Henry Ford już w 1940 roku zapowiadał, że nadchodzą czasy fuzji aeroplanu i automobilu. Dlaczego więc wciąż nie można kupić porządnego samochodu latającego?
Ford już w 1926 r. chciał umożliwić przeciętnemu Amerykaninowi latanie do pracy. W tym celu zainwestował w prototyp lekkiego samolotu dla jednej osoby, zwanego 'Flying Fivver’. Media początkowo dały się porwać wizji pilotażu dostępnego dla każdego, natomiast po kraksie i śmierci oblatywacza prototypu nastroje się odmieniły. Ford wycofał się z biznesu lotniczego, natomiast nie przestał wierzyć w ideę fruwających pojazdów codziennego użytku.
Najprędzej wizja ta została zrealizowana w filmach science-fiction. W 'Piątym elemencie’ pojazdy wyglądające jak normalne samochody, bez widocznych skrzydeł, smug kondensacyjnych fruwają po wielopoziomowych powietrznych autostradach. W 'Blade Runner’ detektyw Deckard fruwa szykownym policyjnym spinnerem, napędem wydaje się być świetlny blask z tyłu pojazdu. Wydaje się to tak naturalne i praktyczne. Pojazdy startują pionowo, nie potrzebują lotnisk, pasów startowych, wystarczy kawałek płaskiego dachu czy zwykła droga asfaltowa. Pilotaż też nie nastręcza żadnych trudności, pojazdem kieruje się jak zwykłym samochodem, w domyśle resztą zajmuje się elektronika.
W świecie realnym niestety nikt jeszcze nie wynalazł napędu antygrawitacyjnego, który zmieściłby się w komorze silnika typowego samochodu. Techniki latania wykorzystywane przez konstruktorów marzących o fruwających czterech kółkach są zasadniczo trzy. Klasyczna samolotowa, gdzie siłę nośną dają sztywne skrzydła, helikopterowa gdzie wysokość zapewniają obracające się rotory oraz motolotnie, w których pojazd zawieszony jest na skrzydle z materiału.
Najbliższa wdrożeniu komercyjnego produktu jest firma Terrafugia z modelem Transition. Jest to lekki samolot i samochód w jednym, skrzydła składają się i rozkładają w minutę. Wyglądem nie zadowoli ani miłośników samolotów, ani samochodów, ale mieści się w garażu jak samochód i potrafi fruwać jak samolot, w kabinie jest miejsca na dwie osoby. Starty i lądowania trzeba wykonywać na lotniskach, a przy złej pogodzie można pokonać trasę na ziemi. Jako urządzenie hybrydowe jest bliższy samolotowi, ale to nie dziwi, wymogi konstrukcji i bezpieczeństwa w lotnictwie są większe. Dlatego też bardziej niż potoczny latający samochód, właściwsze jest określenie samolot jeżdżący.
Strona główna Terrafugia Transition
Źródło grafiki: Terrafugia
Ależ można. I to tuż za naszą granicą. http://www.aeromobil.com/
Piąty Element zawsz budzi dobre skojarzenia 🙂