Dokumenty filmowe przez wiele lat były wiernymi relacjami z rzeczywistości. Nie chciały być wywrotowe, lecz informacyjne. W latach 60-tych wszystko się w tej sferze odmieniło.
Wszystko zaczęło się w 1962 roku, kiedy Gualtiero Jacopetti (1919-2011) zrealizował „Pieski świat” (Mondo Cane). Nie był to stricte dokument, lecz może quasi-dokument, który otworzył drogę do powstania filmów, w których przemoc i okropności występowały w nieznanym dotąd wymiarze.
Jacopetti zabrał ze sobą kamerę i zaczął jeździć po świecie skupiając uwagę na różnych dziwnych zjawiskach. Zjawił się na przykład na atolu Bikini, gdzie przyglądał się zmutowanym żabom, które niczym ptaki siedziały sobie na gałęziach i wielkimi jak piłki tenisowe ślepiami spokojnie patrzyły w kamerę. Ten wstrząsający obraz był prawdziwy — żadne poruszane na żyłkach nietoperze jak z filmów Hammera ani poddane drobiazgowemu makijażowi monstrum Frankensteina. Jacopetti namówił także na zwierzenia poławiaczy pereł, których w trakcie ich pracy zaskoczyły rekiny. Ludzie bez rąk, nóg, często z wielkimi bliznami na klatce piersiowej, siedzieli na piasku i opowiadali o życiu i oceanie. Wszystkie te wydarzenia komentował zza kadru spokojny głos narratora, co stało się później regułą dla dziesiątków naśladowców. Film podejmował też wiele pozbawionych drastyczności tematów, takich jak zjazd miłośników Rudolpha Valentino czy reportaż z pracowni malarza, którego modelki pomazane farbą, ocierając się o szyby „malują” obrazy. Pieski świat okazał się popularny na całym świecie, wliczając Polskę, gdzie władza komunistyczna bez większych problemów wpuściła go na ekrany.
„Pieski świat” jako całość reprezentował wysoki poziom artystyczny i unikał zarzutów o „eksploatowanie” ludzkiego nieszczęścia i rzucania go na pożarcie wygłodniałym widzom. Kamera Jacopettiego przekroczyła jednak intymne granice i zajrzała w miejsca, w które nikt wcześniej nie odważył. Jak się jednak okazało, w przyszłości rzesze naśladowców miały korzystać wyłącznie z najbardziej brutalnych fragmentów „Pieskiego świata”.
W 1963 roku Jacopetti wraz ze swoim współpracownikiem Franco Prosperim (1928-2004) realizują „Mondo Cane 2”. Już pierwsza scena tego quasi-dokumentu pokazuje, że tym razem chodzi już tylko wyłącznie o epatowanie przemocą. Oto obserwujemy szczekające psy. Szczekające, ale jednak nie do końca. Słychać bowiem wyraźnie, że coś nie tak jest z ich głosami. Kamera podjeżdża bliżej i wówczas widać, że ich gardła obwiązane są bandażami, ponieważ wycięto im struny głosowe.
Żeby zrozumieć, co zrobił Jacopetti, trzeba sobie uświadomić, że największym tabu jakie sobie można wyobrazić, którego film przez wiele lat swego istnienia unikał jak ognia, była śmierć, a ściślej mówiąc intymność towarzysząca momentowi odejścia człowieka z tego świata. Ludzie oglądali śmierć na ekranie i czytali o niej w książkach, nigdy jednak nie były to śmierci prawdziwe. Gdy w 1963 roku kula zamachowca dosięgła prezydenta Kennedy’ego przejeżdżającego właśnie przez Elm Street, Life Magazine nie zdecydował się wyemitować amatorskiego filmu nakręconego przez człowieka stojącego blisko zdarzenia, pokazującego w zbliżeniach moment, jak czaszka prezydenta pęka, ukazując znajdujący się pod spodem mózg. Materiał ten został pokazany w amerykańskiej telewizji dopiero w 1975 roku, zaś w różnych dokumentach rekonstruujących wydarzenia tego upalnego dnia w Dallas, cały czas widzowie oglądają to samo ujęcie z oddalenia. Tabu pozostało nietknięte.
Tymczasem w kolejnych mondo śmierć została obdarta z przynależnej jej intymności, wyciągnięta na światło dnia i opatrzona plakietkami niczym zwierzę w zoo. Jacopetti godząc się na sfilmowanie samobójstwa (któremu, jak ustalono w trakcie prowadzonego we Włoszech śledztwa, mógł próbować zapobiec), symbolicznie otworzył nową epokę. Epokę, w której telewizja dla zdobycia widzów będzie gotowa na wszystko.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
W wielu krajach (w tym we Francji) dzieło miało problemy z cenzurą czy nawet zostało zakazane. Jeden z recenzentów magazynu ,,Cinema” tak pisał o filmie Jacopettiego: ,,Można nie lubić takich filmów, ale mimo wszystko Mondo Cane – Pieski świat istnieje. Można zarzucić reżyserowi przekroczenie granic przyzwoitości i dobrego smaku, ale filmu nie można przemilczeć. Nie można, gdyż jest dziełem zbyt żywotnym i pasjonującym, a dokumenty, które odkrywa, zbyt są osłupiające”. Do dziś obraz włoskiego reżysera pasjonuje i budzi grozę, ale żaden z widzów i krytyków nie przejdzie obok niego obojętnie. A przecież właśnie o to twórcom chodziło. Nie wszyscy odbiorcy i krytycy zdają sobie sprawę lub nie chcą dopuszczać do siebie myśli, że istnieje obok nas ,,pieski świat”.
Jacopetti żył prawie 100 lat, zszedł dopiero w 2011 roku. Jak widać mondo ani snuff mu nie zaszkodziły 🙂