To, że rzeczywistość jest ułudą, niczym cienie na ścianie jaskini, głosił już Platon w czasach starożytnych. Dzisiaj naukowcy rozpatrują hipotezę świata jako komputerowej symulacji.
Naukowcy próbują zbudować model wycinka wszechświata, póki co udaje się to w skali molekularnej, po to, by zbadać w nim prawa fizyki, w szczególności wszelkie ograniczenia jakie występują w symulacji, np. maksymalna energia naładowanych cząstek promieniowania kosmicznego. Następnie próbują podobne ograniczenia odnaleźć w rzeczywistym świecie, co mogłoby świadczyć, że tkwimy w środku wielkiego programu komputerowego.
Pewne cechy rzeczywistości zdają się potwierdzać, że tak może być. Relatywistyczne ograniczenie wszelkich prędkości obiektów względem siebie do poziomu prędkości światła wynikające z ogólnej teorii względności jest dobrym tego przykładem. Relatywistyczne zwolnienie czasu obiektu poruszającego się z wielką prędkością. Nieokreślone stany w mechanice kwantowej, które ustalają się w momencie kiedy do układu wprowadzamy obserwatora. Wszystko to pachnie symulacją, jakby wielki komputer, który liczy kolejne stany wszechświata nie był w stanie przetworzyć szybciej informacji oraz oszczędzał na obliczeniach tam gdzie nikt aktualnie nie patrzy.
Przyjęcie hipotezy, że nasza rzeczywistość jest numeryczną symulacją rodzi więcej pytań niż odpowiedzi, a także pewne ciekawe implikacje. Na początku było słowo, czyli informacja. To co nazywamy Wielkim Wybuchem, mogłoby być uruchomieniem programu, pierwszymi bitami w pamięci, pierwszymi obliczeniami. Czas to wtedy po prostu iteracje obliczeń następnego stanu wszystkich cząstek we Wszechświecie, dla naszej świadomości odczuwalny w sposób ciągły, faktycznie mógłby być dyskretny. Podobnie jak widzimy ruchomy obraz w telewizorze, mimo że to sekwencja statycznych obrazów wyświetlanych w tempie dwudziestu pięciu na sekundę. Rzeczywistości alternatywne to liczone równolegle rozwidlenia decyzyjne w programie. W symulowanym wszechświecie bardzo prawdopodobne byłoby, że wszystkie nasze działania, te dobre i te złe, nasze myśli, to co widzimy i czujemy byłoby gdzieś zapisane. W końcu ktoś, kto realizowałby eksperyment na taką skalę chciałby mieć wgląd, gotowe materiały do analizy i ewentualnych poprawek w przyszłości.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Te nieokreślone stany w układzie, do którego wprowadzimy obserwatora, to tzw. Zasada Heisenberga. Dla mnie to jedno z najciekawszych spostrzeżeń dotyczących naszej rzeczywistości. Traktuję je jednak nie jako uproszczenie wszechświatowego Superkomputera, ale jako umowną konstatację, że cała rzeczywistość jest rodzajem zupy. W tej zupie nie da się rozróżnić cząstek na najniższym poziomie, jest tam jedynie jakaś kleista maź zwana także falą elektromagnetyczną. Swoją drogą to jasne, że tak musi być, bo skoro cząstki składają się z cząstek, te z kolejnych cząstek, to co jest na końcu tego łańcucha? Właśnie owa zupa.
Wszechświat na pewno jest jakimś rodzajem komputera, pytanie tylko czy program komputerowy (my) jest w stanie poznać jego strukturę? 🙂
Polski profesor przedstawił myśl, że cały Wszechświat jest polem eksperymentalnym odpalonym po to, by doprowadzić do powstania Czegoś. I tylko o to tu chodzi. Żadnej wolnej woli, lecz kosmiczny ogródek.