Program SETI ruszył w latach 70. Właściwie cały prowadzony przez niego nasłuch kosmosu można by uznać za porażkę, gdyby nie pewne zdarzenie.
Otóż 15 sierpnia 1977 roku doktor Jerry R. Ehman odebrał wyraźny, trwający 72 sekundy sygnał z gwiazdozbioru Strzelca. Udało się go wychwycić dzięki radioteleskopowi znanemu jako Big Ear (Wielkie Ucho), który był wykorzystywany przez naukowców z Ohio State University Radio Observatory. Sygnał tego typu zarejestrowano wówczas po raz pierwszy i ostatni. Odczytywany dzięki radioteleskopowi, przez pierwsze 36 sekund stopniowo się nasilał, by osiągnąć apogeum i zacząć słabnąć. Ustalono poza wszelką wątpliwość, że ów sygnał nie dotarł z Ziemi ani nie był wynikiem uszkodzenia radioteleskopu. Sam Ehman na boku wydruku napisał słowo Wow, które dało nazwę owemu fenomenowi. Przerwał milczenie Wszechświata, ale wprawił naukowców w jeszcze większe zakłopotanie.
Czym był ten sygnał? Stawiano hipotezę, że stanowił impuls wysłany przez „kosmiczną latarnię”. Jego narastająca i następnie malejąca amplituda daje do zastanowienia. Jeszcze ciekawsze jest to, że sygnał Wow! miał częstotliwość 1420 MHz, czyli dokładnie taką jak częstotliwość drgań atomu wodoru. Mówiąc jaśniej, został wyemitowany w najbardziej znanym języku Wszechświata, gdyż wodór jest podstawowym budulcem kosmicznej rzeczywistości. Czyli – zdaniem zwolenników tej teorii – został nadany na najbardziej popularnym paśmie.
Z drugiej strony wielokrotnie potem nakierowywano teleskopy na ten sam obszar w gwiazdozbiorze Strzelca. Słychać było nieustanne milczenie. Sygnał Wow! pozostaje jedynym w historii wybrykiem kosmosu. Idealnie pasuje do oczekiwanej charakterystyki sygnału od obcej cywilizacji. I do dzisiaj zadziwia.
Źródło grafiki: pixabay.com
Ostatnio znów pojawił się dziwny sygnał. W grudniu 2008 dr Ragbir Bhathal, astronom z University of Western Sydney, doradca UNESCO i konsultant Australijskiego Ministerstwa Nauki, wykrył tajemniczy rozbłysk pochodzący z gromady kulistej NGC 104 w gwiazdozbiorze Tukana, oddalonej o około 13 tysięcy lat świetlnych od Ziemi. Widząc anomalię na wykresie, zaskoczony napisał przy niej: „Czy to kosmici?” – Przypominało to coś w rodzaju impulsu laserowego.
„Właściwie cały prowadzony nasłuch kosmosu można by uznać za porażkę, gdyby nie pewne zdarzenie”
To zdarzenie wcale nie „ratuje” tego programu. Nie jest do końca tak, że całkowicie i bezsprzecznie wyeliminowano wszelkie ziemskie czynniki, które mogły wpłynąć na odbiór sygnału. Nie wiadomo np, czy nie był to jakiś problem techniczny anteny? Drugi z pary radioteleskopów, który badał dokładnie ten sam wycinek nieba, tyle, że 3 minuty potem, nie wykrył już niczego. Program Seti przez lata nie odkrył niczego.
W styczniu 2016 r., dwaj astronomowie z St. Petersburg College na Florydzie – Antonio Paris i Evan Davies – zasugerowali, że sygnał raczej nie pochodził od obcej cywilizacji, lecz od komety 266P/Christensen lub komety Gibbs 8, o których istnieniu w 1977 r. jeszcze nie wiedzieliśmy, choć w rzeczy samej przelatywały one przez fragment nieba badany w sierpniu 1977 r. przez The Big Ear. Komety posiadają wokół siebie potężne obłoki wodoru, który pod wpływem promieniowania słonecznego powstaje z kometarnej wody, i to właśnie ten wodór był zdaniem astronomów z Florydy źródłem sygnału.
Wymienione komety na przełomie 2016 i 2017 r. ponownie zbliżyły się do Ziemi – już wtedy wiedzieliśmy o ich istnieniu – a gdy Paris i Davies skierowali w ich stronę radioteleskopy, otrzymali sygnał bardzo zbliżony do Wow!, pochodzący od pierwszej z nich. To odkrycie właściwie zamykało by całą sprawę.