W marcu 1992 roku dokonała się niespotykana nobilitacja horroru filmowego. Podczas gali wręczania Oscarów niespodziewanym bohaterem okazał się Anthony Hopkins.
Owacje dotyczyły roli Hannibala Lectera, za którą aktor właśnie otrzymał statuetkę — jedną z pięciu, jakimi uhonorowano film Jonathana Demme. Milczenie owiec otrzymało Oscara między innymi w kategorii najlepszy film, co pozostaje do dziś jedynym tego rodzaju przypadkiem w historii kina. Horror został wreszcie oficjalnie doceniony, czego efekty kilka lat później stały się bardzo widoczne.
Kim był ów postrach masowej publiczności końca XX wieku? Narodził się, jak zresztą większość fikcyjnych psychopatów, na kartach powieści. Jego postać wymyślił amerykański pisarz Thomas Harris i przedstawił publiczności w trylogii Czerwony smok (1981), Milczenie owiec (1988) oraz Hannibal (2000). Później dopisał jeszcze kolejną część, zatytułowaną Hannibal Rising.
Ewoluuje w nich sposób przedstawienia Lectera. W pierwszej powieści jawi się on jako stłamszony geniusz zbrodni. Pochwycony i osadzony za kratkami, stanowi źródło informacji dla policjanta prowadzącego sprawę seryjnego mordercy. Podobnie ma się rzecz w Milczeniu owiec, tyle tylko że do pewnego momentu. Hannibal spotyka tutaj swoją maskotkę, agentkę Clarice Starling, którą stylem wielu psychopatów upatruje sobie na powiernika gotowego słuchać opowieści o fragmentach jego mrocznej psychiki. Po kilku rozmowach dojdzie do tego, że Clarice zacznie go postrzegać jako dżentelmena. Co prawda zjada od czasu do czasu kogoś na śniadanie, ale — jak agentka tłumaczy swojemu koledze z FBI — „Na pewno po ucieczce nie przyjdzie po mnie, by się zemścić. Uznałby to za niegrzeczne”.
W Milczeniu owiec odbiorca obserwuje akcję oczami Starling, zaś kanibal ciągle jeszcze pozostaje w tle — wykorzysta zamieszanie wokół ściganego przez policję seryjnego mordercy znanego jako Buffalo Bill i ucieknie. Zmieni się to w Hannibalu, gdzie na rozpoznanego we Florencji kanibala rozpocznie się polowanie i to na nim skupi się cała uwaga narracji. Oto widać na przykładzie trylogii Harrisa, jak dokonała się w horrorze ewolucja przejścia od psychopaty „obcego” do niemalże przyjaciela rodziny, który poświęci się odcinając sobie własną dłoń, byle tylko nie skrzywdzić „swojej starej przyjaciółki” Clarice Starling! Ten przykład jak w pigułce pokazuje, co się wydarzyło w horrorze na przestrzeni całego wieku.
Lecter przerażał i fascynował publiczność niezależnie od perspektywy z jakiej był przedstawiany, lecz głównie poprzez to, kim był. A stanowił mieszankę wszystkiego, co sprawdzone w horrorze. Podobnie jak Dracula, Hannibal Lecter posiadał głód ludzkiej krwi; niczym Frankenstein, był bystrym, choć szalonym naukowcem; posiadał także dwie osobowości – cywilizowanego człowieka i dzikusa – co upodabniało go do Doktora Jekylla i Pana Hyde’a; wreszcie, niczym super dziwoląg z gabinetu osobliwości, został pochwycony i osadzony w czymś przypominającym klatkę z zoo.
Wszystkie powieści Harrisa zostały przeniesione na ekran. Najmniej znaną szerokiej publiczności ekranizacją jest oczywiście wersja Czerwonego smoka, nakręcona w 1986 roku przez Michaela Manna jako Manhunter. Co ciekawe, właśnie tę książkę krytyka poważa najbardziej. Pamiętając, że Czerwonego smoka Harris wydał w 1981 roku, można sobie uświadomić jak zmieniły się wymagania rynku w ciągu dwudziestu lat. W Hannibalu pisarz raczył odbiorcę opisem wyjadania przez Hannibala mózgu wciąż żywego nieszczęśnika.
Efektem uznania przez Akademię i sukcesu finansowego Milczenia owiec był wzmożony ruch w branży filmowej. Producenci odblokowali kurki z pieniędzmi i od tego momentu zaczęły powstawać szacowne horrory. Zaraz po Milczeniu owiec na ekrany weszły dwie wysokobudżetowe ekranizacje klasyków — Dracula Francisa Forda Coppoli oraz Frankenstein Kennetha Branagha. W 1996 roku Universal wyłożył zupełnie niespotykaną jak na komediowy horror sumę 30 mln dolarów na Przerażaczy Petera Jacksona. W tym samym roku Wes Craven osiągnął wielki komercyjny sukces Krzykiem, który w bardzo inteligentny sposób parodiował założenia wspomnianego wcześniej podgatunku zwanego slasherem. Dekadę zakończyły bijący rekord w historii kina zysków pojedynczego horroru Szósty zmysł oraz niskobudżetowy, aczkolwiek bardzo dochodowy żart z widzów — Blair Witch Project.
Horror znów się odrodził jak Feniks z popiołów.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Thomas Harris wyznał, że tak zwany dr Salazar – był też zapewne, jak przypuszcza sam pisarz, lekarzem więziennym – skrywał w sobie pewną głęboką i mroczną tajemnicę. – To właśnie dzięki Salazarowi stworzyłem postać jego kolegi i praktykanta w morderczo-kanibalskim fachu Hannibala Lectera – powiedział w wywiadzie Harris.