Amerykańska firma SpaceX, pionier prywatnych lotów na orbitę, pokazała nowy moduł, Dragon V2, którym można będzie transportować ludzi na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
SpaceX, który dostarcza na orbitę potrzebne ładunki w postaci zapasów żywności, aparatury i części, wykorzystując moduł cargo, Dragon, ogłosił w tym tygodniu kolejny duży krok w swoich planach. Nowa kapsuła Dragon V2, będzie osobowa, pomieści siedmiu astronautów. Jest to pierwsze opracowane przez tę firmę rozwiązanie do lotów załogowych. Prezes Elon Musk podkreśla zalety przyszłej osobowej „taksówki” na orbitę. Przede wszystkim będzie można ją używać wielokrotnie, co powinno przełożyć się na obniżenie kosztów. Po wykonaniu misji wystarczy uzupełnić zapasy paliwa, żeby była ponownie gotowa do lotu. Projekt przewiduje, że zabieg taki można będzie wykonać do dziesięciu razy bez potrzeby serwisowania modułu. Będzie to możliwe między innymi przez zastosowanie ekranowania cieplnego trzeciej generacji, które umożliwi wielokrotne wejścia w atmosferę bez pękania i ubytków.
Paliwo jest niezbędne, ponieważ Dragon V2 ma własny napęd, który używany będzie zarówno do manewru dokowania na orbicie, jak również do miękkiego lądowania na Ziemi. Silniki spowalniają spadek, przyziemienie odbywa się na wysuwanych teleskopowych nogach. Moduł ma awaryjne spadochrony, ale będą one używane tylko kiedy doszłoby do poważnej usterki napędu. Dzięki własnym silnikom kapsuła może wylądować na dowolnym pasie startowym na Ziemi, z dokładnością porównywaną przez twórców do helikoptera. Lądowanie takie jest możliwe nawet przy awarii dwóch z ośmiu silników. Same silniki, nazywane SuperDraco są 160 razy mocniejsze niż silniki Draco w pierwszym „towarowym” Dragonie. Jeśli chodzi o lądowanie, takie podejście jest od razu przystosowane do misji na Marsa, gdzie ze względu na rozrzedzoną atmosferę, trzeba będzie używać silników.
Astronauci będą siedzieć w dwóch rzędach, z jednym trzech z dostępem do sterowania, w drugim czterech. Konsola pilotów składa się z czterech dużych ekranów i wygląda niczym z jakiejś kosmicznej gry komputerowej. Dodatkowo cała załoga będzie miała do dyspozycji względnie duże okna rozmieszczone dookoła całej kapsuły. Dragon V2 jest zaawansowanym prototypem, ale nie jest jeszcze ukończony, mówi się o gotowości do komercyjnych lotów już za trzy lata.
Źródło grafiki: pixabay.com
To jakaś kpina, to ma być nowoczesny sposób na wynoszenie czegokolwiek na orbitę? Rakieta nośna i gubione segmenty statku? Jak na prywatą firmę, to jeszcze nie najgorzej, ale w dzisiejszych czasach taki przeżytek jak kapsuła? Po kiego to hamować ciągiem jak można na spadochronie? Rozumiem, że jak przy lądowaniu zawiodą te silniki (choćby jeden) to pozamiatane. Albo NASA idzie w rozsypkę albo faktycznie elity maja na orbicie prawdziwe kosmoloty, a obecny program kosmiczny to taka tania ściema dla mas.
Lady Em, tania ściema zawsze jest dla mas i tak właśnie być powinno, ale to odrębny temat.
Mnie osobiście bardziej interesuje przyszłość takich przedsięwzięć jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Dalej niż na Księżyc już nie polecimy jako ludzie (ograniczenia finansowe, biologiczne, surowcowe, psychologiczne), więc MSK będzie się musiało w bardzo niedalekiej przyszłości przedzierzgnąć – jak każdy nikomu niepotrzebny projekt – w przedsiębiorstwo rozrywkowe. W przeciwnym razie się nie utrzyma – jest tak samo bezproduktywna jak programy lotów na Marsa. Zresztą, z tego co pamiętam, Amerykanie już się chcą wycofać z tej luksusowej kosmicznej bajki za pieniądze podatników.
Niech bogaci naiwniacy finansują mrzonki innych bogatych naiwniaków – jak dla mnie wszystko jest w temacie w porządku. 🙂
Jak nie polecimy, skoro planowane są już wyprawy na Marsa? Problem w tym, że będzie to one way ticket. Czytałam, że taki lot będzie i to w okolicach 2030 roku.
Lady Em, a kto za to zapłaci? 🙂
Nie zapominajmy że już loty na księżyc a nawet na orbitę były tylko pokłosiem zimnej wojny i wyścigu pomiędzy USA i RU. To były tak samo osiągnięcia naukowe i technologiczne (czego nie można im ująć) jak finansowe fanaberie. Stopa ludzka stanęła na Księżycu po raz ostatni ponad 40 lat temu i po zaledwie trzech latach od pierwszego lądowania. Po co tam latać znowu w celach innych niż rozrywkowe trudno powiedzieć – Księżyc to tylko kawałek skały. Posiada tą przewagę nad Marsem że od biedy da się tam pospacerować – natomiast już samo dotarcie na Marsa to będzie hardcore, o jakichkolwiek spacerach w kombinezonach nie wspominając.
Moim zdaniem, jako ludzkość mamy w tej chwili ważniejsze sprawy do załatwienia na Ziemi. Eksploracja kosmosu w celach zasiedlenia nie ma specjalnego sensu ponieważ liczba ludności na Ziemi w ciągu najbliższych dziesięcioleci zacznie się, powoli, ale kurczyć (brak chęci do posiadania dzieci wśród młodych ludzi – także w Afryce, Indiach i Chinach, które zostaną w tym temacie zglobalizowane, będzie zapewne główną przyczyną). Zniknie więc argument przeludnieniowy.
Naprawdę, zajmijmy się takimi problemami jak walka z rasizmem, biedą, agresją, chorobami. W Kosmos sobie polatamy dzięki grom komputerowym – na żywo naprawdę nie ma to specjalnego sensu. 🙂
Muskowi odbiło. Lubię tego Pana – geniusz, powołał do życia PayPal (nie żebym go gloryfikował, ale to był tak oczywisty system potrzebny na świecie, jak swego czasu Facebook, aż dziw bierze, że nikt tego nie potrafił zrealizować z powodzeniem wcześniej) Teslę Motors, której kibicuję, bo bez nich samochody na prąd dalej kojarzyłyby się z jakimiś gównianymi hybrydami i Nissanem Leaf 🙂 A teraz „prywatyzuje” jeszcze loty w kosmos. Dla mnie większy wizjoner od Jobsa, którego fenomenu nie rozumiem szczerze powiedziawszy.
Ruski nie będzie cierpiał porzucenia. ISS będzie zamknięta już za 6 lat. Ten cały projekt „Dragon” to pic na wodę bo zanim oni do czegoś dojdą to zajdzie potrzeba zbudowania drugiej stacji. W dodatku Rosjanie dysponują najbardziej niezawodnym systemem wysyłania ludzi na niską orbitę. Jeśli USA się obrażają to sytuację wykorzystają np Chińczycy którzy już bardzo z ruskimi współpracują. Nawet europejczycy zainwestowali w wybudowanie w Gujanie wyrzutni Sojuzów, którą można przystosować do wystrzeliwania lotów załogowych.
Co do SpaceX, to koncepcyjnie niby i to lata 60., ale… jednak niezupełnie. Reużywanie rakiety to JEST zmiana koncepcji. Radykalna!
To tak, jakby do tej pory Boeingi 737 dolatywały nad docelowe lotnisko, pasażerowie wyskakiwaliby na spadochronach, a same samoloty by się rozbijały (koszt biletów: 0.5-1M USD). A teraz ten sam samolot dorobiłby się podwozia, lepszej zwrotności i awioniki i mógłby po prostu lądować. I co, nie nazwałbyś tego nową, rewolucyjną koncepcją? Bo samolot nadal miałby skrzydła i taki sam napęd?
Zresztą, to nie tak, że SpaceX korzysta ze starociów. Nawet silniki Merlin są, może nie rewolucyjne, ale na pewno „bardzo dobre”. Mają stosunkowo uproszczoną konstrukcję, wysoką niezawodność, dobre osiągi i najlepszy stosunek ciąg/masa ze wszystkich silników rakietowych.
Trzeba wciąż pamiętać, że SpaceX to prywatna firma. Za ułamek kosztów przedsięwzięć rządowych, wprowadzają dużo ewolucyjnych zmian, tworzą bardzo dobre produkty i mają jeden hit, który będzie rewolucją — reużywalna rakieta nośna.