Szwajcarski wynalazek LifeStraw pozwala bezpiecznie pić wodę bezpośrednio ze strumienia, jeziorka, a w razie potrzeby z kałuży lub nawet bagienka.
Urządzenie przypomina mocno pogrubioną słomkę do picia z ustnikiem. Jest poręczne i lekkie, waży niecałe 60g. W środku znajduje się specjalna membrana filtrująca, która zatrzymuje zanieczyszczenia stałe, bakterie i larwy pasożytów. Woda po filtracji nadaje się do bezpośredniego spożycia. Sam filtr składa się z porowatych włókien z otworami o średnicy 0.2 mikrona. Na tyle duże by przeszła przez nie woda, na tyle małe by zatrzymać większość zanieczyszczeń.
Lifestraw nie wymaga prądu elektrycznego, filtracja jest wymuszana mechanicznie zasysaniem wody przez użytkownika. Jedno urządzenie starcza dorosłemu człowiekowi na rok, zakładając codzienne spożycie filtrowanej w ten sposób wody na poziomie 2,5L. Po zakończeniu picia wystarczy wdmuchnąć powietrze w drugą stronę dla oczyszczenia. Choć Lifestraw zadziała ze słoną wodą, to nie usunie z niej rozpuszczonej soli, a żywotność urządzenia spadnie o połowę. O ile Lifestraw dobrze radzi sobie z wodą skażoną organicznie, to nie oczyści wody zanieczyszczonej chemicznie, a także wody zawierającej wirusy. Wirusy potrafi odfiltrować rodzina wersja urządzenia, przypominająca większe wiaderko, w którym membrana filtrująca ma pory o średnicy 0.002 mikrona.
W Europie Lifestraw jest sprzedawany jako gadżet na wycieczki w góry, jakby nam się skończyła woda w bidonie i trzeba było awaryjnie zaspokoić pragnienie w terenie. W Afryce i innych terenach z trudnym dostępem do czystej wody, może stanowić podstawowy sposób filtracji wody. Cena detaliczna to około 110zł za „słomkę”, ceny hurtowe, kiedy rozdawanych są tysiące sztuk na terenach ogarniętych katastrofami naturalnymi, po powodziach, huraganach, są dużo niższe.
Co ciekawe producent, firma Vestergaard, potrafi zarobić nawet rozdając urządzenia za darmo. Od roku 2011 Vestergard rozdało ponad 4,5 miliona urządzeń w Kenii. Ponieważ Kenijczycy mogą uzdatniać wodę bez jej gotowania, a więc bez palenia drewnem, zmniejsza się emisja dwutlenku węgla. Zaoszczędzoną kwotę emisję dwutlenku węgla firma może odsprzedać krajom, które przekraczają normy już za konkretne pieniądze, gdyż jest to sposób na uniknięcie słonych kar.
Źródło grafiki: knifestore.se