Polski mistrz szybownictwa z Bielska-Białej, Sebastian Kawa, planuje przelot szybowcem nad najwyższym szczytem Ziemi. Byłby to pierwszy tego rodzaju wyczyn w historii.
Sebastian Kawa ma na koncie piętnaście złotych medali mistrzostw Świata i Europy, jest obecnie najbardziej utytułowanym szybownikiem na świecie. Celem wyprawy w Himalaje jest przelot nad jak największą ilością szczytów, w tym nad tym najwyższym, Mount Everest (8848 n.p.m). W Himalajach latano już w przeszłości samolotami, helikopterami, wszystkie przeloty wykonane były z wykorzystaniem napędu mechanicznego. Do tej pory nikt nie zawojował tych gór wykorzystując wyłącznie siły natury, statkiem powietrznym żeglującym majestatycznie na prądach powietrznych.
Dla szybowca takie wysokości nie są przyjazne. Po pierwsze jest zimno, na ośmiu tysiącach metrów temperatura waha się w okolicy minus trzydziestu stopni, a w szybowcu ogrzewania brak. Co najwyżej przy słonecznej pogodzie przeszklona kabina szybowca będzie działała trochę jak szklarnia. Powietrze jest rozrzedzone, więc pilot musi korzystać z butli tlenowych. Przy szczytach występują zawirowania powietrza, a w razie problemów miejsc do lądowania brak, a ekipy ratunkowe miałyby bardzo trudne dojście. Warunki pogodowe umożliwiające przelot na szczytami Himalajów występują tylko na wiosnę i na jesieni, W lato sięga tu monsun, występuje duże zachmurzenie i gwałtowne burze, a zimą pojawiają się huraganowe wiatry, które uniemożliwiają latanie.
Maszyna na której Sebastian Kawa wykona w listopadzie rekordowy przelot to wyczynowy szybowiec klasy otwartej ASH 25Mi. Jest on wyposażony w mały silnik z zapasem paliwa na niecała godzinę lotu, do wykorzystania w sytuacji awaryjnej. W środku jest miejsce dla dwóch osób, mistrzowi będą towarzyszyć współpiloci, na zmianę Sławomir Piela i Krzysztof Trześniowski. Szybowiec jest transportowany drogą morską i lądową. Transport niestety uległ opóźnieniu, co zawęża pogodowe okno do startów o dwa tygodnie, jest też niekorzystne ze względu na rywalizacje.
Jak w każdym prawdziwym wyczynie, Polak ma konkurencję. Jest nim niemiecki pilot Klaus Ohlmann, który również zapragnął zdobyć laury pierwszego szybownika nad najwyższą górą świata. Niemiec jest doskonałym pilotem, który dzierży wiele rekordów w tej dziedzinie sportu, jako pierwszy pokonał dystans 3000 kilometrów w trakcie jednego lotu, a także osiągnął największą prędkość szybowcem, 306,8km/h. O wygranej w tym wyścigu mogą decydować dni, a nawet godziny, trzymamy kciuki!
Więcej informacji na oficjalnej stronie Sebastiana Kawy
Źródło grafiki: zywiecinfo.pl
Helikopterem wleciano na wierzchołek Mount Everestu już w 2005 roku. Zachowała się pełna relacja z tej eskapady: http://www.youtube.com/watch?v=Y3Bx7NyUdRM
Pan Kawa nie ma życia jak w Madrycie. Szybownictwo nie jest w naszym kraju dyscypliną zbyt popularną, a co za tym idzie, nie przyciąga dużej uwagi mediów i sponsorów, a każdy start w zawodach, to są koszty liczone w tysiącach złotych. Właśnie problemy finansowe, a nie brak formy czy nieodpowiedni wiek, mogą zmusić Kawę do zakończenia kariery. Kupuje bilety lotnicze za własne środki, udaje się na zawody z okrojonym sprzętem. Ma swojego sponsora, ale po dwóch, trzech startach w sezonie, zaczyna brakować środków na kolejne. To przestaje się kalkulować. Żona go ponoć pyta, po co on to jeszcze robi?
No i jest info w sprawie pana Kawy i jego kompana! Nad Everesta nie wlecieli, bo załamała się pogoda, popsuło się wszystko co możliwe, ale udało im się wlecieć nad Annapurnę. Obecnie odgrażają się, że w 2014 będzie „dogrywka”.
Kawa ponownie wybiera się w Himalaje, będzie się wznosić nad Mount Everestem jedynie siłą powietrza. Dostał proporzec od bodajże dzieci z domu dziecka i czuje się zobligowany, by wypełnić dane im przyrzeczenie, że dotrze nad Dach Świata.