Rzadko się zdarza, żeby przedmiotu kolekcjonerskiego nie można było sprzedać. Nie chodzi o cenę, lecz o to, że nie ma odważnego, żeby przejąć na barki ciężar historii owego skarbu.
Skarb Sevsa to zbiór 14 późnorzymskich bogato zdobionych sreber, których wartość bywa szacowana na 200 milionów dolarów. Dzieje tej przeklętej kolekcji najeżone są spiskami, intrygami, podejrzanymi zgonami i postaciami spod ciemnej gwiazdy. Skąd wiadomo, że jest to zastawa Sevsa, czyli rzymskiego generała albo bogatego patrycjusza? Otóż na jednym z wchodzących w jej skład srebrnych talerzy znajduje się inskrypcja: „Niechże ci służą, o Sevso, wiele lat te małe naczynia i okażą się warte służyć także twoim potomkom”.
W czasach nowożytnych skarb Sevsa po raz pierwszy pojawił się w Londynie pod koniec lat 70-tych. Miał wystawioną licencję eksportową z Libanu, jak się później okazało, sfałszowaną, która mimo to umożliwiła kupno pewnemu kolekcjonerowi. Był nim markiz Spencer Compton of Northampton. Niespełna wówczas 40-letni dżentelmen, wielki mistrz loży masońskiej, wielbiciel kobiecej urody, a także bywalec wielu aukcji dzieł sztuki.
Jak na rasowego kolekcjonera przystało, Northampton przetrzymał przez dekadę kolekcję, nacieszył się nią, po czym w 1990 r. działający w porozumieniu z nim dom aukcyjny Sotheby wystawił ją w Nowym Jorku na pokaz. Był to zresztą jeden z nielicznych momentów, gdy ową kolekcję można było zobaczyć. Zanim bowiem doszło do aukcji mającej się odbyć w Szwajcarii, rządy Libanu, Węgier i Jugosławii złożyły w sądach amerykańskich pozwy z roszczeniami do znaleziska. Zablokowało to licytację, zaś sąd potrzebował trzy lata, żeby uznać, że prawowitym właścicielem skarbu Sevsa jest markiz Northampton.
Najprawdopodobniej skarb odnaleziono na Węgrzech, gdzie pod koniec lat 70-tych nastąpiły następnie tajemnicze zgony ludzi związanych z okryciem. Dochodzenie prowadził tam śledczy o barwnym nazwisku Bela Vulcan. Historia domniemanych spisków związanych z tą kolekcją jest dłuższa. Jedno jest pewne – markiz Northampton posiada kolekcję, której zapewne nie będzie w stanie sprzedać. Ilość problemów i roszczeń jakie mogłyby się pojawić, jest bowiem zbyt długa, by warto było ryzykować.
Pewnego dnia ktoś puścił plotkę, że to finansista węgierskiego pochodzenia, George Soros ma zamiar kupić kolekcję i przekazać ją następnie muzeum w Budapeszcie. Nie potwierdziło się to i do dziś trwa pat w sprawie skarbu Sevsa. Spoczywa on w bankowym depozycie, niedostępny dla badaczy. W 2006 r. skarb Sevsa został publicznie pokazany w londyńskim domu aukcyjnym Bonhams (na zdjęciu). Węgry i Chorwacja cały czas zgłaszają wobec niego roszczenia. Przypadek ten pokazuje też jak trudne jest rozsądzenie własności znaleziska z dawnych terenów Imperium Rzymskiego.
Źródło grafiki: nytimes.com
Ciekawy skarb, tylko jak na mój gust za mało w nim złotych elementów. Trudno byłoby mnie przekonać, że srebrne pierścienie to takie bógwico.
Wiadomość z maja 2014 jest taka, że Victor Orban wyłożył 15 milionow euro na zakup od niezidentyfikowanych handlarzy z Londynu 14 sztuk skarbu Sevsa. W ich skład wchodzą m.in. „Hunting Plate” i „Dionysiac Ewer”. Skarb miał być wystawiony w budapesztańskim parlamencie. Jak widać, pan Orban nie tylko zakłada chomąto na złodziejskie banki, ale dba również o odzyskiwanie dobra narodowego w sferze kultury.