W grudniu roku 1968 człowiek po raz pierwszy w historii opuścił okolice naszej planety. Apollo 8 oddalił się od orbity okołoziemskiej i pomknął w ramiona kosmosu.
Program Apollo rozpoczął się od tragedii. Zimą 1967 r. trójka astronautów spłonęła wewnątrz kabiny statku kosmicznego zanim ten zdołał oderwać się od ziemi. To traumatyczne wydarzenie nie przerwało jednak próby realizacji obietnicy Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, żeby do końca dekady umieścić człowieka na Księżycu. Kolejne misje Apollo były bezzałogowe, aż w końcu Apollu 7 poleciał z trójką astronautów, lecz tylko na orbitę okołoziemską. Ekipa przebywała na orbicie całe 11 dni, testując łączność i możliwości wykonywania manewrów. Przygotowywali grunt dla tego, co się miało wydarzyć już dwa miesiące po ich powrocie na Ziemię.
Jedną z rzeczy budzących wówczas ciekawość i drżenie serca była niewidoczna strona Księżyca. Przypomnijmy, że ziemski satelita jest tak ustawiony względem naszej planety, że jego część pozostaje cały czas niewidoczna. Jeszcze w XIX wieku szkicowano ryciny przedstawiające różne fantastyczne stwory jakie miały się kryć na owej „ciemnej stronie Księżyca”. Co prawda dziesięć lat przed wylotem Apollo 8, radziecka sonda Łuna 3 sfotografowała ją i na przesłanych zdjęciach nie widać było nic szczególnego, ale to nie to samo co zobaczenie jej własnymi oczami.
Apollo 8 startował do lotu z samym modułem dowodzenia, bez modułu księżycowego, który wykorzystywała potem załoga Apollo 11. Dowódcą misji był Frank Borman, człowiek bardzo sprawny fizycznie, a jednocześnie dobrze wykształcony. Były pilot myśliwców, stabilny psychicznie, świetnego zdrowia. Wydaje się, że gdyby NASA w tamtym czasie leciała na Marsa, dowódcą załogi powinien być właśnie Borman, nie Neil Armstrong czy Eugene Cernan. Jego podkomendnymi w misji Apollo 8 byli William Anders oraz James Lovell, ten sam którego zagrał Tom Hanks w opartym na prawdziwych wydarzeniach filmie Apollo 13.
Borman dostał odpowiednie rozkazy i wiedział, że misja musi się powieść, bowiem ZSRR ze swym programem Zond deptał USA po piętach. Sowieci planowali wysłanie na orbitę okołoksiężycową ludzi, trzeba więc było się spieszyć, gdyż każdy miesiąc mógł być decydujący.
Apollo 8 leciał z Ziemi w kierunku Księżyca przez 3 okrągłe doby. Rankiem 24 grudnia, po wcześniejszym wykonaniu manewrów korygujących parametry kursu, załoga Bormana weszła na orbitę okołoksiężycową, na której miała przebywać przez 20 godzin. Gdyby coś poszło nie tak, polecieliby ku bezmiarowi Układu Słonecznego.
Obserwacja niewidocznej strony Księżyca nie przyniosła żadnych rewelacji. Astronauci nie widzieli Ziemi, lecz jedynie jednostajną, zrytą kraterami powierzchnię naszego satelity. Załoga zdała drogą radiową raport: „Księżyc jest z grubsza rzecz biorąc szary. Nie ma kolorów, przypomina nieco gładź szpachlową lub zmoczony wodą piasek na plaży. Morze Spokoju nie wygląda tak okazale jak widziane z Ziemi. Langrenus jest wielkim kraterem, mającym stożek w centrum”.
W końcu około godziny 16:00 czasu mierzonego z Florydy, nad szerokim horyzontem wyłonił się jakiś kształt. Frank Borman uniósł masywny, ważący dwa kilogramy aparat i zrobił nim czarno białe zdjęcie. Uchwycił na nim pierwsze w historii zdjęcie Ziemi wykonane z innego ciała niebieskiego. W tym czasie drugi z astronautów, William Anders szukał w popłochu kolorowej kliszy 70mm Ektachrome Kodaka. Drżącymi palcami załadował ją do zmodyfikowanego aparatu Hasselblad 500 EL.
Anders ustawił czas naświetlania na 1/250 sekundy, przesłonę na F11. Wcisnął przycisk. Mniej więcej o 16:39 wykonał pierwszą w historii kolorową fotografię Ziemi, jeden z najsłynniejszych obrazów XX wieku (na zdjęciu). Borman zdołał krzyknąć: „Rany, to jest wspaniałe”. Błękitna kropka rzeczywiście robiła wrażenie. Patrząc na nią dzisiaj, nie sposób nie docenić piękna miejsca w którym przyszło nam przebywać.
Film odtwarzający historię zrobienia zdjęcia Ziemi
Źródło grafiki: pixabay.com
Tutaj macie pełną wizualizację misji Apollo 8 ze strony NASA
http://www.youtube.com/watch?v=dE-vOscpiNc#t=252
Błona musiała mieć mega wysoką czułość, skoro w ciemności zrobił wyraźne zdjęcie na tak krótkim czasie.
A gwiazd nie widać