W sytuacji kiedy prawdziwa turystyka orbitalna ciągle odsuwa się w czasie, warto się pochylić nad tańszym i bezpieczniejszym zamiennikiem.
Wydawało się, że już w tym roku za rownowartość 200,000 USD będzie można polecieć na widokowy lot orbitalny z VirginGalactic Richarda Bransona. Niestety, awaria hamulca aerodynamicznego podczas lotu naddźwiękowego, wybuch statku kosmicznego i śmierć pilota podczas testów pod koniec 2014 roku odsunął komercyjne wycieczki załogowe w bliżej nieokreśloną przyszłość. W czerwcu 2015 roku wybuchła rakieta firmy SpaceX Elona Muska, przewożąca dwie tony sprzętu badawczego. SpaceX loty załogowe planował później niż VirginGalactic, natomiast w świetle awarii zostaną one jeszcze bardziej przesunięte w czasie.
Jasnym jest, że prywatnymi rakietami prędko nie polecimy w bliski kosmos, przynajmniej dopóki nie zostanie zapewnione bezpieczeństwo ludzi na pokładzie. Możemy natomiast obejrzeć krzywiznę Ziemi oraz czerń przestrzeni kosmicznej wykorzystując technologię balonów helowych. Takie balony są wypierane na wierzch atmosfery, niczym kostki lodu na powierzchnię wody w szklance. Nie będą to prawdziwe loty w kosmos, do umownej granicy 100km, bo atmosfera nie sięga aż tak daleko. Siła wyporu atmosfery może wynieść nas maksymalnie na 30-parę kilometrów.
Jedną z firm, która pracuje nad takim modelem turystyki prawie-kosmicznej jest WorldView, która ma już oblatany bezzałogowo prototyp kapsuły z systemem podtrzymania życia dla dwóch pilotów oraz sześciu pasażerów. Na maksymalnej wysokości kapsuła musi zapewnić ciśnienie, tlen oraz odpowiednią temperaturę dla załogi.
Choć loty będą niższe, to odbywać się będą w nieporównanie większym komforcie. Kapsuła będzie wyposażona w barek, serwujący ulubione drinki, będą serwowane posiłki, prawdopodobnie lepsze niż w tradycyjnych liniach lotniczych, będzie także dostępna toaleta. Stosunkowo duże okna zapewnią doskonałe widoki. Sam lot będzie łagodny, majestatyczny wręcz, naturalne wznoszenie trwa dwie godziny, potem dwie godziny widoków, a następnie dwie godziny opadania na skrzydle przypominającym paralotnie. A wszystko to za cenę 75,000 USD, przy planowanej dostępności w 2016 roku. Trudno taką kwotę nazwać powszechnie dostępną, choć pewnie ceny w miarę rozwoju tej dziedziny turystyki spadną, aktualnie jest to kwota porównywalna z biletem wstępu na Everest od strony Nepalu. Jedyna niedogodność lotu balonem stratosferycznym to nieprzewidywalność miejsca lądowania, które może być oddalone o setki kilometrów od miejsca startu i będzie zależne od kaprysów wiatrów.
Źródło zdjęcia: worldviewexperience.com