Jest 23 listopada 1963 r. Prawdopodobnie najbardziej pracowity dzień w całej historii FBI. Po 24 godzinach pracy na okrągło wielki J. Edgar Hoover ciągle nie wie, co myśleć o zabójstwie JFK.
Lee Harvey Oswald został aresztowany około godziny 14:00 dzień wcześniej, półtorej godziny po tym jak zastrzelono prezydenta. Wiadomo, że pracował w składnicy książek, skąd uciekł zaraz po zamachu. Podejrzewa się również, że 40 minut później zastrzelił policjanta z Dallas, J. D. Tippita. Ale to na razie wszystko. Rozpoczyna się gorączkowe prześwietlanie jego życiorysu. Choć formalnie Oswald o zabicie JFK oskarżony zostanie pod wieczór tego samego dnia, to nikt tak naprawdę nie zna jeszcze choćby 10% aspektów całej sprawy.
W waszyngtońskiej siedzibie FBI przy Pennsylvania Avenue (na zdjęciu) rozpoczyna się tytaniczna praca. Wszystkie inne sprawy zostają odsunięte na bok. Analizowane są wszelkie dostępne informacje związane z Oswaldem. Przestępstwo odbyło się na terenie USA, więc to FBI dzierży nad nim pieczę, żądając od CIA natychmiastowego dostarczania potrzebnych dokumentów oraz zdjęć.
Już 22 listopada po południu FBI dokonuje pierwszego zaskakującego odkrycia. Okazuje się, że pod koniec września, czyli niecałe dwa miesiące wcześniej, Lee Harvey Oswald był w stolicy państwa Meksyk. Centrala CIA w Meksyku zostaje zaalarmowana, żeby natychmiast dostarczyć całe dossier tej sprawy do oddziału FBI w Dallas. Agenci federalni są świadomi, że nie byli w pełni informowani o działaniach Oswalda, mimo że CIA prowadziło w Meksyku daleko posuniętą obserwację. Dwie paczki z materiałami operacyjnymi docierają do Dallas 23 listopada rano.
Wśród nich znajdują się dwa szokujące znaleziska. Po pierwsze, taśma nagranej z podsłuchu rozmowy człowieka dzwoniącego do sowieckiej ambasady w Meksyku, proszącego o spotkanie z ambasadorem Kostikowem. Przedstawia się on jako Lee Harvey Oswald i mówi ledwo rozpoznawalnym językiem rosyjskim, podczas gdy siedzący w celi w Dallas Oswald bardzo dobrze mówił po rosyjsku, ponieważ przez trzy lata mieszkał w ZSRR. Błyskawiczne porównanie głosów przez specjalistów potwierdza przypuszczenia – człowiek z Meksyku przedstawiający się jako Oswald to ktoś inny! Co więcej, na zdjęciach wykonanych jegomościowi, który przyszedł do ambasady na umówiony termin, również widnieje inna osoba, nie prawdziwy Oswald. Jakby tego było mało, CIA dostarcza transkrypt rozmowy wykonanej przez rzekomego Oswalda z konsulatu kubańskiego w Meksyku do ambasady ZSRR datowany na 28 września. Jest tutaj mały problem. Ten dzień to sobota, podczas której oba wspomniane urzędy są zawsze zamknięte. Wygląda więc na to, że transkrypt został sfałszowany. FBI jest już pewne, że coś tutaj bardzo, ale to bardzo śmierdzi.
J. Edgarowi Hooverowi można zarzucać wiele, ale z pewnością nie to, że działał przeciwko narodowemu interesowi USA. Jak miał powiedzieć wielki szef amerykańskiej służby wywiadu wewnętrznego: „Dowody przeciwko Oswaldowi nie są nadzwyczaj mocne”. Ale to mało ważne, istotne jest coś innego. Otóż już 23 listopada, gdy wciąż jeszcze prawdziwy Lee Harvey Oswald siedział w celi w Dallas, FBI dochodzi do przerażającej konkluzji. Jest niemal pewne, że Oswald nie działał sam. Jedynymi możliwymi implikacjami tego faktu jest przyjęcie, że system służb USA przeoczył międzynarodowy komunistyczny spisek albo że – i to jest już czysty horror – część z tych służb brała pośredni udział w zabójstwie JFK. Uprawdopodobnienie i ogłoszenie którejkolwiek z tych opcji miałoby katastrofalne skutki nie tylko dla USA, ale być może dla całego świata, stojącego po kryzysie kubańskim na skraju wojny atomowej.
Wiele dokumentów w sprawie JFK jest ciągle utajnionych, więc nie wiemy, jak dokładnie wyglądało wówczas dalsze procedowanie. Wiadomo natomiast, że rankiem kolejne dnia, 24 listopada, Lee Harvey Oswald zostaje zastrzelony. Dla FBI uprawdopodobnienie wersji samotnego zabójcy staje się nie fanaberią, nie tuszowaniem jakichś własnych przewin. lecz działaniem w imię interesu narodowego, blokowaniem możliwych katastrofalnych konsekwencji wyjścia na jaw kolejnych kompromitujących faktów.
Wspomniane wcześniej dokumenty CIA z Meksyku są odtajnione, część z tych kwestii była nawet omawiana podczas obrad komisji Warrena oraz HSCA. Skoro więc w Meksyku był ktoś podszywający się pod Lee Harveya Oswalda, co to w praktyce mogło oznaczać? Tylko tyle, że prawdziwy Oswald miał wspólnika albo że ktoś go wrabiał, świadomie ubarwiając jego życiorys o fakty mogące wskazywać na jego ścisłe powiązania z ZSRR albo Kubą. Obie te możliwości były nie do przyjęcia. W imię bezpieczeństwa narodowego USA, oczywiście.
Oficjalne dokumenty z podsłuchu rozmów pomiędzy ambasadami Kuby i ZSRR
Źródło grafiki: pixabay.com
To jest dopiero bomba wpisująca się w sens tego artykułu.
https://harveyandlee.net/