Jest 18 marca 1990 roku, muzeum Isabelli Stewart Gardner w Bostonie. Tuż po północy rozegra się najbardziej bezczelny napad w dziejach runku sztuki.
Tego wieczoru całe miasto jest zajęte, gdyż trwają przygotowania do obchodów Dnia Świętego Patryka. Działające od 1903 roku muzeum stanowi chlubę Bostonu. Obiekt jest strzeżony przez dwójkę strażników. Jest środek nocy, gdy do drzwi dzwoni dwójka mężczyzn przebranych za policjantów. Przez domofon żądają, by ich wpuścić do środka, gdyż rzekomo otrzymali wezwanie o zamieszaniu na dziedzińcu obiektu. Jest wpół do drugiej w nocy, gdy dostają się do środka. Od razu stwierdzają, że ochroniarz przy drzwiach wydaje im się podejrzany i wyposażają go w kajdanki. Gdy zjawia się drugi ochroniarz, również on zostaje skuty. Teraz już wszystko jest jasne – to napad! Obaj ochroniarze zostają oklejeni taśmą pakową i uwięzieni w piwnicy. Od tego momentu dwójka złodziei ma swobodę w penetracji całego terenu muzeum.
Intruzi odwiedzają salę z kolekcją malarstwa holenderskiego. Wyrywają z ram drewniany autoportret Rembrandta. Zaraz po nim złodziejski nożyk wycina z ram bezcenny obraz – Burzę na jeziorze galilejskim (na zdjęciu). Na tym niezwykłym dziele holenderski mistrz upamiętnił samego siebie, odzianego w zieloną tunikę, stojącego wśród załogi i patrzącego wprost na odbiorcę. Zaraz po nim skradziony zostaje Vermeer, jeszcze jeden Rembrandt, a potem intruzi przenoszą swe zainteresowanie na malarstwo francuskie. Zwinięty zostaje obraz Maneta oraz pięć płócien Degasa. Skradzione obrazy są wynoszone w dwóch turach do zaparkowanego pod muzeum samochodu. Cała akcja trwa niecałe półtorej godziny. Złodzieje ewakuują się, mimo że na ścianach muzeum zostały jeszcze fanty w postaci obrazów Rafaela czy Botticelliego. Działają ostrożnie.
Policja zjawia się na miejscu dopiero po 8 rano. Od razu rozpoczyna się drobiazgowe śledztwo. Trwa ono miesiąc, dwa, dwadzieścia. Mija dekada, sprawdzane są kolejne ślady, ale nikt nie zostaje aresztowany. Trudno się pogodzić z prawdą, że był to najbardziej skuteczny napad w dziejach muzealnictwa. FBI przez lata nie wypowiada się na temat ewentualnych podejrzanych. Dopiero w 2013 roku publikuje oświadczenie, w którym twierdzi, że zna personalia złodziei. Dodaje do tego, że za napadem stała mafia i że obrazy zostały najprawdopodobniej sprzedane anonimowym kolekcjonerom z okolic Filadelfii zaraz po nadejściu nowego milenium. Brak przy tym informacji o tym czy śledztwo jest nadal prowadzone.
Pewne jest jedno – Burza na jeziorze galilejskim i inne obrazy od ćwierćwiecza pozostają niedostępne dla świata. Szacuje się, że ich rynkowa wartość wynosi około 500 mln dolarów.
Źródło grafiki: chinaoilpaintinggallery.com
W końcu się odnajdą, jak wszystko ukradzione przez prywatną inicjatywę, a nie całe państwa.