Nastrój jest wypadkową wielu czynników podlegających w mózgu ważeniu przez złożony, lecz słabo rozpoznany algorytm, którego naturę możemy próbować rozpracować eksperymentalnie.
Zapewnienie odpowiedniej ilości i jakości snu poprawia samopoczucie. Podobnie smaczne jedzenie, szczególnie słodkości czy odniesiony sukces w pracy czy w sporcie. Odwrotnie działają stresujące czy traumatyczne sytuacje. Chemiczne modyfikatory typu kawa, alkohol, leki. Hormonalne typu PMS. To są te oczywistsze składniki nastroju, ale są też inne, mniej narzucające się. Kolory którymi się otaczamy w pomieszczeniach i przedmiotach, co skrzętnie wykorzystują marketingowcy, starając się wywołać odpowiednie emocje. Nasłonecznienie, a szczególnie jego brak jest bezpośrednio sprzężone z wahnięciem nastroju. Uśmiechanie się, nawet takie wymuszone, jak do klienta w sklepie, również potrafi działać pozytywnie na samopoczucie.
Pewnym zaskoczeniem jest za to skala wpływu emocjonalnie nacechowanych informacji, jakimi jesteśmy codziennie bombardowani w telewizji, gazetach i w internecie. Wydawać by się mogło, że mamy do tego dystans, że spływa po nas jak po kaczce, że wszystko jedno czy słucha się pozytywnych czy negatywnych komunikatów. Zadaje temu kłam eksperyment przeprowadzony przez naukowców Uniwersytetu Cornell i Uniwersytetu Kalifornijskiego z wykorzystaniem mediów społecznościowych.
W ramach tego doświadczenia, w losowo wybranej spośród anglojęzycznych użytkowników Facebooka grupy 689,000 osób, modyfikowano napływ newsów od znajomych. Założeniem eksperymentu było, że nie jest zmieniana w żaden sposób treść komunikatów. Na podstawie odpowiednich słów kluczowych automatycznie klasyfikowano komunikat jako pozytywny czy negatywny. Jednej podgrupie wstawiony przez naukowców algorytm faworyzował komunikaty pozytywne i wybierał ich więcej niż w tej samej podgrupie w zeszłym tygodniu. Druga podgrupa odbierała więcej komunikatów nacechowanych negatywnie, narzekania, wypadki, katastrofy. Następnie mierzono społeczną aktywność badanej grupy w podobny sposób na podstawie słów kluczowych.
Okazało się, że ładunek emocjonalny otrzymywanych komunikatów jest zaraźliwy i wprost wpływa na nasze własne samopoczucie. W grupie „negatywnej”, wzrosła tendencja do publikowania negatywnych wiadomości, a w grupie „pozytywnej” pozytywnych. Facebook musiał się potem gęsto tłumaczyć dlaczego wspomniani ludzie wieli udział w tym eksperymencie bez swoje wiedzy i zgody, choć po prawdzie w podobnym eksperymencie bierzemy udział codziennie. Nie znamy przecież kryteriów i wag, jakimi kieruje się Facebook czy Google i jakie naprawdę treści faworyzują, kosztem innych.
Źródło grafiki: pixabay.com