Filmowa historia przedstawia kapitana jako bohatera. Tymczasem prawdziwy kapitan, według załogi autentycznego porwanego statku, był zgoła inny.
'Kapitan Phillips’ bazuje na historii porwania w 2009 roku masowca Alabama linii Maersk przez somalijskich piratów. Tytułowy bohater w filmie poświęca się, żeby ocalić załogę, stawia ich życie ponad swoje własne.
Epilogiem prawdziwej historii porwania Alabamy były pozwy członków załogi wobec armatora o 50 milionów dolarów odszkodowania za umyślne narażenie życia. Pozywający zarzucali kapitanowi, że mimo ostrzeżeń, aby trzymać się co najmniej 600 mil morskich od brzegów Somalii, ze względu na zagrożenie pirackie, ten umyślnie zrobił skrót, biorąc kurs odległy tylko o 300 mil morskich od brzegu. Filmowy Phillips wspomina, że trzeba jak najszybciej dowieźć ładunek. Trudno uniknąć pytania czy gdyby prawdziwy kapitan zadbał o bezpieczeństwo bardziej niż o premię za szybką dostawę, to udałoby się uniknąć traumatycznych przeżyć na morzu.
Filmowy Phillips, grany przez Toma Hanksa to spokojny, swojski gość, tak go też kojarzymy aktora z dorobku kinowego. Już na wstępie widzimy jak osobiście dogląda czy statek jest bezpieczny, poprawia zaniedbania, pogania do pracy leniwych marynarzy, którzy plotkują w mesie przy kawie, potrafi zapanować nad niewyrobioną załogą, słowem – ucieleśnienie ideału kapitana.
Prawdziwa załoga wspomina pierwowzór filmowej postaci jako człowieka aroganckiego, przekonanego, że ma zawsze rację. Mimo otrzymania siedmiu maili ostrzegających, z informacją że w minionych trzech tygodniach 16 masowców zostało zaatakowanych przez piratów, a 8 porwanych dla okupu, pcha statek na niebezpieczne wody, niemal wystawia go piratom na tacy.
A co na to sam prawdziwy kapitan Phillips? Prostuje pewne nieścisłości filmu, natomiast generalnie pozwala się podziwiać. Został okrzyknięty bohaterem narodowym, napisał książkę o tych wydarzeniach, spotkał się z prezydentem Obamą, a w procesie załoga kontra armator jest świadkiem obrony. Pozostaje czekać na werdykt sądu.
To, co w filmie najbardziej uniwersalne, to wyświechtane frazesy używane przez obie strony konfliktu. Somalijscy piraci, którzy właśnie dokonali abordażu, wielokrotnie zapewniają kapitana Phillipsa oraz jego załogę, którą trzymają na celownikach swoich kałachów, że wszystko będzie dobrze. Podobnie gorliwa w zapewnieniach jest marynarka wojenna i komandosi amerykańscy, szykujący się do wystrzelania piratów jak kaczki. Wniosek jest prosty: jeśli w podobnej sytuacji ktoś zapewnia Cię, że wszystko będzie dobrze, znaczy trzeba szykować się na niezły pasztet.
Źródło grafiki: nypost.com
Zabawne, gość z lewej ma bielsze zęby i bardziej żółtą twarz, niż ten z prawej. Photoshop? 😉
Hubi-po prostu ten po prawej to słynny aktor..kasy jak lodu więc i wygląda jak z photoshop’u :>