Wydaje się, że z superbohaterami jest tak jak z bajkami dla dzieci. Cały czas chodzi o to samo, ważne jest tylko to by wymienić okładki i dodać nowe ilustracje. Inaczej mówiąc, zrobić restart.
Gdy Warner miał dylemat, co zrobić z Batmanem, ostatecznie na stołku reżysera zasiadł młody i zdolny Christopher Nolan, który zyskał uznanie dzięki „Memento” z Guyem Pearcem i Carrie-Ann Moss. Nolan postanowił, że jego „Batman: Początek” w żaden sposób nie będzie nawiązywał do poprzednich czterech filmów o przygodach Człowieka Nietoperza (jednym z warunków jego udziału w projekcie było nie pojawienie się w filmie postaci Robina). Przed rozpoczęciem zdjęć zebrał więc ekipę, wyświetlił im „Blade Runnera” i powiedział: „Właśnie tak zrobimy Batmana”. Film okazał się finansowym sukcesem, recenzenci chwalili nowe, mniej fantastyczne oblicze superbohatera, który musiał mierzyć się nie tylko z przestępcami, ale również z samym sobą. Nolan dostał więc zielone światło na kręcenie kontynuacji, „Mrocznego rycerza”. Obraz ten trafił na 9 miejsce najlepszych filmów wszechczasów serwisu IMDb, producentom przyniósł ponad miliard dolarów wpływów, wcielającemu się w Jokera Heathowi Ledgerowi pośmiertnego Oscara za rolę drugoplanową. Zamykający trylogię „Mroczny rycerz powstaje”, choć nie miał tak świetnych recenzji, również zarobił ponad miliard dolarów..
Nie jest to jednak pierwsza próba przywrócenia Supermanowi jego dawnej chwały. Pod koniec ubiegłego stulecia nową jakość przygodom Człowieka z Żelaza nadać miał Tim Burton. „Superman Lives” nie powstał, prace były jednak na tyle zaawansowane, że zdążono wydrukować pierwsze plakaty do kin. O samym projekcie wiadomo niewiele, oprócz tego, że strój głównego bohatera miał być ciemnoniebieski i świecący, z krwistoczerwoną peleryną i ułożonym z ostrzy sztyletów charakterystycznym „S”. Podobno do tytułowej roli Burton rozważał kandydatury Ralpha Fiennesa i Davida Duchovny’ego, ostatecznie wybrano Nicolasa Cage’a.
Więcej szczęścia miał „Powrót Supermana” Bryana Singera, który do kin trafił w 2006 roku, w blisko dwadzieścia lat od premiery czwartego w serii o Człowieku z Żelaza filmu z Christopherem Reeve’em. Reżyser „X-Men” i „X-Men 2” zrezygnował z pracy przy trzeciej części trylogii o mutantach, zabrał ze sobą operatora, scenarzystów, autorów muzyki i kostiumów, odrzucił przygotowany przez J.J. Abramsa scenariusz (za bardzo oddalał się od kanonicznej wizji) i nakręcił obraz, który łączy w sobie cechy kontynuacji i remake’u klasycznych filmów Richarda Donnera.
Trzysta dziewięćdziesiąt zarobionych na całym świecie milionów dolarów nie zadowoliło jednak producentów (w Stanach wpływy z biletów były niższe, niż budżet filmu), mimo więc wyrażonej przez Singera chęci nakręcenia kontynuacji, wytwórnia odmówiła. Być może film poradziłby sobie lepiej, gdyby udało się zaangażować Willa Smitha, który w jednym z wywiadów przyznał, że otrzymał propozycję wcielenia się w Supermana, odrzucił ją jednak (co ciekawe, w dwa lata później wcielił się w obdarzonego supermocami, wiecznie pijanego Hancocka, będącego de facto anty-Supermanem).
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski