Steve McQueen był wielkim aktorem, a zarazem człowiekiem o słabym kręgosłupie moralnym. Agresywny, kłótliwy, nie potrafił wypowiedzieć kilku zdań bez robienia dziwnych min.
Swoją pierwszą żonę aktorkę Neile Adams zdradzał na prawo i lewo, co więcej – według informacji znajdujących się w biografii Romana Polańskiego autorstwa Johna Parkera – miał być głównym gościem podczas pamiętnej, organizowanej 9 sierpnia 1969 r. imprezy w rezydencji przy hollywoodzkim Cielo Drive. To tam zabito m.in. żonę Polańskiego, aktorkę Sharon Tate oraz Wojciecha Frykowskiego, dziadka znanej z reality show Agnieszki Frykowskiej. McQueen nie dotarł, bo zabawił z jakąś kochanką, dzięki czemu ocalił życie. To właśnie on znajdował się na czele listy gwiazd do odstrzału sporządzonej przez Charlesa Mansona.
Drugą obok kobiet słabością McQueena były papierosy. Palił aż do samej śmierci. Śmierci na raka płuc, rzecz jasna. Co więcej, na zachowanych filmach widać, że wręcz reklamował papierosy! Doprawdy, trudno w tych opisach dostrzec Gangstera. który uciekał. Ali McGraw, która występowała ze Steve’em w tym najważniejszym filmie, wytrzymała z nim prywatnie jedynie pięć lat.
Gdy w 1971 roku, w sumie jeszcze dziewięć lat przed śmiercią, podczas ceremonii oscarowej wymieniał tytuły filmów, które w poprzednich latach zdobyły główną statuetkę, robił to jakoś nienaturalnie. Widać było, że się męczył swoją obecnością w tym miejscu. Wyglądał jak nie aktor, lecz odźwierny czy portier. Podobno taki był w prywatnym życiu – mianem milczka określała go nawet trzecia żona Barbara Minty, będąca z nim przez ostatnie miesiące życia. Po roku 2000 udzieliła niespotykanego wywiadu, w którym wspominała byłego męża. Na sam koniec padło: „Do zbliżającej się śmierci Steve podchodził jak do całego życia – z dużą dozą spokoju. Kiedy dom w Santa Paula był już wykończony, ostatnie dni spędził, oddając się czynnościom, które dawały mu najwięcej radości. Latał samolotami, jeździł na motorze, przesiadywał w hangarze, jadł śniadanie w kafejce na lotnisku, leniuchował w domu. Lubił też spędzać czas zatopiony w wiklinowym fotelu przed altaną za domem. Rozpalał tam ogień w starym, brudnym kotle, czytał gazety, a ja przynosiłam mu kawę. Dla mnie był to najpiękniejszy widok – mój mąż w ogrodzie, między drzewkami cytrusowymi. Był sam, miał spokój i nikt mu nie przeszkadzał. Dokładnie tak, jak sobie tego życzył”.
Charles Manson przeżył Steve’a McQueena o 37 lat.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
.
Kto wie czy gdyby McQueen trafił do tej willi, wypadki nie potoczyłyby się inaczej? Frykowski był z tego co pamiętam, podpity, a McQueen był agresywnym brutalem i może podjąłby walkę z napastnikami.
McQueen był nie tylko utalentowanym aktorem, pilotem, kierowcą rajdowym, czy wyścigowym, był także ikoną stylu i mody przełomu lat 60 i 70. Ze zwierzeń ostatniej żony aktora, Barbary, dowiadujemy się między innymi, że w swojej garderobie posiadał głównie ubrania z filmów, w których grał. Gdy kończyły się zdjęcia, McQueen brał stroje stroje ze sobą i wracał z nimi do domu. Jeśli koniecznie musiał kupić coś nowego, kupował w supermarkecie. W domu ubierał się swobodnie, nosił dżinsy, flanelowe koszule w kratę, trapery i bejsbolówkę. Podczas bardziej oficjalnych wyjść ubierał się bardziej elegancko, w trzyczęściowy garnitur, do którego zakładał zegarek kieszonkowy i przeciwsłoneczne okulary Persol. Ikoną okazała się także motocyklowa kurtka Barbour, którą nosił nie tylko w filmach, ale także w prawdziwym życiu. Wszytko co na siebie założył stawało się modne i szybko znikało ze sklepów, np. golf, który dzięki jego kreacji w Bullitt, ponownie powrócił do łask. Jego styl można opisać w kilku słowach: klasyczna i ponadczasowa elegancja.
W garażu aktora stały takie auta jak Porsche 356, Ferrari 250 Lusso Berlinetta czy Mercedes 300 SEL 6,3. Ulubionym zajęciem Stevena były wyścigi. Aktor ścigał się zarówno motocyklami offroadowymi w wyścigach Baja 1000 oraz Mint 400, jak i samochodami. Jego największym sukcesem jest zwycięstwo w swojej klasie i strata 23 sekund do lidera w wyścigu Sebring 12 Hours w 1970 roku.