Na liście tajemniczych budowli z przeszłości zajmuje miejsce w czołówce. Precyzja wykonania tych murów przyprawia współczesnych kamieniarzy o zawrót głowy.
Sacsayhuaman to stanowiący twierdzę kompleks kamiennych murów znajdujących się w okolicach peruwiańskiego miasta Cuzco. Budowla znajduje się na wysokości 3700 metrów n.p.m. Mury ciągną się na długość 400 metrów i z lotu ptaka przypominają podobnież głowę pumy. Do ich budowy wykorzystywano głazy transportowane z oddalonego o 15 kilometrów kamieniołomu. W lokalnym języku nazwa tego miejsca oznacza „zadowolonego sokoła”.
Po tym krótkim opisie można by przejść do porządku dziennego nad istnieniem inkaskich ruin. Zwłaszcza że ich nowożytna historia jest dość dobrze znana. W 1536 roku przybyli tu Hiszpanie, pragnąc przejąć twierdzę. Inkowie stoczyli z nimi trwającą 10 miesięcy bitwę. Dzięki plątaninie komnat i korytarzy, bronił się tutaj bardzo pokaźny garnizon Indian. Nawiasem mówiąc, w pobliżu odkryto również pozostałości po sięgającej wcześniejszych czasów świątyni. Jednak tym, co szokuje jest kwestia wykonania Sacsayhuaman oraz celu w jakim to uczyniono. Obie te sprawy pozostają do dzisiaj zagadką. Zajmijmy się najpierw pierwszą z nich.
Liczące nieco ponad pięć metrów wysokości ściany złożone są z doskonale do siebie dopasowanych kamieni. Ich starożytni budowniczowie nie korzystali z zaprawy murarskiej. Mimo to, pomiędzy kamienie nie da się wsadzić choćby źdźbła trawy. Do tego dochodzi rozmiar niektórych bloków skalnych. W skład Sacsayhuaman wchodzą bloki andezytu liczące po 200 ton! W jaki sposób je transportowano, podczas gdy Inkowie nie znali koła? Brak na to pytanie odpowiedzi. Jakimi metodami przygotowywano kamienie i bloki skalne, by dopasowały się do siebie niczym puzzle? Tu również nie ma przekonującej hipotezy.
Cały kompleks nosi znamiona ośrodka rytualnego. Nie wiadomo jednak co dokładnie się tutaj działo i jakich latach. Wiadomo, że Cuzco było stolicą państwa Inków i wybudowanie właśnie tutaj centrum wierzeń miało sens. Sacsayhuacan tak dalece jednak odbiega od innych budowli Ameryki Prekolumbijskiej, ze każe zadać pytanie czy aby na pewno owo miejsce zbudowali Inkowie. Pewne cechy konstruktorskie mogą sugerować podobieństwo z położonym na południe, na terenie obecnej Boliwii Tiahuanaco. Tyle że tego ostatniego miasta nie zbudowała żadna ze znanych cywilizacji zamieszkujących Amerykę Południową.
Hiszpańscy konkwistadorzy próbowali rozmontować ruiny, na tyle na ile potrafili. Przed pierwszym podbojem kompleks posiadał trzy wieże z otaczającymi je koncentrycznymi murami. Je zdołano rozebrać. Reszta „zadowolonego sokoła” zadziwia do dzisiaj.
Źródło grafiki: pixabay.com
Wszystko wskazuje na to, że był jakiś inżynier, który zaprojektował, następnie zaplanował całość tak aby zużyć jak najmniej materiału minimalizując zarazem obróbkę a same cięcia były tak idealne, że stosowanie zaprawy w tym przypadku zaszkodziłoby „wieczności” budowli. Nasze murowane domy czy wieżowce przy tym to prehistoria.
Jak tego dokonali tak dawno?
Dzisiaj jakbym chciał uzyskać taki efekt to musiałbym przenieść wymiary kamieni do specjalistycznego oprogramowania, przy użyciu odpowiednich algorytmów program wyliczyłby jak stracić najmniej materiału ale wróć, komputerów nie było. Czy jest ktoś choć w stanie wyobrazić w jaki sposób mogli to zaprojektować?
Na jakimś sajcie przeczytałem, że „sexi mama”, bo tak w skrócie wymawia się tę trudną do wymówienia nazwę zostały wzniesione w XIV wieku. Wydaje mi się to bzdurą, zwłaszcza że na żadnym w większych portali nie znalazłem potwierdzenia powyższego.
Warto dodać, że Sacsayhuaman wyposażona było też w podziemną sieć korytarzy, równie wielką jak same wieże. Składała się z wielkiej ilości ulic i alei rozchodzących się we wszystkich kierunkach oraz mnóstwa identycznych drzwi.
Czytałem, że ze wzgórza, na którym zbudowana jest twierdza roztacza się przepiękny widok na dolinę i całe Cuzco. Budynki miasta i Plaza de Armas wydają się być na wyciągnięcie ręki. Po przeciwnej stronie na sąsiednim wzgórzu wznosi się biała statua Chrystusa z wyciągniętymi ramionami nad miastem. Wieczorem ruiny są podświetlone i wyglądają podobno nieziemsko.
Samo Cuzco jest tak samo obsobaczone turystycznie jak Kair.
Nikt nie ma pojęcia jak w ogóle wykonano budowle megalityczne, a już w szczególności te, których precyzja zadziwia do dziś. Artykuł tego nie mówi, ale obróbka kamienia w Sacsayhuaman to nie tylko tajemnica idealnego dopasowania: zadziwia również wygląd głazów – dlaczego są jakby „spuchnięte”? Ślady czego są wyciśnięte na ich powierzchniach i jak tego dokonano w kamieniu, skoro wygląda to tak, jakby ktoś wyciskał coś w plastelinie? Ten ostatni detal technologiczny pojawia się zresztą w wielu innych miejscach na ziemi.
Tak z ciekawości, gdzie konkretnie jeszcze? Bo o tym „napuchnięciu” kamieni pierwsze słyszę.
To nie jest jakieś naukowe stwierdzenie, ale moje własne spostrzeżenie, tyle tylko, że akurat w kwestii technologii wykonania nauka ma do powiedzenia niewiele więcej niż…każdy myślący i oglądający te megality.
To specyficzne wybrzuszenie obserwować można i w innych budowlach, choć może nie w takim stopniu – np. na Wyspie Wielkanocnej, na kawałku muru, będącego jedną z najstarszych budowli wyspy.
Dodatkowo w wielu podobnych miejscach zauważyć można w kamieniu dziwne, zagadkowe wypustki. Są one w wielu miejscach, ale zupełnie nie znana jest ich funkcja.
No dobra, a co proponujesz jako wyjaśnienie tego zagadnienia? 🙂
Nic 🙂 Nie mam bladego pojęcia jak to zostało wykonane. Nie umiem wyobrazić sobie wykonywania tego prostymi narzędziami, które uparcie wciskają w obraz historyczny naukowcy, jak również nie potrafię wyobrazić rzeczywistego procesu technologicznego, który posłużył do wykonania budowli.
Kamienie wyglądają jakby przed połączeniem były miękkie – w bardzo wielu miejscach widać charakterystyczne „wgniecenia” – co ciekawe bardzo często występujące w dolnej części kamieni.
Jeśli miałbym posłużyć się porównaniem: sprawa precyzyjnie wytworzonych megalitów przypomina mi układankę, w której nie dysponujemy najważniejszymi częściami – wyraźnie widać, że ten obraz nie trzyma się kupy, bo czegoś w nim brakuje, a znowuż obraz ten składany na siłę, przez naukę, wydaje się być komiczny, karykaturalny.
Jedno jest pewne: Atlantydami nie byli. Budowniczowie piramid w Gizie korzystali z zaprawy.
Jeśli by korzystali, to można by ustalić wiek piramid. Nie korzystali. Kamienie były układane bez spoiwa.
nie znając koła można transportować na ściętych pniach drzew…ale mi zagadka..tak robili już w starożytnym Egipcie…ponadto kamienie mogły nie być aż tak dopasowane jak powstawały, jednak leżąc tyle tysięcy lat, same się dopasowały, grawitacją, ciśnieniem, ruchami skorupy ziemskiej-tektonicznymi, nawianiem osadów do środka przerw…wystarczy pomyśleć i nie płacić po 10tys. za osobę na wycieczkę do Ameryki Południowej…poszukajcie lepiej komnaty bursztynowej Hitlera ;o) zaraz a może to też przyciąga turystów? kup sobie lepiej bursztyn nad morzem i zaspokoisz rządzę ;o)
Komnata Bursztynowa nie fascynuje, bo wiadomo
a) że istniała
b) kto ją zbudował
c) z dużym prawdopodobieństwem wiadomo, że przepadła (zatonęła, spaliła się)
Tutaj wiemy tylko tyle, że ruiny istnieją. Co do murów spasowujących się grawitacją, to wydaje mi się, że owa grawitacja raczej powoduje ruch w dół, czyli zawalanie się/zapadanie budowli 😀
Kurde, przypominasz, że piramidy zbudowano dzięki palom drzewa. Thanks 🙂
Transport na ściętych pniach drzew, to znajomość koła
Kształt tych połączeń wydaje się być losowy. Z jednej strony taki mur jest mocniejszy, ale z drugiej bardzo utrudnia planowanie i obróbkę. Jedyny powód jaki mi przychodzi do głowy to oszczędzanie materiału. Robili to z dostępnych bloków nie dzieląc ich, ale dopasowując w jakiś sposób do siebie. Jeśli mieli jakąś dobrą technikę wyrównywania boków tych kamieni cała trudność polegała na wyliczeniu, dopasowaniu kształtów do siebie i utrzymaniu ich podczas obróbki. Samo cięcie wykonywali linami nasączonymi kryształkami (korundu?) pracującymi w kierunku grawitacji w konstrukcji drewnianych prowadnic, a kamień obracany i unieruchamiany pod spodem do każdego cięcia.
Dziękuję specjalistom od kamieniarki starożytnej za wyjaśnienie technologii obróbki kamienia 😉
Kamienie leżały tysiące lat i „same się dopasowały grawitacją”? A to ciekawe założenie. Ok, to powiedz ile konkretnie tysięcy lat mogły leżeć i się dopasowywać. Wyjaśnię Ci, że akademicy umieszczają budowę Sacsayhuaman 600 lat temu…No dobrze, ale powiedzmy, że jest starsza: ile tysięcy lat „leżakowania” powoduje „dopasowanie” (choć to złe słowo – tu powinno być użyte: „sprasowanie”, „sklejenie”) kamieni? Kilka? Kilkanaście? Jeżeli aż tyle no to powstaje inny problem: Kto postawił w tak zamierzchłej przeszłości cały kompleks, używając prymitywnych narzędzi?
A to na przykład:
„Samo cięcie wykonywali linami nasączonymi kryształkami (korundu?) pracującymi w kierunku grawitacji”
Sugerujesz, że nawet olbrzymie i ciężkie kilkudziesięciotonowe głazy obracano sobie jak chcieli, żeby cięcie było zgodne z kierunkiem ciążenia? Przecież wiele z tych kamieni jest obrobionych z każdej strony. Ta technologia ponadto absolutnie nie wyjaśnia tej precyzji.
Teoria „leżakowania” kamieni to interesujący przykład jak sceptycy stają się czasem bardziej odjechani od najbardziej zatwardziałych zwolenników spiskowej teorii dziejów 🙂 Myślałem sobie o Sacsayhuaman i moim zdaniem jedynym wytłumaczeniem fenomenu może być zaginiona wiedza starożytnych. Musieli umieć przygotowywać te kamienie w sposób, który następnie został zapomniany na wieki. Tu znów pojawia się koncepcja Atlantydy, ale nie rozumiana jako siedlisko ufoków czy bogów, lecz rozwinięta cywilizacja, która w wyniku kataklizmu zniknęła. Przetrwali za to depozytariusze jej kulturowego i technicznego dziedzictwa, dzięki którym udało się stworzyć cuda Starożytności.
Był też artykuł o „gwiezdnych wrotach” w Andach., ale w ich przypadku nie było mowy o kosmicznej precyzji wykonania.
Największy głaz w Sacsahuaman waży 300 ton, a inny jeden z równie ciężkich ma 32 różne płaszczyzny, a i tak to jest tak idealnie dopasowany do otaczających go bloków. Już nie chodzi o kwestię nawet ciosania tych bloków, tylko o dopasowanie ich w tak idealny sposób. Poza tym mur ten stoi bez żadnej zaprawy, jest niezniszczalny mimo ze leży kamień na kamieniu, a wysokość muru w niektórych miejscach sięga 20 metrów. A gdzie ja odpowiadam na swoje tezy? Pytam się tylko jak to zbudowano, nic nie sugeruję. Potrzebna jest cała historia, aby to zrozumieć – od momentu wydobycia tych głazów aż po moment idealnego ich ustawienia na wysokości 10 – 20 metrów tak że ostrze noża nie wchodzi pomiędzy sąsiadujące kamienie.
Rozwiązanie wydaje się mega proste. Gotowe struktury kamieni (puzzli) poprzenosili na miejsce „twierdzy/kultu” z miejsc gdzie się uformowały. Jeżeli na google maps popatrzysz na przykłady na świecie takich budowli to wszystkie są ze skały bazaltowej, blisko wulkanów i często w okolicach wody (jezioro, morze). Kamienie zostały uformowane przez siły natury w wyniku wychładzania się magmy (artykuł o formowaniu się takich struktur można znaleźć na wiki – https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_places_with_columnar_jointed_volcanics#South_America. Nie ma tu nic niezwykłego. Ale oczywiście jeżeli ktoś woli kosmitów to jego wola 🙂 Każdy ma prawo do swobodnego myślenia…
A tu jak na złość granit