Czy naprawdę każdy rok musi się zaczynać od innego dnia tygodnia, a wszystkie kalendarze, niczym polskie podręczniki szkolne, drukowane za każdym razem od nowa?
Żyjemy w czasach w których naprawdę nie ma co narzekać na kalendarz, jego dokładność z rokiem słonecznym, wynikającym z obrotu Ziemi wokół Słońca, który trwa około 365.24 dni z groszami jest naprawdę dobra. Dzięki temu pierwszy dzień wiosny zawsze faktycznie wypada zgodnie z oczekiwaniami 21 marca, pory roku są wtedy, kiedy ich się spodziewamy. Osiągnięto to dzięki różnej długości miesiącom, które razem dają 365 dni oraz dodatkowego dnia w drugim miesiącu co cztery lata, aby skompensować resztówkę. Ponieważ ta resztówka nie jest dokładnie ćwiartką, trzeba robić wyjątki, rokiem przestępnym nie jest rok podzielny przez 100, chyba że jest podzielny przez 400.
Jesteśmy tak przyzwyczajeni do obecnego kalendarza, że przestajemy dostrzegać jaką jest protezą, trudno też wyobrazić sobie, że można by wprowadzić coś innego. Miesiące mają różne ilości dni. Mniejsza o to, że trzeba stosować różne wyliczanki, żeby dojść do tego ile dni ma dany miesiąc. Bardziej kłopotliwe jest to dla całego świata finansów, który dla celów obrachunkowych zakłada, że miesiąc ma cztery tygodnie. Raz pracujemy krócej, raz dłużej, przy czym niestety częściej dłużej. Fakt, że kolejny rok zaczyna się od innego dnia tygodnia skutkuje nie tylko corocznym wydatkiem na nowy kalendarz. Święta wypadają w inne dni. W jednym roku są cudne „długie weekendy”, w innym dni wolne które „przepadają” w niedziele. Nasz obecny kalendarz słoneczny ignoruje również trwające niecałe 28 dni cykle księżycowe.
O ileż prościej mogłoby być, gdybyśmy przeszli na stały kalendarz. Taki który zaczyna się od tego samego dnia tygodnia, w którym miesiące miałyby równą ilość dni i pokrywałyby się z miesiącami księżycowymi, w którym święta nie byłyby loterią, tylko wypadały w dobrze określone dni. Są różne propozycje jak można by do tego dojść, ich wspólnym mianownikiem jest postulat trzynastu 28-dniowych miesięcy, co daje łącznie 364 dni. Na rozliczenie się z pozostałego dnia z kawałkiem, pomysły są zasadniczo dwa, albo co parę lat mieć dodatkowy tydzień na koniec grudnia, albo różne schematy lat z dniem przestępnym. No i tu jest pies pogrzebany, nasz nowy kalendarz, stały przez trzynaście miesięcy, miałby nieregularna długość ostatniego miesiąca. W związku z tym męczymy się ze wszystkimi miesiącami nieregularnymi, tak jak z czasem letnim i zimowym, nie dlatego że ma to jakiś wielki sens, tylko dlatego, że wszyscy już się do tego przyzwyczailiśmy.
Źródło grafiki: pixabay.com