Za komuny drukowano dwa czasopisma o podobnych tytułach. W Gazecie Młodych można było znaleźć notowania Trójki, za to Świat Młodych stanowił internet z papieru.
Żeby od razu rozwiać mity – Świata Młodych nie dało się czytać od deski do deski, bo większość numeru zaśmiecały nakazowe artykuły o partyjno-hacerskiej proweniencji. Kilku rubryk na szczęście ów wirus nie dotykał i to już wystarczało, żeby uznać całe czasopismo za coś najważniejszego w życiu młodego człowieka początku lat osiemdziesiątych. Oczywiście, byli tacy, którzy wielbili Młodego Technika, tyle że niestety było to pismo przeznaczone dla starszych.
Teraz nie padnijcie z wrażenia. Otóż przeglądając wieści z epoki, dowiaduję się, że w redakcji Świata Młodych pracował Miron Białoszewski, czyli człowiek którego wierszem o piecu podobnym do bramy triumfalnej katowano nas w liceum. Ten sam Miron, którego nazwiskiem chrzczone są obecnie ulice! W 1953 roku został wszakże usunięty z redakcji po tym, gdy na jaw wyszedł jego związek z Leszkiem Solińskim. Co więcej, działał też tam śp. Maciej Zimiński, scenarzysta Psa Pankracego, z którym po latach miałem zajęcia na dziennikarstwie. Za to w interesującym nas okresie, czyli przez całe lata 80-te naczelnym Świata Młodych był Stanisław Borowiecki. Podobno swój człowiek, jak wspominał go jeden z komiksiarzy. Nie mieszał się do rzeczy na których się nie znał i dawał gazecie spokojnie dryfować z wiatrem historii.
Świat Młodych nie byłby tym czym był, gdyby nie komiks na ostatniej stronie. Tak, KOMIKS. Za komuny towar ściśle reglamentowany, właściwie dostępny jedynie w formie okolicznościowych desantów, podobnych do zrzutów pomarańczy czy bananów na pierwszego maja. Dopiero w Świecie Młodych zaczął być zjawiskiem ogólnospołecznym, bo przecież „Wieczór Wybrzeża” z historyjkami Janusza Christy nie docierał na Śląsk ani w Bieszczady. Komiksowa rewolucja nastąpiła dokładnie w 1973 roku. Jeszcze czarno-biały, jeszcze dostępny wyłącznie w abonamencie dla Henryka Jerzego Chmielewskiego, czyli Papcia Chmiela, ale był, i to się liczyło.
Stanisław Borowiecki w jednym ze wstępniaków wspominał rewolucję, jaka potem nastąpiła. Od 1 października 1974 nadeszły „nowa szata graficzna i nowe obowiązki wobec czytelników”. Świat Młodych zyskał kolor i zaczął ukazywać się we wtorki, czwartki i soboty. „Pojawia się cała seria rubryk, stałych kącików, a także nowi bohaterowie historyjek obrazkowych – Jonka, Jonek i Kleks”.
Komiksy stanowiły sól tej ziemi i to nie tylko Kleks czy Kajko i Kokosz, ale także takie cuda jak wydrukowany w 1982 roku SOS dla planety. Był to jeden z pierwszych zachodnich komiksów z prawdziwego zdarzenia na naszym rynku. Nawet dzisiaj patrząc na tę naiwną historyjkę, nie sposób jej odmówić wizyjności.
Obok komiksu, był też we wtorkowych wydaniach Gwiazdozbiór. Pomijając informacje, że Thomas Cruise Mapother IV urodził się w Syracuse i zapewne będzie następcą największych, znajdowała się tu również wiedza niezbędna. Młode pokolenie nie pamięta, że taki film jak Powrót Jedi wszedł w Polsce do kin dopiero w 1985 roku, czyli dwa lata po amerykańskiej premierze. Niektórzy szczęśliwcy wyjeżdżali na Zachód i tam mogli poznać zakończenie zmagań Luke’a z facetem w czarnym metalowym stroiku. Pozostali musieli się męczyć, śledząc dopływające informacje w Gwiazdozbiorze właśnie. Pamiętam, że pojawiały się tam świniowate postacie ze świty Jabby i przez pomyłkę ktoś oznajmił, że to zapewne podobizna Dartha Vadera bez kasku. Kolejne materiały zlikwidowały jednak ów mit, stanowiły Nervosol w oczekiwaniu na rodzimą premierę.
Gdzieś tam na piątym planie owych wydarzeń snułem się i ja. W 1987 roku napisałem pierwszą w życiu recenzję gry – planszówki Odkrywcy nowych światów, a potem wziąłem na warsztat Transsolara. Działałem w klubie Groteka prowadzonym przez samego Jacka Ciesielskiego. W tamtym czasie był to mentor, człowiek który o grach wiedział najwięcej w kraju. To on nam załatwił wejście do Świata Młodych i za każdą recenzję płacił opisywaną grą. We wstępniaku do rubryki o planszówkach przedstawiał prowadzony przez siebie w Pałacu Młodzieży klub jako Klub Mądrych Gier, ale wewnętrznie mówiliśmy o sobie Groteka. Bywał u nas znajomy Jacka Ciesielskiego, założyciel firmy Encore, Janusz Adamski. Coś próbował rozkręcać pojawiający się w Grotece, wkręcający się dopiero wówczas do showbiznesu Wojciech Pijanowski, ale to Jacek Ciesielski rządził. Mam straszny sentyment do tego człowieka, bo uważałem go za najwyższy autorytet w sprawach gier. Na komputerze też grywał, ale koncentrował się na planszówkach i RPG, które zresztą upowszechnił w tygodniku RAZEM w postaci paragrafówki o nazwie Dreszcz.
Swojego egzemplarza Transsolara już nie mam, podobnie jak od 1993 roku nie ma Świata Młodych. Dobrze przynajmniej, że – jak słyszę – planszówki się obecnie odradzają. No i komiksy też, komiksy w Polsce odwiecznie przeżywają renesans. Tylko troszeczkę tych siermiężnych lat 80-tych znów brak.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Jeszcze nie chodziłem do zerówki, a już biegałem do kiosku, żeby kupić „Świat Młodych” – komiksy z Tytusem, Romkiem i A’Tomkiem oraz przygody Kleksa, to było coś, czemu nie można było się oprzeć (tutaj należą się podziękowania mojemu dziadkowi, który bardzo wcześnie nauczył mnie czytać).
Lubiłem świat młodych
Czy ktoś zna jakiegoś kolekcjonera Świata Młodych i może dać mi kontakt do niego?
Sprobuj na allegro, powinno byc troche ofert.
Powrót Jedi wszedł do polskich kin w 1985 roku.
Nikt nie wspomniał o „niebieskim pasku”? Pasek, który później zmienił kolor na różowy służył do wylewania żalu przez czytelników oraz udzielania im porad jak sobie radzić z trudnościami jakie ich spotkały.
Oczywiście udzielaliśmy (na wyrwanych kartkach z zeszytów) własnych porad- posklejało się je taśmą i przesyłało dalej.
Coś mi mówi że w ten sposób narodziły się komentarze do artykułów, które teraz można zobaczyć praktycznie na każdym portalu.
Niestety nasza wesoła twórczość została brutalnie stłamszona przez odpowiednik dzisiejszego hejt-stop w osobie wychowawczyni, której nie spodobała się odpowiedź na pytanie czytelniczki „jak okazać chłopakowi, że mi się podoba. Odpowiedź brzmiała „pokaż cycki” a i tak była jedną z bardziej umiarkowanych.
Ja miałem „prenumeratę w teczce” u kobity w kiosku. Odkładała mój ŚM do teczki i tam czekał na odbiór 🙂 Zero stresu, że zabraknie.
Znakomity dokument o Świecie Młodych: https://www.youtube.com/watch?v=fvwiFwEVq7I
Świat Młodych wnosił wiele do życia ludzi inteligentnych
„Młode pokolenie nie pamięta, że taki film jak Powrót Jedi wszedł w Polsce do kin dopiero w 1987 roku, czyli cztery lata po amerykańskiej premierze.”
Bzdura. Premiera w Polsce była w 1985 r.
Super fajny i ciekawie napisany artykuł. Nie wiedziałem, że tak to było
Miło powspominać
Hej! Interesuję się historią gier planszowych i fabularnych w Polsce, więc wszystkie materiały na powyższy temat czytam z największą przyjemnością.
Czy dobrze rozumiem, ze jesteś jednym z autorów, którzy pisali do SM (i innych czasopism?). Masz może więcej historii, anegdot o działalności Groteki? Może zachowałeś jakieś archiwalne materiały z tamtego okresu? Zdjęcia?
Artykul zdeczka prymitywny- Swiat Mlodych to bylo znacznie wuecej nuz komiks!
Uwielbialam Redakcyjna poczte ktora byla czyms o wiele wuecej niz fora internetowe- mimo ze trzeva bylo isc na poczte upic znaczek i wyslac list, zawsze distaealo sie na niego odp. Od czyrelnikow lub redakcji na slynnym ,” niebieskim pasku”.
Sobotni numer rizvhodzil sue hak swieze buleczki dzieki ” Swyatu Muzyki” a ja uwielbialam szczegolnie nr wtorkowe za kącik mody i Tomik z historiami z kosmosu.
Polityki w Świecie Mlodych byli bardzo malo, jak juz to dopiero w sranie wojennym.
Relacje harcerskie a nawet ze swuata zuchow byly bardzo fajne i potrzebne tak jak i harcerstwo- zawsze kształtowało charaktery- nie tylko w naszym socjalistycznym grajdolku…
Ech… gazetka mojej młodości. Najtrudniej było zdobyć wydanie sobotnie – często zrywałem się piąta rano, by warować przy zamkniętym jeszcze kiosku w celu dorwania ,,muzyków” – bo moje zainteresowania jako 14 latek to była właśnie muzyka, a Świat Młodych w sobotę dawał jakąś fotę przedrukowaną z BRAVO. Poza tym Dziennik Ludowy – to już przesada była, bo u mnie to tylko cztery egzemplarze na kiosk a reszta do teczek prenumeratorów.
Porąbane to czasy były a i ja wtedy nie myślałem zbyt racjonalnie. Teraz wiem, że przecież na targowisku w Szczecinie było od groma pism BRAVO – przecież za te pieniądze, co szły na te powyżej wymienione pisemka, plus Panorama i Razem to mogłem kupować to germańskie Bravo. Kiedyś myślałem, że ,,zachodnie” to nie na moją kieszeń, a dopiero niedawno się dowiedziałem, że było mnie na to stać.
Świat Młodych to przede wszystkim informator ,,co się dzieje w harcerstwie”, jednak rodzyny były, czyli każdy znajdował coś dla siebie. Komiks na ostatniej stronie – wiadomo, oraz ,,Uśmiech numeru” – teraz to by się chyba nazywało ,,Suchary” 🙂 Gazeta była ,,składana”, by zajrzeć w środek, trzeba było ją u góry rozcinać – w szkole na przerwach w ruch szły cyrkle, grzebienie by dokonać tego specyficznego rytuału… Co bardziej twardsi rozbebeszali po prostu palcem, często ryzykując skaleczeniem, ale to nie były czasy miękkich chłoptasi w rurkach i nikt nie narzekał. We wtorki – szata graficzna koloru błękitnego – pamiętam, że była rubryka ,,Gwiazdozbiór” – o aktorach i nowościach filmowych, oraz chyba jak dobrze pamiętam ,,Tomik” – coś o odkryciach kosmosu, o wszechświecie. Pamiętam artykuł o tym, jak będzie wyglądać człowiek przyszłości – na rysunku był łysy gość ze sporo rozwiniętą czaszką, coś jak kosmita 🙂 Teraz wiem, że to tak szybko nie nastąpi.
Czwartek – kolor zielony, tam był jakiś kącik motoryzacyjny, mój kumpel wycinał i zbierał (wklejał) do zeszytu te wszystkie zdjęcia samochodów, że potem wyglądało to jak zagraniczny prospekt. W czwartek też było coś o roślinach, albo jak sobie zbudować akwarium… nie pamiętam już dobrze.
Sobota – kolor czerwony, choroba ile nerwów mnie to wydanie kosztowało i podkrążonych oczu z rana. Matka zawsze mi mówiła, Daj spokój choć jedną sobotę sobie odpuść i się wyśpij xD. Świat muzyki to był ,,numero uno” dla mnie, następny dział jaki lubiłem to ,,Abrakadabra” prowadzony przez Ben Akibę, tam była krzyżówka i inne łamigłówki dla myślących. To łączenie cyferek liniami lub zamazywanie obszarów zaznaczonych kropkami to była radość dla małolata i katorga dla długopisu. Gimby tego nie znają i nie pojmą…To nie były czasy, jak teraz, że włączasz internet i masz to wszystko – nawet gęby muzyków i możesz sobie ich nawet wydrukować. Nawet stare Bravo z lat 70 i 80 w pdf pościągałem z niemieckiego forum, wtedy to czasopismo jeszcze trzymało pewien poziom… Świat Młodych to gazeta do której mam do dziś sentyment, pomagała przebrnąć nastolatkom przez tamte zwariowane czasy.
Świat Młodych był zawsze super
Pamiętam jak w jednym z numerów było przewidywanie, że Świat Młodych w przyszłości nie będzie papierową gazetą tylko będzie wyświetlany, tak jak inne czasopisma na małym ekraniku. Czasopisma na ekraniku są jak najbardziej, ale o Świecie Młodych to już mało kto pamięta.
No moze być wyswietlany. Numery archiwalne na ekranie komórki / tabletu jak najbardziej 🙂 wiec tu sie zgadza…
Bardzo ciekawym kierunkiem pisma było pokazywanie młodym czytelnikom świata, który nie dla wszystkich był w pełni dostępny. Tu można było dowiedzieć się o ograniczeniach fizycznych – pismo pokazywało świat ludzi głuchych i niemych, czy też osób ociemniałych. Bardzo ciekawym okazał się np. cykl nauki języka migowego pt. „Przekroczyć barierę ciszy” (reportaż Marka Szymańskiego, nr 47, 21.04.1981). Takich ciekawym i mądrych działań było znacznie więcej i raczej nie miały one niczego wspólnego z komunistyczną indoktrynacją. Obecnie można znaleźć wiele archiwalnych numerów pisma w Internecie, jest też fanklub „Świata Młodych” na Facebooku. Wielu z nas może przekonać się, że początkowe założenia polityczne, szczególnie dzięki światłym i mądrym działaniom redakcyjnym, pokazywały piękny i różnorodny świat wokół nas pomijając wszelkie pomysły ideologiczne.
Pamiętam, pamiętam Świat Młodych!