Możliwe, że na nasz piękny kraj mogą spaść szczątki zużytego europejskiego satelity GOCE. Na przyjęcie kosmicznych śmieci szykują się mieszkańcy Olsztyna i Łomży.
Europejska Agencja Kosmiczna ESA zbudowała satelitę GOCE w celu dokładnego zbadania pola grawitacyjnego Ziemi oraz przemieszczania się wody w oceanach. GOCE wystrzelono na stosunkowo niską orbitę 250km w marcu 2009 r. Początkowo planowano misję na 20 miesięcy, ale potem została przedłużona o kolejnych 18 miesięcy.
Na pokładzie satelity znajdują się dwa instrumenty pomiarowe – gradientometr do badania szybkości zmian przyspieszenia ziemskiego oraz odbiornik GPS do wyznaczania dokładnej pozycji satelity. Pozyskane przez nie dane są wykorzystywane do zrobienia dokładnego modelu sił grawitacji, czyli geoidy.
Geoida jest teoretyczną powierzchnią na której siła ciężkości jest stała. Powierzchnia ta nie pokrywa się z fizyczną powierzchnią ziemi, która ma różne ukształtowanie i różne gęstości materiałów pod powierzchnią. A jak się ma do tego cyrkulacja wody w oceanach? Jeśli przyjmiemy dla przykładu, że dno oceanu jest płaskie, to woda będzie płynąć niczym w rynnie tam gdzie jest większa grawitacja, czyli tam gdzie geoida jest niższa.
Aby pomiary były dokładne, satelita musiał lecieć nisko, z początkowej orbity 250km został obniżony do 210km. Przy tym ze względu na tarcie o szczątkową atmosferę na tej wysokości, utrzymanie stałej orbity wymagało korekt silnikami. GOCE chowa pod maską silnik jonowy, niczym z filmów science fiction. W baku miał zapas 40kg ksenonu, który zamieniany jest przez silnik w strumień jonów. Silnik jonowy nie ma mocy tradycyjnych silników rakietowych, jego impuls porównywalny jest do siły kilku spadających kropel, ale ma o niebo korzystniejszy współczynnik siły do masy, dzięki czemu satelita z powodzeniem robił korekty kursu przez trzy lata.
Paliwo się w końcu wyczerpało i GOCE leci po zacieśniającej się spiralnej orbicie na spotkanie z Ziemią. Im niżej zlatuje, tym większy jest opór powietrza i tym bardziej spirala się zacieśnia. Na pewnej wysokości to co się nie spali zostanie rozerwane na mniejsze kawałki. Z tony żywej wagi na Ziemię może doleci około 250kg i to w kilkudziesięciu kawałkach. Szanse że spadną na Polskę szacuje się na 0.15%. Najprawdopodobniej spadnie gdzieś do oceanu, który tak pilnie badał.
Pytania, których nikt w mediach nie zadaje są następujące. Dlaczego satelita nie ma mechanizmu bezpiecznego lądowania? Czy naprawdę nie można było zrobić kontrolowanej autodestrukcji, wyposażyć go w spadochron, w ostateczności zestrzelić tak by ze stuprocentową pewnością spadł na obszar niezamieszkały?
Tunguska galeria satelitów i sond
Więcej o ostatnim zjeździe GOCE na stronach ESA
Źródło grafiki: big.gov.uk
Szanse upadku na Łomżę, jak usłyszałem w radio, oscylują na poziomie 0,15%. Czyli jak 1 do 700. Słowem, nic nie spadnie na polskie ziemie 🙂
Pamiętam artykuł w Superku o tym jak z nieba spadła rolnikowi bryła lodu, w środku nieco brązowawa. Był to zrzut z toalety samolotu….
Zamiast nad Łomżą, sfajczył się po przeciwnej stronie globusa. Ech, te niedokładne pomiary 😉
O 23.42 10 listopada zgodnie z przewidywaniami odebrano sygnał sondy nad Antarktydą. GOCE znajdował się już niecałe 20 km od tzw. linii Karmana – umownej granicy kosmosu znajdującej się 100 km nad Ziemią. Temperatura na pokładzie wynosiła ponad 84°C! Jak się później okazało, były to ostatnie informacje, jakie udało się uzyskać o satelicie. Żadnej stacji łącznościowej na Ziemi nie udało się ponownie nawiązać z nim kontaktu.Prawdopodobnie urządzenia pokładowe przegrzały się, a w konsekwencji uległy wyłączeniu. W tym czasie satelita jeszcze raz, tym razem w milczeniu, przeleciał nad stacją Troll nad Antarktydą, by kilka minut później, ok. 1.16 czasu polskiego, spłonąć w atmosferze w okolicach Falklandów u wybrzeża Ameryki Południowej. Brak do tej pory raportów obserwacyjnych potwierdzających to zdarzenie, jednak mimo to niemal pewne jest, że satelita już nie istnieje.
Zawsze nas omijają takie gwiezdne wydarzenia. A kosmici to lądują w zasadzie tylko w U.S.A. Ech, daleko nam do wielkiego świata…
O Emilcinie i Jarnołtówku się nie czytało… ;->