Trzeba brytyjskiego komika, żeby w amerykańskiej telewizji poruszyć tematy, które inne miejscowe telewizje kijem by nie dotknęły.
Na firnamencie prestiżowych nocnych programów rozbłysł w tym roku „Last Week Tonight with John Oliver” wyprodukowany przez HBO. Jego główny prowadzący, John Oliver nie jest typowym amerykańskim showmanem. Po pierwsze jest Brytyjczykiem, co widać i przede wszystkich słychać z doboru słów i akcentu rodem z Cambridge. Po drugie bierze na warsztat tematy nie pod publiczkę czy pod sondaże tego, co chciałby obejrzeć gospodynie domowe o 23:00 w niedziele, tylko wedle własnego poczucia ważności, które oscyluje nie tylko wokół Waszyngtonu i okolic. Po trzecie jeśli już coś obśmiewa, to robi to nie powierzchownym żarcikiem słownym, tylko pokazuje cały czasem złożony mechanizm zdarzeń, jak są manipulowane i wykoślawiane przez media oraz polityków.
Formuła programu to autorski przegląd minionego tygodnia z ciętym komentarzem. Kiedy były wybory w Indiach, które przy 800 milionach uprawnionych do głosowania, są największym tego typu wydarzeniem z Ziemi, z jednej strony Oliver zwraca uwagę, że rzecz jest w USA zupełnie pominięta, z drugiej ukazuje, że program wyborczy faworyta obejmuje takie punkty jak wstawienie toalety do każdego domu. Kiedy tematem tygodnia jest neutralność internetu pokazuje jak przy pomocy prawniczej nowomowy wielkie firmy próbują zmienić fundamentalną zasadę równouprawnienia ruchu w internecie. Zasadę która stanowi o konkurencyjności małych podmiotów wobec wielkich korporacji, które też kiedyś były małe, tylko już o tym zapomniały. Przebitka z prezesem wielkiej firmy telekomunikacyjnej na golfie z prezydentem Obamą, druga, która ukazuje skalę finansowania partii przez sektor telekomunikacyjny, trzecie która uświadamia nam, że szefem państwowego urzęduu mającego regulować telekomunikację został były lobbysta firm telekomunikacyjnych. John Oliver nie boi stroić sobie żartów z Rosjan i ich „pokojowym” wkroczeniem na Ukrainę, z różnej maści dyktatorów, ani nawet obśmiewać korupcję i machinację FIFA, choć może o to akurat w Stanach najłatwiej, gdyż piłka nożna nie jest za bardzo popularna.
Wisienkami na torcie są różnego rodzaju zestawienia z archiwalnym materiałów telewizyjnych, a to jakiś polityk ze swadą opowiada dokładnie ten sam żart w pięciu różnych wywiadach, a to zabawny zestaw wypowiedzi, w których politycy mówią kim nie są. Krótkie, zwięzłe i śmieszne. Tak jak cały program, w którym nie ma wypełniaczy, nie czeka się aż publiczność się wyklaszcze i wyśmieje, prowadzący mknie dalej z finezją i humorem. Byłoby dużym zaskoczeniem gdyby program nie doczekał się kontynuacji w postaci kolejnej serii w przyszłym roku, z drugiej strony John Olivier tak skutecznie i bezpardonowo zachodzi ludziom za skórę, że kto wie czy jakiś wkurzony decydent nie utrudni życia ekipie.
Źródło grafiki: nymag.com
Ten facet już z wyglądu rodzi dystans. Jay Leno to z niego nie jest.