrywaniu kłamstw. Z jednej strony wielu ludzi by go nie przeszło, z drugiej androidy, zwane przez Dicka replikantami, nie tylko przypominały ludzi wyglądem, ale też były zdolne do konfabulacji. Podobnie jest z inteligencją, nie każdy człowiek ma jej w nadmiarze, a inteligentny replikant z powodzeniem mógł udawać głupszego niż jest. Podstawowym kryterium człowieczeństwa według Dicka była reakcja empatyczna, coś co dzisiaj nazwalibyśmy inteligencją emocjonalną. Sama maszyna Voighta-Kampffa, oczywiście fikcyjna, pozwalała mierzyć te reakcje i porównywać je ze wzorcem, natomiast do działania wymagała sprowokowania tychże reakcji. Służył temu zestaw specjalnie skonstruowanych pytań, typu jesteś na urodzinach, ktoś wręcza ci prezent w postaci skórzanego portfela, odmawiasz przyjęcia go, wyrażasz wdzięczność czy po prostu dziękujesz? Inne pytanie – oglądasz telewizję, nagle dostrzegasz szerszenia na swoim ramieniu, odganiasz go, zabijasz czy wrzeszczysz?
W tym tkwi szkopuł, że reakcja empatyczna nie jest sprawą zero-jedynkową. Czasem nie ma lepszych i gorszych reakcji, mogą one być różne, ale równie dobre, bądź równie trudne do obiektywnego ocenienia. Często nie maja one związku z racjonalnym przemyśleniem sprawy, są wynikiem odruchu. Jeden widzi bezdomnego wyciągającego rękę po datek, to natychmiast przyspieszy kroku, inny zacznie sięgać po portfel. W świetle obecnego prawa obaj dalej będą postrzegani jak pełnoprawni ludzie. Zresztą maszyna Voighta-Kampffa to tylko narzędzie, werdykt wydawał, bazując na swoim doświadczeniu, obsługujący je człowiek. Jak bardzo może prowadzić to na manowce, niech świadczy to, że główny bohater „Łowcy Androidów”, Rick Deckard, prowadzący rutynowo badania Voighta-Kampffa, choć o tym nie wiedział, sam mógł być replikantem.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Twórcy „Łowcy androidów” inspirowali się rzeczywiście istniejącym testem autorstwa Alana Turinga. Ten wybitny angielski matematyk i kryptolog ułożył go w latach 50-tych w związku z prowadzonymi badaniami nad stworzeniem sztucznej inteligencji. Turing był przekonany, że do końca XX wieku, maszyny cyfrowe poddane pięciominutowemu testowi, będą w stanie przekonać sporą część badaczy, że mają do czynienia z reakcjami człowieka. Obecnie test Turinga jest częścią bardzo popularnego systemu znanego pod nazwą CAPTCHA. Jest to angielski skrót od słów: Completely Automated Public Turing test to tell Computers and Humans Apart. Służy on właśnie do rozróżniania człowieka od bota podczas korzystania z formularzy internetowych, zakładania kont na portalach, komentowania na blogach, itp. Jedną z popularnych odmian CAPTCHA, jest obrazek z trudnym do odczytania tekstem, który trzeba przepisać w odpowiednie pole, np. podczas logowania do internetowego konta bankowego.