Redirected to czarna komedia, oglądając którą szczególnie znajome klimaty poczują widzowie z byłych demoludów. Właściwie głównie oni są w stanie docenić to dzieło.
Trzech kumpli planuje szybko wzbogacić się kosztem miejscowego gangstera, zwanego Złotym Palem (Vinnie Jones) gdzieś na przedmieściach Londynu. Do skoku potrzebują czwartego, ten akurat ma poukładane życie, pracę, dziewczynę i nie chce mieć z tym nic wspólnego. Prawdziwi przyjaciele nie poddają się łatwo i wikłają go w tę aferę wbrew jego woli. Akcja nuworyszy o dziwo się udaje, udaje im się nawet z pieniędzmi dotrzeć na lotnisko. Niestety samolot, którym mieli lecieć do Malezji na ciężko zapracowaną emeryturę zostaje przekierowany na Litwę.
Na Litwie realizują się wszystkie najczarniejsze fobie jakie Zachód ma wobec Europy Wschodniej. Czwórka bohaterów poznaje fajne dziewczyny na dyskotece, które potem je oskubują. Wszyscy od taksówkarza, przez załogę karetki reanimacyjnej, po miejscowych policjantów uparli się, żeby Anglików wykiwać, oszukać i puścić w skarpetkach. Na dodatek Złoty Pal ze swoimi zbirami też zdecydował dołączyć się do zabawy, a nie zwykł przebierać w środkach.
Film został zrealizowany w koprodukcji angielsko-litewskiej, grają w nim aktorzy z obu krajów, choć główne role obsadzone są przez Anglików. Anglicy przedstawieni są z jednej strony jako przygłupy i nieudacznicy, z drugiej jako brutalne, bezmyślne karki. Litwini według filmu są jak jeden mąż skorumpowani, każdy kombinuje jakby okraść obcych, wszyscy na prowincji wyposażeni są w broń palną, a wiejskie wesela kończą się strzelaniną, zamiast swojskim okładaniem się sztachetami. Jest w pewnym momencie polski akcent, jeden z bywalców knajpy pożycza Anglikowi telefon komórkowy, oczywiście za pieniądze, przy czym jego wypowiedzi gęsto szpikowane są łacińskim słowem oznaczającym krzywiznę.
Nie jest to arcydzieło, ale ogląda się wartko i bez przykrości. Film w krzywym zwierciadle pokazuje jak nas, Litwinów czy Polaków może postrzegać obywatel Zachodu. Choć czy rzeczywiście jest to aż tak nieprawdopodobne? Wysiadając z samolotu na Okęciu już w holu czekają taksówkarze naciągacze z własnej roboty „identyfikatorami”. Przejażdżka po mieście z taki dżentelmenem robi wyrwę w portfelu. A wesela, to akurat coś czego nie musimy się zupełnie wstydzić. Angielskie ceremonie dla garstki osób, często składkowe nijak się mają do naszych zastaw się, a postaw się ceremonii w których stołu uginają się od jadła i napitku, czasem dochodzi do rękoczynów, ale raczej jest po prostu wesoło.
Gdyby taki film powstał o Polakach, natychmiast poczulibyśmy, że ktoś nas z nas szydzi, szarga nasz wizerunek. A Litwini widać nie mają z tym problemu, bez kompleksów potrafią śmiać się z siebie oraz z innych. Nie wstydzą się pokazać w filmie rozpadającej się wiejskiej szopy czy jej gospodarza odzianego w dresik ledwie obejmujący brzuch. Takie szopy i tacy faceci również są na Zachodzie, nie wszyscy możemy być książętami, wręcz większość z nas jest zwyczajna i nie jest to nic złego.
Źródło grafiki: Wellington Films