Wynalazek telefonu oznaczał rewolucję. Na początku funkcjonowania nowej technologii zrodził się jednak problem z pomieszczeniem wszystkich kabli.
Zasada działania telefonu wywodzi się z jeszcze XVII-wiecznych doświadczeń. Jeśli dwa metalowe naczynia połączy się drutem i jedno z nich wprawi w drganie, sygnał jest przekazywany do drugiego naczynia. Do przekazywania ludzkiego głosu potrzeba było elektromagnesu, który w połączeniu z membraną był w stanie przetwarzać drgania fal dźwiękowych na impulsy elektryczne.
Pierwszym człowiekiem, który skonstruował urządzenie działające na podobnej zasadzie, był Włoch, Antonio Meucci. Nie znalazł jednak pieniędzy, żeby opatentować swój wynalazek. W 1876 roku do akcji wkroczyła dwójka Amerykanów – Alexander Bell i Elisha Gray, którzy równocześnie dokonali stworzenia prototypu telefonu. Gray w piątek 11 lutego miał już gotowy produkt, ale ponieważ przez weekend US Patent Office z siedzibą w stanie Wirginia był nieczynny, postanowił chwilkę zaczekać. Owa chwilka okazała się dla niego tragiczna w skutkach. W walentynkowy poniedziałek odbył się słynny wyścig do urzędu patentowego, który o kilka godzin wygrał Bell i to on wszedł do historii jako wynalazca epokowego urządzenia. Proces sądowy, jaki wytoczył w następstwie tych wydarzeń Gray niewiele już mu pomógł. Prawo potwierdziło, że zwycięzcy się nie rozlicza.
Poligonem doświadczalnym dla nowego wynalazku stał się oczywiście Nowy Jork. Pierwszy aparat zainstalowano tam w 1878 roku. W kolejnej dekadzie miasto zaczęło być oplatane pajęczyną drutów telefonicznych. Po kilku latach wyglądało to tak jak na zdjęciu. Słupy telefoniczne ani wystające za oknami wiązki drutów nikomu jakoś nie przeszkadzały, mimo że patrząc na archiwalne zdjęcia, ma się wrażenie, że straszliwie szpeciły to miasto. Do likwidacji owej pajęczyny nie przyczyniły się względy estetyczne, lecz praktyka.
Oto w 1888 roku na Nowy Jork spadła ogromna zamieć śnieżna. Spadło ponad pół metra śniegu, który w dużej mierze osiadł na pajęczynie drutów telefonicznych, uszkadzając je i powodując dodatkowo, że na ulicach pod nimi mało co było widać. Zrodził się wówczas pomysł zakopywania drutów telefonicznych w ziemi. Do dzisiaj niewiele się w tej kwestii zmieniło. Nowojorskie pajęczyny rozebrano jeszcze przed końcem XIX wieku.
Źródło grafiki: loc.gov
Edison zaliczył też sporo zapomnianych dziś wynalazków, jak choćby urządzenie do głosowania dla amerykańskiego Kongresu. Edison miał zaledwie 22 lata, kiedy opatentował swój pierwszy wynalazek. I jak to bywa na z początkami wynalazców, nie od razu spotkał się ze zrozumieniem. Celem było przyspieszenie procesu głosowania polityków. Według niego ręczne przeliczanie głosów było marnotrawieniem czasu. Wymyślił zatem dość skomplikowany, na pół mechaniczny, na pół elektryczny rejestrator i licznik głosów. Każdy z polityków miał mieć przy swoim blacie urządzenie, które przy pomocy wajchy przesuwał albo na tak, albo na nie. Maszyna przy pomocy prądu elektrycznego wysyłała sygnał do głównego rejestratora o kształcie bębna, gdzie każdy z polityków miał swoją stalową imienną tabliczkę. Następnie na specjalnym papierze umieszczonym w rejestratorze, po reakcji z prądem przy danym nazwisku zabarwił się głos tak albo nie. Automatyczny przełącznik zliczał przy tym całkowitą liczbę oddanych głosów.
Edison ukradł także pomysł Tesli, ale o tym to się rzadko wspomina.