To co Joseph Goebbels uskuteczniał z taką finezją, próbowali również czynić towarzysze z Moskwy. Ich filmy propagandowe były jednak bez dwóch zdań gorsze.
Czerwoni scenarzyści, doskonali znawcy socjotechniki, pociągali za sznurki, zaś posłuszni animatorzy realizowali coraz to bardziej szalone wizje. Pochwałę filmu jako medium wygłosił sam Lenin, co miało jawne przełożenie na propagandowe działania bolszewików. Filmy animowane, jako łatwiejsze w odbiorze, więc siłą rzeczy bardziej czytelne pod względem przekazu ideologicznego, szybko zajęły wśród nich poczesne miejsce. W tej dziedzinie Rosja miała już pewne tradycje, bowiem pokaz pierwszego w świecie filmu lalkowego odbył się w Moskwie w 1912 r. – była to krótkometrażówka autorstwa Polaka, Władysława Starewicza, który początkowo działał w Kownie, a dopiero potem przez kilka lat całkiem owocnie pracował w sercu carskiego imperium.
W 1924 r. zaprezentowano animację zatytułowaną „Rewolucja międzyplanetarna”. Dla ludu przygotowano streszczenie dzieła. Brzmiało ono następująco: „Jest to opowieść o tym, jak komisarz Kominternow, wojownik Armii Czerwonej, leciał i na Marsie rozegnał wszystkich kapitalistów”. Akcja dzieje się przyszłości, gdy sowieccy rewolucjoniści eksportują rewolucję już nie tylko na Europę, nawet nie na Amerykę, lecz wprost na Marsa! Okazuje się, że Marsjanie są ciemiężeni przez krzyżówkę kapitalistów z nazistami. Jedynie wielka trójca: Lenin, Marks oraz konsomolska „Prawda” są w stanie uratować ten uciemiężony świat.
Ośmiominutowa animacja „Rewolucja międzyplanetarna”
Źródło grafiki: screenshot