Zrekonstruujemy opowieść, która mimo upływu lat robi furorę w internecie. Powiemy co na pewno wiadomo o rzekomej podwodnej strukturze niedaleko brzegów Kuby.
Cała historia rozpoczęła się na początku 2001 roku. Kanadyjska firma Advanced Digital Communications (ADC) prowadziło podwodne badania we współpracy z rządem Kuby. Na czele firmy stało małżeństwo pochodzącej z Rosji Paulinę Zelitzky i Paul Weinzweig. Działano w zachodnim krańcu wyspy, przy półwyspie zwanym Guanahacabibes.
Na głębokości około 600 metrów sonar odkrył dziwne struktury, które w pierwszej chwili zinterpretowano jako piramidy i mury zbudowane z bloków skalnych. Zelitzky stwierdziła co prawda wówczas, że nie odważy się powiedzieć czegokolwiek konkretnego zanim nie przeanalizuje danych, jednak prasa na całym świecie doniosła o wydarzeniu: wypowiadali się specjaliści z różnych dziedzin, a potem nadszedł 11 września i cały świat zainteresował się czym innym.
ADC próbowało w 2004 r. zdobyć fundusze na prowadzenie dalszych badań. Zebrało około 2 mln dolarów, po czym wyruszyło do dalszych prac, ale następnie ślad się urwał. Do dzisiaj nie można znaleźć informacji jakie były wyniki prac tej ekspedycji. Głównym problemem miała się okazać duża głębokość na której znajdowało się znalezisko. Od tego czasu Paulina Zelitzky nie powróciła już do badań nad tajemniczym miastem. Interpretowano to na dwa sposoby: albo całe odkrycie było od początku fałszerstwem, ewentualnie zostało zaplanowane, by zdefraudować wspomniane 2 mln dolarów, albo rząd USA przejął kontrolę nad znaleziskiem, zaś Zelitzky otrzymała ostrzeżenie, żeby się wycofać. Jeszcze inni szli dalej – według ich teorii spiskowych, Amerykańskie okręty podwodne odkryły to miejsce już w latach 60-tych, podczas kryzysu kubańskiego. Ale zostawmy to, powiedzmy co się dzieje obecnie z tą sprawą.
Ano, nie dzieje się nic. Zelitsky zajęła się innymi przedsięwzięciami. Z jej profilu w serwisie Linkedin wynika, że obecnie pracuje w firmie Fiber Sensys, działając w branży związanej z bezpieczeństwem osób i ochroną danych. Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, zwłaszcza że sama zainteresowana od dawna nie udziela już żadnych wywiadów. Jakoś nie ma też chętnych, by bardziej wnikliwie zbadać dno dookoła Guanahacabibes, po czym potwierdzić lub obalić teorię kanadyjskiego małżeństwa. Pozostają wykonane kilkanaście lat temu zdjęcia z sonarów. Analizowane przez specjalistów, okraszane są zwykle komentarzem w stylu „Faktycznie widać tutaj jakąś anomalię, ale trudno powiedzieć co to dokładnie jest. Przypomina trochę piramidę, ale pewności brak”. Ogólnie rzecz biorąc, nad tematem Guanahacabibes zapadła złowroga cisza.
Po drugiej stronie globu znajduje się istniejąca bez żadnej wątpliwości podwodna metropolia Shi Cheng, czyli Lwie Miasto (na zdjęciu). Chińczycy zatopili je w połowie XX wieku. Położone około 40 metrów pod poziomem morza, stanowi jedną z najbardziej wyrafinowanych atrakcji dla turystów w Szanghaju. „Chińska Atlantyda” nie budzi jednak aż takich emocji jak odkrycie Zelitsky, no bo skala nie ta, i korzenie powstania całkowicie poznane.
BBC o odkryciu podwodnego miasta u wybrzeży Kuby
Film pokazujący Pauline Zelitsky podczas pracy
Źródło grafiki: lovethesepics.com
Z drugiej strony, czy Atlantyda mogła się zapaść 600 metrów poniżej poziomu morza?