Zjawisko to jest obserwowane od początków XX wieku, głównie na terenie USA. Dużo zdarzeń zanotowano w słynnej kalifornijskiej Dolinie Śmierci.
Oto ciężkie bryły kamienne, często ważące setki kilogramów bez wyraźnej przyczyny przesuwają się po płaskich powierzchniach, pozostawiając za sobą ślady w gruncie. Po polsku owo zjawisko najlepiej opisują słowa „płynące kamienie”, będące dosłownym tłumaczeniem angielskiego „sailing stones”. Począwszy od lat 90. trwają badania nad tym fenomenem. Z grubsza rzecz biorąc, wyklucza się aktywność żartownisiów oraz jakiekolwiek łatwo wytłumaczalne pomyłki.
Płynące kamienie zdają się mieć podłoże w geologicznych procesach. Ale jakich? Najbardziej prawdopodobne wydaje się wyjaśnienie przyrównujące ten fenomen do ślizgania się po lodzie na lekko pochyłym terenie. W Dolinie Śmierci temperatury spadają do minus kilku stopni i na kamieniach pojawia się wówczas warstewka lodu. Potem takie kamienie zaczynają się przemieszczać po suchej, pozbawionej muld powierzchni. Wydaje się, że działanie żadnych innych sił, na przykład o podłożu magnetycznym, nie wchodzi tutaj w grę. Na zdjęciu płynący kamień na dnie wyschniętego jeziora Racetrack Playa w południowo-zachodnim krańcu Doliny Śmierci.
Sugerowane wyjaśnienie fenomenu
Źródło grafiki: amusingplanet.com
Rozwiązanie jest dość banalne. Na tych pustyniach często nocą są ujemne temperatury i powstaje normalna ślizgawka. Wieje wiatr i ruszają się kamienie. Powierzchnia jest równa jak stół. Ot cały sekret. Był o tym film w Discovery.
Tak, to jest już praktycznie wyjaśniona sprawa. Odpowiedź przyszła przypadkiem – gdy badacz natknął się on na miejsce kolizji dwóch głazów. Kolizja to w tym przypadku nawet złe słowo, bo kamienie nie zetknęły się ze sobą, lecz w niewielkiej odległości minęły się jakby odpychało je niewidoczne pole. Odkrycie to przypomniało naukowcowi o pewnym fenomenie dostrzeżonym dawniej na Arktyce. Dochodzi tam czasem do tego, że ważące wiele ton głazy wyrzucane są na powierzchnię przez morze – a dzieje się tak dlatego, że pokrywa je na tyle gruba warstwa lodu, że zyskują one wystarczającą pławność aby unosić się na falach.