Jeden z najbardziej tajemniczych zakątków na świecie, lokowany zaraz po Trójkącie Bermudzkim. W granicach tego terenu występuje podobnież zjawisko zaniku fal radiowych.
Jest to obszar znajdujący się na północy Meksyku, nieopodal miasta Jimenez, pomiędzy stanami Durango, Chhuahua i Coahulla. Po meksykańsku nazwa zapoznanego obszaru brzmi wręcz poetycko: Zona di Silenzio. W sąsiedztwie znajduje się też wyschnięte koryto po dawnych bagnach i rzekach, zwane Bolson de Mapimi.
Po raz pierwszy nietypową aktywność w tym rejonie zaobserwował inżynier Harry De La Pena. Przybył tam, by prowadzić poszukiwania złóż ropy. W 1963 r. odkrył, że połączenie radiowe z bazą ulegają z niezrozumiałych powodów zrywaniu. Kawałek dalej wszystko było w porządku, a przesunąwszy się dosłownie o kilkadziesiąt metrów, traciło się zasięg. De La Pena podejrzewał, że zakłócenia fal radiowych na terenie strefy są wynikiem występowania wiru magnetycznego, powstającego na skutek obecności pod ziemią ogromnej ilości magnetycznego żelaza. Najdziwniejsze jednak miało się dopiero wydarzyć.
W lipcu 1970 r. z wojskowej bazy Green River w stanie Utah, nazywanej niekiedy „nową Area 51”, wystrzelono rakietę nuklearną o kryptonimie „Atena“. Miała ona dotrzeć do poligonu White Sands w stanie Nowy Meksyk w USA. Trudno powiedzieć, że była to rutynowa akcja, tym niemniej wszystko wydawało się być pod kontrolą. Do momentu, gdy rakieta zniknęła z radarów. Trzy tygodnie później, przeczesując okoliczne tereny, udało się odnaleźć „Atenę”. Spoczywała we wnętrzu krateru na terenie Strefy Ciszy. Po tym przypadku opinia publiczna usłyszała o Bolson de Mapimi.
W północnym Meksyku jeszcze inne rzeczy zwracają uwagę. Na przykład żółwie. Są większe, zaś na ich skorupach znajdują się wzory w kształcie trójkąta, w jako jedynym obszarze na Ziemi. Wykryto tam też zwiększone promieniowanie. Skąd pochodziło? Na pewno nie z „Ateny”, więc może z wnętrza Ziemi albo z przestrzeni kosmicznej? W owym rejonie odnajduje się również wiele meteorytów, nieproporcjonalnie więcej niż w okolicy. W 1969 r. w rewirze Strefy Ciszy zwanym Puebilito de Allende spadł meteoryt, powodując odczuwalną w promieniu setek kilometrów falę uderzeniową. Gdy do niego dotarto, spoczywał w ziemi. Patrzący na niego zdawali relację, jakoby wpatrywali się w żarówkę. Do dzisiaj ów kawałek pozaziemskiej materii pozostaje największym meteorytem, jaki znaleziono na Ziemi.
Sceptycy są skłonni uwierzyć w teorię, że dawniej w okolicy Jimenez znajdowało się jezioro ze złożami fosforu i siarki, co pod wpływem anomalii pola magnetycznego może prowadzić do nietypowych manifestacji świetlnych. Jest też teoria wirów magnetycznych, tworzących coś w rodzaju leja, tunelu zasysającego ciała kosmiczne na Ziemię. To miałoby tłumaczyć tak nieproporcjonalnie wielką ilość odnajdywanych tam meteorytów. Faktem jest, że na terenie Strefy Ciszy występują anomalie magnetyczne. Kanał Discovery zrealizował o tym dokument, w którym widać było jak bzikują tam wskazówki kompasu.
Mimo to najbardziej zatwardziali sceptycy są zdania, że na terenie Bolson de Mapimi nic szczególnego się nie dzieje. Przypadki Ernesto Diaza i Luisa Ramireza Reyesa, którzy mieli spotkać tam dziwne postaci – co opisywali z najdrobniejszymi szczegółami – zakwalifikowano jako omamy. Dobrych snów, panowie!
„Czy wytwarzane przezeń pole magnetyczne może odpowiadać za tak wiele dziwnych i fascynujących historii?” jak najbardziej , zobaczmy fenomeny , koralowego ogrodu, eksperymentu w Filadelfii, i wielu innych. Nie chodzi tu o czysty magnetyzm sam w sobie, widzę tu zaburzenia istniejących zaburzeń i to jest godne uwagi. Ufole kiedyś powiedziały „mają oczy i nie widzą!”, ta wypowiedziana ironia ma większy wymiar, bo rzeczywistość jest nieco przestawiona, takie fenomeny odsłaniają kurtynę, czy obecne w tej strefie istoty padają z zachwytu widząc człowieka? Na starszych zdjęciach agencji kosmicznych widać w obrębie układu słonecznego jak niektórzy określili windy kosmiczne, takie struny wysnuto w drugim obiegu teorie transportu w kosmosie tylko po to aby ten watek umarł a jest to nic innego jak filary elektromagnetyczne właśnie do zaburzenia naszej percepcji obmierzając częstotliwość nas i naszego otoczenia. Podobny fenomen istnieje na biegunach Ziemi, w połowie ubiegłego wieku też widzimy zdjęcia i nagrania tych miejsc z kosmosu, zresztą niesamowite historie i przypadki z tych rejonów, doprowadziły niemal do zakazu penetracji tych rejonów i odbywania lotów, intensywność tego zjawiska współpracuje ścisłe z intensywnością energetyczna kosmosu, i jest to już zjawisko makrokosmosu. Osobiście widzę to co przedstawił Marko Rodin dla znających ten temat.
Kolejna tajemnica łącząca się ze Strefą Ciszy niezwykłe starożytne ruiny, głowi się nad nimi wielu archeologów i historyków. Naukowcy nie byli w stanie określić ich wieku, ale mogą stanowić wyjątkowe obserwatorium zbudowane wiele tysięcy lat temu. Jest, co raz bardziej oczywiste, że w dawnych czasach żyli wykształceni ludzie, znający matematykę i astronomię. Uważnie obserwowali ciała niebieskie i obsesyjnie wypatrywaniu bogów, przybywających na Ziemię z dalekich gwiazd.
A czy to nie ma czegoś wspólnego ze znikaniem ludzi w okolicach Juarez? Czy to tylko mafia narkotykowa?
Tam to chyba jednak kokaina, a nie wiry magnetyczne pomagają w znikaniu 😉
Nie robiłbym sobie jaj z tematu. Nikt nie mówi, że to kosmici, lecz że to jedynie anomalia natury przyrodniczej.
Innym dziwnym zjawiskiem w „strefie ciszy” są oślepiające światła widywane nocą. Wydają się przypominać silne światła pojazdu, ale bardzo szybko podnoszą się i opadają, a później poruszają się poziomo nad równiną. Niektórzy obserwatorzy brali je za światła potężnego pojazdu robiącego nocne wycieczki, ale nikt nigdy nie znalazł żadnych śladów.
Starzy mieszkańcy mówią, że światła należą do wozu zwanego Band Wagon. Jest to legenda opowiadana od wielu pokoleń, Mówi ona o dyliżansie z dawnych czasów, który przejeżdżał przez wszystkie miasteczka tego regionu. Według legendy, Band Wagon wraca z zaświatów, aby nawiedzać okolice, przez które jeździł. Według De La Peny światła są skutkiem tego, iż miliony lat temu obszar ten był oceanem, zaś później jeziorem (jezioro Myran). Istnieje więc możliwość występowania koncentracji siarki i fosforu, które w połączeniu z dużym natężeniem pola magnetycznego mogą wytworzyć luminescencję, opisywaną przez wiele osób,
Bawi mnie jak sceptycy obśmiewają ten przypadek. Zupełnie jakby nie przyjmowali do wiadomości istnienia anomalii magnetycznych.