Monumenty Yonaguni
Japończycy chcieliby móc powiedzieć, że to oni a nie Sumer czy Egipt byli kolebką współczesnej cywilizacji. To co odkryli w oceanie ma im w tym pomóc.
Japończycy chcieliby móc powiedzieć, że to oni a nie Sumer czy Egipt byli kolebką współczesnej cywilizacji. To co odkryli w oceanie ma im w tym pomóc.
Pod wodą w okolicy brzegów Japonii na głębokości 25 metrów na piaszczystym dnie znajdują się zaskakujące geometryczne figury na planie koła o średnicy dwóch metrów.
Amerykanie nie uważali ucieczki Hitlera za fantazję, skoro tak drobiazgowo sprawdzali wszelkie fakty związane z brawurowym rejsem niemieckiego okrętu.
Zakręcone muszle trzymane przy uchu zdają się wydawać dźwięki podobne do szumu fal, nawet jeśli robimy eksperyment setki kilometrów od morza. Prawda to czy złudzenie?
Największy polski skarb nie znajduje się bynajmniej w złotym pociągu pod Wałbrzychem, tylko leży na dnie Oceanu Spokojnego.
W XIX wieku naukowcy byli przekonani, że Ziemia w obecnym kształcie kontynentalnym istnieje w zasadzie od momentu powstania. Dopiero ostatnie stulecie podważyło tę teorię.
Wodne otchłanie z reguły milczą. Na ich dnie panuje martwa cisza, niezmącona żadnym ruchem. A jednak pewnego dnia ocean przemówił i do dziś nie wiadomo, co było tego powodem.
Każdego dnia entuzjaści tajemnic przeczesują dostępne w internecie narzędzia, by odszukać jakikolwiek ślad przeczący oficjalnej historii ludzkości.
W jaki sposób powiązane z wąskich paseczków wyciętych ze skorupy kokosa geometryczne schematy pozwalały żeglarzom bezpieczniej dotrzeć do celu?
Jest 11 lutego 1979 roku. Piątka znajomych wyrusza z portu na Hawajach na rybacki wypad, z którego już nigdy nie powrócą.
To zdjęcie wygląda niczym kadr z filmu sci-fi. Zielona torpeda majestatycznie ląduje na obcej ziemi. Tyle tylko, że to prawdziwa wyprawa, a reżyser jest pilotem i załogantem tej maszyny.
Brytyjski Daily Mail może i jest tabloidem, ale do naszych brukowców ma się jak Rover od Fiata 125p. Gazeta doniosła właśnie o czymś, co może zmienić nasze patrzenie na Ziemię.
Większą niż Stu legendą jest Paul McCartney. Pod koniec lat 60-tych wybuchła plotka, że zginął on w wypadku samochodowym. I że Beatlesi, z jakiegoś niepojętego powodu, tego nie ujawnili i zastąpili go sobowtórem. Kanadyjskim policjantem. Plotka ta stała się strasznie popularnym mitem miejskim, a fani Beatlesów rzucili się robić prywatne dochodzenia w tej sprawie. Zaczęli szukać na okładkach płyt i w tekstach utworów znaków i sygnałów, które miałyby sugerować, że faktycznie jest z Paula trup.