Mija pół wieku od zabójstwa prezydenta Johna Kennedy’ego. Teraz już nie bardzo wiadomo co musiałoby się pojawić, jaki dowód lub świadek…
W sprawie tego co się wydarzyło w Dallas 22 listopada 1963 r. od lat powtarzane są te same argumenty. Serwisy piszą o „nowych teoriach spiskowych”, tak jakby codziennie rodziła się jakaś kolejna. A przecież główna „teoria spiskowa” w sprawie Dallas jest właściwie tylko jedna: to nie Lee Harvey Oswald zastrzelił prezydenta USA; i można przyjąć, że argumentów za tą wersją jest całkiem niemało. Natomiast kto, jak i dlaczego? To już jest – jak powiedział Joe Pesci w filmie Olivera Stone’a – „tajemnica, owinięta w zagadki wewnątrz enigmy”. Nad tym nie będziemy się zastanawiać, przypomnijmy za to pewien mniej znany fakt przeczący wersji oficjalnej.
Zanim JFK dotarł do Dallas, kilkanaście dni wcześniej służbom udało się zlikwidować dwie próby zamachu na prezydenta w odwiedzanym przez niego Chicago. I to nie takie organizowane przez szaleńca, lecz przez ludzi związanych z mafią. Nie jest więc tak, że temat zamachu na Kennedy’ego był czymś, co pojawiło się nagle. Tymczasem domniemany zabójca prezydenta, Lee Harvey Oswald został zatrudniony w składnicy książek w Dallas w październiku, podczas gdy sam fakt przyjazdu do Dallas był znany mniej więcej miesiąc wcześniej. Oficjalne śledztwo nigdy nie zdołało ustalić, kiedy Oswald – rzekomo, oczywiście – powziął zamiar zabicia JFK. Ustalmy jednak ponad wszelką wątpliwość, że jeśli ktoś wpada na tak niecodzienny pomysł, jak dokonanie zamachu na prezydenta USA, to nie czyni tego w ciągu godziny, dwóch ani nawet jednego dnia. W momencie, gdy Oswald zjawił się w Dallas, tylko jasnowidze albo ludzie będący bardzo blisko spraw Białego Domu mogli wiedzieć, że prezydencka limuzyna miesiąc później zboczy z głównej drogi, by – co jest zagadką do dzisiaj – przejechać niepozornym Elm Street akurat tuż pod oknami składnicy.
Skoro, jak przyjmujemy oficjalnie, Oswald zasadził się na szóstym piętrze owej składnicy, rankiem tego dnia specjalnie przyniósł do pracy broń i wszystko zaplanował krok po kroku, to powinien przecież posiadać pewność, że będzie miał do kogo strzelać. Jest z tym problem, ponieważ 19 listopada dwie największe lokalne gazety, Dallas Morning News oraz Times-Herald wspomniały co prawda o tym, że droga prezydenckiej kawalkady nieco zboczy od głównego kursu, przejeżdżając pod składnicą książek, ale już dzień później Dallas Morning News nic o takowej zmianie nie informował, opisując, że droga będzie biegła przez szerokie Main Street. Mówiąc krótko, nikt postronny nie wiedział na pewno, jaką trasą pojedzie JFK. Zakładano raczej, że do samego końca będzie to Main Street – i tam też ustawiała się większość gapiów. James Jarman, znajomy z pracy Oswalda, zeznał przed komisją Warrena, że Oswald rankiem pytał go, czy wie, którędy będzie jechać prezydent. Jarman odpowiedział mu, że usłyszał od kogoś, że kawalkada przejedzie pod ich miejscem pracy. Czyli Oswald dowiedział się, że będzie strzelać do prezydenta na trzy godziny przed faktem i to też na zasadzie „podobno, mówi się”. Jakże trzeba być naiwnym, żeby w coś takiego wierzyć?
Wersja oficjalna uczy nas jeszcze jednego. Po oddaniu strzałów Oswald miał dokładnie 90 sekund na wykonanie następujących czynności: powstanie z pozycji leżącej lub klęczącej, schowanie karabinu za stertą pudeł, wyjście z obszernej sali na szóstym piętrze, zbiegnięcie czterech pięter na dół, kupienie coli z automatu, upicie jej części, a na koniec, odsapnięcie i pozbycie przyśpieszonego tętna wywołanego intensywnym wysiłkiem. W takim stanie, spokojnego, zrelaksowanego i popijającego colę zastał go policjant, który zaraz po strzelaninie wpadł do budynku.
No i te strzały. Jednym Oswald trafia JFK w szyję, lecz na filmie Zaprudera nie widzimy śladu krwi, a kilka sekund później kolejny strzał dosłownie rozbryzguje cały mózg prezydenta. Pomińmy już to, w którą stronę upada zastrzelony JFK.
Wiara w ciąg niebywałych przypadków i cudów jest gorsza od wiary w teorię spiskową. Spiski bowiem istnieją, ale czy istnieją cuda?
Film Abrahama Zaprudera z zabójstwa prezydenta Kennedy’ego
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
W kwestii zamachu na JFK wszyscy to wiedza ze Oswald nie mial szans trafic jednak taka wersja jest najwygodniejsza i z tak zapewne trzeba bedzie sie pogodzic. Co do piszacego tuttaj ze samolot nie mial szans trafic w wiezowiec to dodam ze gdyby samoloty nie mialy szans trafic w 8 m pas lotniska to mielibysmy dzien w dzien do czynienia z istnym lotniczym pandemonium, ktorego nie opisywala by prasa, bo i po co, pisali by jedynie o tych ktorym cudem udalo sie wyladowac. Zajrzalem bo obejrzalem sobie tegoroczny film Parkland, ktorego glownym bohaterem jest film nakrecony przez przypadkowego swiadka wydarzenia. Oczywiscie mozna przyjac wersje w ktorej Oswald przypadkiem jednak trafia, nastepnie ktos przypadkiem go zabija, pozniej przypadkiem ktos zabija brata Kennedyego i przypadkiem ginie ML King. Nie da sie ukryc ze przypadkiem wszyscy sie znalezlismy na tej ziemi i przypadkiem z niej odejdziemy.
Okno jest uchylone do jednej czwartej, w poziomie. Tak jest widoczne na autentycznym filmie. Jaką pozycję byś wybrał? Stojącą? Ja bym przyklęknął i wsparł się o framugę, pudło, o własne kolano, a to już nie jest z wolnej ręki. Strzelec musiał zmienić pozycję po pierwszym strzale i to szybko. Nie wyobrażam sobie tego z wolnej ręki przy tak otwartym oknie. Cel jest bardzo blisko, początkowo nawet zbyt blisko i stąd chybienie. Zawodowiec poczekałby na te wyzerowane przez siebie 80m. i załatwił sprawę jednym strzałem, po czym zniknął a nie poszedł do kina. Uważam, że Oswaldem się posłużono i świadczy o tym cały przebieg zdarzenia i to, co nastąpiło później.
Właśnie przeczytałem, że jakiś komediant mieniący się profesorem napisał, że zwolennicy teorii spiskowych nie mają żadnego wiarygodnego dowodu na potwierdzenie swoich tez, trudno więc uznać ich wersje za wiarygodne. Pytam: jaki dowód na potwierdzenie strzelania Lee Harvey Oswalda posiada ów profesorek? Magiczną kulę?
Jest też ciekawy ślad związany z Oswaldem. Otóż Oswald, obsługujący radar w bazie samolotów U2 w Atsugi, był oskarżany o to, że przekazał Sowietom informację potrzebne do zestrzelenia U2 Francisa Garry Powersa. W Mińsku oficjalnie pracował w fabryce, gdzie marnie zarabiał. Mieszkał jednak w stumetrowym mieszkaniu i ożenił się z Mariną Prusakową, córką pułkownika KGB. Przypadek? Po powrocie do USA kumplował się Georgem de Morenschildtem, dziwnym „białym Rosjaninem”, który był sowieckim lub peerelowskim agentem. Były szef rumuńskiego wywiadu zagranicznego DIE gen. Ion Mihai Pacepa (autor znakomitej książki „Czerwone horyzonty”) twierdził, że ludzie z sowieckich służb mówili mu, że Oswald był ich agentem, co dało Pacepie podstawy do stworzenia teorii, o tym, że KGB zaprogramowało LHO do zabójstwa prezydenta, ale ich agent urwał się ze smyczy i zadziałał na własną rękę. Czy więc Sowieci rzeczywiście stali za zabójstwem JFK?
Nie sądzę, nie mieli motywu. JFK był beznadziejnym prezydentem, cieniasem dążącym do „odprężenia” i czyniącym olbrzymie kłopoty amerykańskim wyjadaczom ze służb. Poza tym Oswald, co zostało udowodnione poza wszelką wątpliwość, utrzymywał też kontakty z ludźmi z CIA. Mógł też być podwójnym agentem pracującym dla ONI. Przed „ucieczką” do ZSRR zdawał w marines egzamin z rosyjskiego. Po powrocie nikt go nie niepokoił. Co więcej, dostał pracę, która wymagała certyfikatu bezpieczeństwa – obróbkę fotografii lotniczych. Szybko wszedł też do środowiska związanego z Operacją Mangusta. Komunistyczne służby odegrały jednak pewną rolę w spisku. Ron Lewis, przyjaciel Oswalda i konsultant przy filmie JFK, twierdził, że LHO był autentycznym skrajnym lewicowcem, który uważał, że penetruje spisek CIA. W VIII 1963 r. poinformował go, że szykowane jest zabójstwo JFK. Olivier Stone, w filmie JFK, sugerował, że Oswald ostrzegał FBI przed zamachem (słynny teleks do delegatur Biura). Rzekomy agent CIA Richard Case Nagel twierdził, że podczas infiltracji komunistycznych organizacji w Meksyku dowiedział się o spisku na JFK organizowanym przez Agencję. KGB nakazało mu wówczas przeszkodzić w zamachu i ostrzec Oswalda. Nagel we IX 1963 r. postanowił wyłączyć się z tej gry. We wrześniu 1963 r. oddał dwa strzały w sufit w banku w El Paso i trafił do więzienia za „zbrojny napad”.
Racja JFK był tak cienki że zorganizowana grupa wyborców w 1960r. postanowiła odstrzelić mu głowę. I nie ma co do tego mieszać żadnych agencji czy to rządowych czy pozarządowych różnych firm działających pod przykryciem.
Pytacie: kto kierował Oswaldem, kto zrobił z niego „patsy”? Odpowiedź jest prosta: pan nazywający się George Joannides. Rzecz jasna nie własnymi rękami, ale to on kierował operacją domalowywania pupy głupiemu Oswaldowi.
http://en.wikipedia.org/wiki/George_Joannides
Wołoszański nie wierzy w komisję Warrena:
http://www.woloszanski.com/Strona-Boguslawa-Woloszanskiego/Sluchowiska-radiowe/Okres-powojenny/Tajemnica-Dallas/
W filmie „JFK” w reżyserii Oliviera Stona z 1991 roku, pada teza, jakoby Oswald był agentem wywiadu wojskowego, bowiem jak inaczej wytłumaczyć, że były żołnierz marines wyjeżdża do ZSRR i powraca do Stanów Zjednoczonych, nie będąc przesłuchiwanym w związku z pobytem we wrogim kraju.
Karabin Carcano, włoska 19-to wieczna konstrukcja, z mechanizmem ładowania Mannlicher, broń okopów, typowo frontowa, już wtedy zupełnie przestarzała, nieproduktywna, nieprecyzyjna. Najgorszy z możliwych wybór do tej roboty- brak „pływajacej lufy”, prawdziwa gwarancja niepowodzenia, i to już na samym starcie. Niezrozumiały wybór, zwłaszcza, iż dostepne były precyzyjne, dedykowane do takich strzelań karabiny-Remington 700 i Winchester 70 (produkowane z powodzeniem do dziś). Kaliber 6,5×52- słaby energetycznie pocisk, w żadnym razie nie „snajperski”, kompletna pomyłka, pełnopłaszczowy-do zamachu pewniejsze byłyby półpłaszczowy. Tylko kompletny laik mógłby upatrywać powodzenia z takim sprzętem. Żaden zawodowiec nawet nie pomyślałby o takim wyborze.
Patrząc na filmiki z testowaniem Carcano, dochodzę do wniosku, że to nie był aż tak wielki grat. Tyle że powstaje odwieczny problem: czy Oswald miał choćby hipotetyczną szansę wystrzelnia wszystkich oficjalnych kul? Według włoskich ekspertów nie miał, bo zawodowcy potrzebowaliby nie mniej niż 9 sekund, a przecież według komisji Warrena Oswald wykonał trzy strzały w odstępie 8,3 sekundy.
http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/1556184/Oswald-had-no-time-to-fire-all-Kennedy-bullets.html
Tutaj natomiast jest ciekawy filmik pokazujący strzelanie z Carcano. Widoczny na nim facet, uwijający się jak w ukropie, wystrzeliwuje 3 kule w odstepie 10 sekund. Trudno powiedzieć czy to ekspert, ale nie wyobrażam sobie, żeby można było strzelać szybciej z tej broni, nie wspominając już w ogóle o celowaniu.
https://www.youtube.com/watch?v=UZLbaC3Gp-8
https://www.youtube.com/watch?v=-JX9uAgPXVU
Można szyciej
18.11.63 Miami.Wizyta Kennedy’ego.Dzień wcześniej FBI otrzymuje telex że Prezydent zostanie zabity z karabinu dużej mocy z biurowca.O tym samym mówi Milteer (jest nagranie).Twierdzi nawet że będzie potrzebny kozioł ofiarny.
Nieważne co się robi, ważne jak. Tak działa „nowoczesne” społeczeństwo, widać to teraz na przykładzie tego co świat „nowoczesny” i „postępowy” zrobił z Syrią, Afganistanem czy Irakiem – piekło na ziemi, ale uwaga opinii publicznej skierowana jest na to kto przyjmuje najwięcej uchodźców. Czyli w mentalności obecnych, sformatowanych obywateli, możemy dzieciom sąsiada pozabijać rodzinę, podpalić dom i wyrzucić na bruk, ale jak przyjmiemy te dzieci potem pod nasz dach to jesteśmy miłosierni, nowocześni i w ogóle super. Tak działają obecni władcy świata, i tak przeprowadzili zabójstwo JFK: zrobili jedno, a tępym i spolegliwym ludziom wmówili że białe jest czarne, metodą półprawd i niedomówień. JFK dlatego zginął że był pokojowo nastawiony (patrz „American University Speech”), on był z innego świata, który niestety odszedł w odstawkę po jego śmierci. Bardziej rozgarnięci nazywają zabójstwo JFK wojskowym zamachem stanu, i tak to właśnie było.