Najbardziej tajemnicza księga świata, do dziś nieodszyfrowane pismo! Rękopis Wojnicza od równych stu lat wzbudza zainteresowanie historyków oraz specjalistów od kodów.
Cała historia rozpoczęła się na początku XX wieku, gdy do willi Mondragone pod Rzymem przybył antykwariusz z Nowego Jorku. Nazywał się Willfried Voynich. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Michał Wojnicz. Był Polakiem pochodzącym z położonych na terenie Litwy Telszy. Razem z Ludwikiem Waryńskim działał w Proletariacie. We Włoszech Wojnicz nabył rękopis, który po raz pierwszy zaprezentowano szerokiemu światu w 1915 r. w Chicago. Na stole leżała pergaminowa księga oprawiona w skórę. Dokładnie 272 strony zapisane były dziwnymi symbolami oraz wypełnione obrazkami roślin i ludzi. Mówiono, że to może być średniowieczny zielnik. Sugerowano, że jedynie artysta pokroju Leonarda da Vinci lub Franciszka Bacona mógł stworzyć tak wyrafinowane dzieło sztuki, rzucić wyzwanie największym umysłom poprzez próbę stworzenia własnego rodzaju pisma.
W końcu głównym podejrzanym o napisanie rękopisu Wojnicza stał się angielski alchemik i fałszerz, żyjący w drugiej połowie XVI wieku Edward Kelley. Miał on sporządzić rękopis w celu zarobkowym, po to by dziwną księgę, będącą rzekomą pozostałością po zaginionej cywilizacji sprzedać cesarzowi. Dopiero w 2009 roku pozwolono odciąć od rękopisu kilka kawałków, umożliwiając tym samym datowanie go metodą radiowęglową. Nie było wątpliwości – pergamin na którym sporządzono rękopis Wojnicza powstał na początku XV wieku, sporo wcześniej niż urodzili się wszyscy wymienieni wcześniej ludzie. Znaleziono jeszcze coś. Otóż na jednej ze stron widniał obrazek zamku z nietypowymi „jaskółczymi” flankami. Z czasem ten typ budownictwa stał się powszechny, ale na początku XV wieku był znany jedynie w północnych Włoszech. To daje pole do dalszych badań na tajemnicą rękopisu Wojnicza. Być może już niewiele potrzeba, by poznać jego pochodzenie i twórcę.
Źródło grafiki: AWIP
Pierwszy historycznie odnotowany przypadek trollingu!
Prawdopodobnie rzeczywistość – jak zazwyczaj – okaże się brutalnie banalna i manuskrypt zostanie odczytany jako dziwaczny, zaszyfrowany, średniowieczny podręcznik zielarstwa, balneoterapii i astrologii, być może wymieszanej z jakąś odmianą Kabały. Ale istnieje też inna możliwość – ta bardziej niepokorna i fascynująca. Oto poznamy ślad prastarej cywilizacji, dowiemy się czegoś o roślinach nie rosnących na Ziemi oraz przeczytamy parę informacji na temat wspaniałej embriologicznej wiedzy, użytej niegdyś do stworzenia współczesnego człowieka.
Jest koleś, który twierdzi, że rozwikłał rękopis Wojnicza. To fiński biznesmen – Veikko Latvala. Tajemnica manuskryptu polegała na tym, że zapisano go używając sylab stworzonych przez fale dźwiękowe. Sylaby dźwiękowe miały pochodzić z języka hiszpańskiego oraz włoskiego i były zmieszane z sylabami dźwiękowymi języka jakim posługiwał się autor tekstu. Ten język był unikalnym dialektem używanym w starożytnym Babilonie. Autor manuskryptu nie potrafił zapisywać tego języka, więc do własnych potrzeb stworzył alfabet i zasób słów. Wg Latvali księga poświęcona jest życiu roślin, farmacji, astrologii, astronomii i medycynie. Zawiera także przepowiednie wybiegające setki lat w przyszłość.
Są też inne nieodczytane stare pisma. Na przykład: Proto-Elamicki, Dysk z Fajstos, Blok z Cascajal, Rongo-Rongo czy Kodeks z Rohońca.
O rongo rongo pisaliśmy: http://www.tunguska.pl/rongo-rongo/
Trudno mi skłonić się ku jednej tezie. Jednak osobiście uważam, że jest to sztuczny język, stworzony na potrzeby szyfru. Książkę mogą zrozumieć tylko wtajemniczeni. Ponadto zawarte ilustracje mogą być zmyłką autora. Książka może traktować zupełnie o czym innym niż wydaje się na pierwszy rzut oka. I tutaj pojawia się teza, że jest to dzieło o znaczeniu religijnym, należące do jakiejś sekty. Dla inkwizytora ta książka przypominałaby zwyczajną naukową pozycję wschodnią, a swoje prawdziwe oblicze objawiała tylko wtajemniczonym.
Ale ponad te wszystkie tezy nachodzi mnie jedno zwątpienie. Oto cytat:
„Ductus (czyli tempo, staranność i stopień nachylenia, z jakim litery zostały napisane) sugeruje, że skryba rozumiał, co pisze. Manuskrypt nie sprawia wrażenia, jakby każda litera miała być wymierzona przed naniesieniem jej na papier.”
Wniosek płynie z tego dość ciekawy. Mianowicie autor rozumiał co pisze i umiał pisać tym zawiłym alfabetem. Płynnie. Kaligrafując. Każdy powinien się domyśleć bez trudu jak ciężko jest opanować nowy alfabet, który tak znacząco różni się od ojczystego (zakładając że była by to łacina, choć nawet pisma dalekowschodnie nie są do niego podobne). Ktoś musiał więc poświęcić wiele trudu aby opanować ten „język”. A czegoś takiego dla siurpryzy żaden hochsztapler by nie odstawił. Nawet w celach wyłudzenia „dotacji” od łatwowiernego bogacza.
Jeszcze kwestia samej księgi. Została ona na welinie (pergamin z cielęcej skóry) który był bardzo drogim materiałem. Nie sądzę by w celu podrabiania konieczne było aż takie wykosztowanie. Z drugiej zaś strony księga nie była złocona, co jednak było bardzo popularne w owych czasach. Nawet księgi drukowane posiadały złocenia. Ta pozycja zaś takich zdobień została pozbawiona (przez autora/ów). Wyjątkowo drogi pergamin i brak złoceń. Jeżeli o mnie chodzi, widzę tu swoistą niekonsekwencję twórcy. Czy zamierzoną?
I jeszcze wrażenia dodatkowe. Autor był słabym iluminatorem. Rysunki są raczej słabe jak na tamten okres. Wersy są krzywe. Autor nie stosował więc standardowego zabiegu kopistów i pisarzy – rysowania poziomych linii pomocniczych (takich jak w zeszytach).
Reasumując. Dziwne to wszystko i niezrozumiałe. Więcej pytań niż odpowiedzi.
Ciekawe, że niektóre z tych rycin przypominają rysunki ludzi chorych na schizofrenię. Można je zobaczyć np. w książce A. Kępińskiego „Schizofrenia”. Zaś sztuczny język. Spotkałem się z tym zjawiskiem. Właśnie chory ze zdiagnozowaną schizofrenią zapełniał dziesiątki zeszytów ciągami liter bez najmniejszego sensu. Co ciekawe sięgał przy tym często encyklopedii, jak gdyby chcąc uzupełnić jakieś informacje. Dodatkowo do swoich zapisków dołączał mapy wyrwane z różnych książek, również encyklopedii. Nigdy nie chciał wyjawić znaczenia ani nawet tematu swoich zapisków. Tych zeszytów były dziesiątki. Czy jest możliwe żeby manuskrypt Voynicha był również dziełem chorego umysłu? Z pewnością bardzo obdarzonego fantazją i wyobraźnią.
Na 95% jest to stworzony na zamówienie fake z epoki. W Renesansie płacono kupę kasy za takie cuda. W każdym piśmie świata pewne znaki występują częściej, a inne mniej często. W rękopisie Wojnicza nic takiego nie zachodzi.
Czy nie można zbadać tego DNA tego pergaminu, oraz określić gdzie żyło bydło z którego skóry go wytworzono? (metoda strontu).
Kto wie, czy nie wyjaśniono tej nurtującej sprawy 🙂
https://www.sciencealert.com/ai-may-have-finally-decoded-the-bizarre-mysterious-voynich-manuscript
https://www.youtube.com/channel/UC8LrN1tt6Xc3LTRgwwsCtaA?view_as=subscriber