Miejska legenda niesie, że Eskimosi mają dziesiątki słów na opisanie różnego rodzaju śniegu. Ile naprawdę jest tych słów i jak wyglądają na tle naszego słownictwa?
Źródłem obiegowej opinii o bogatym zasobie słów na opis śniegu wśród Eskimosów jest amerykański antropolog niemieckiego pochodzenia Fraz Boas. Boas studiował język rdzennych mieszkańców północnej Ameryki w czasie swoich podróży po Ziemi Baffina, największej wyspy Archipelagu Arktycznego, gdzie żył wśród plemienia Inuitów. Intuicyjnie teza ma sens. Jeśli mieszkam w środowisku w którym przeważa śnieg, od jego rodzaju zależy czy bezpiecznie mogę przejść z miejsca na miejsce, czy będę widział ślady zwierzyny, czy zapadnę się razem z saniami, jak szybko będę jechał, jaka będzie widoczność. Siłą rzeczy musiał się wykształcić jakiś system słownego opisu tych różnych wariantów.
Zacznijmy jak to wygląda u nas. Może wydawać się, że używamy tylko słowa „śnieg”, ale tak nie jest. Elementem składowym śniegu są „płatki”. Lekki suchy śnieg to „puch”. Sypki śnieg, na którym dobrze jeździ się na nartach to „firn”. Pokrywa śnieżna, której wierzchnia warstwa utworzona jest ze zlodowaciałego śniegu to „szreń”. Bajeczny cieniutki biały osad na drzewach to „szadź”. Zmarznięty, zbrylony śnieg spadający w postaci małych kulek to „grad”. Spadający w górach śnieg to „lawina”. Stopiony na drodze śnieg, który ponownie zamarzł to „szklanka”. Rozjeżdżony przez samochody, nieodgarnięty przez pługi brudny śnieg to „błoto pośniegowe”. Wzniesienie utworzone ze śniegu to „zaspa” Różne rodzaje opadów, w zależności od intensywności śnieżenia, zawiewania wiatru to „śnieżyca”, „zadymka”, „zamieć”, „zawieja”. Różnych słów jest kilkanaście, choć faktycznie nie wszystkie równie często używamy.
Podobnie o dziwo jest u Eskimosów. Płatek to „qanuk”. Opad to „qanir”. Mróz to „kaneq”. Drobny śnieg to „kanewluk”. Zawiewający śnieg to „natquik”. Mokry śnieg „nevluk”. Śnieg leżący na ziemi „aniu”. Puch to „muruaneq”. Szreń to ” qetrar”. Śnieg unoszący się na wodzie to „qanisqineq”. Śnieg wycięty w blok „utvak”. Półka śnieżna grożąca zawaleniem „navcaq”. Śnieżyca to „pirta”. Mocna śnieżyca to „cellalir”. Jest pewnie kilka innych, ale bazowych słów nie jest aż tak wiele, jak mogłoby się wydawać. Są oczywiście niuanse z którymi zwykle nie mamy do czynienia, takie jak budulec ze śniegu czy pływający śnieg. Podstawowa różnica w stosunku do naszego języka jest taka, że za pomocą łączenia różnego rodzaju przyrostków można z każdego z tych słów bazowych zrobić wielokrotnie więcej nowych. Całe skomplikowane zdanie można w ten sposób zawrzeć w jednym słowie, typu „on powiedział że nie jest w stanie przybyć przed rozpoczęciem opadów”. Jednym słowem u Eskimosów można wyrazić o wiele więcej niż w europejskich językach. Literalnie rzecz biorąc, słów na opis różnego rodzaju śniegu mają dziesiątki jeśli nie setki, natomiast faktycznie operują na podobnej ilości pojęć podstawowych.
Źródło grafiki: pixabay.com