Ampex mógł być jak Apple, wręcz powinien być większy, bo w swoim czasie dysponował prawdziwą technologią przez wielkie „T”, a nie li tylko designem czy krzykliwymi hasłami.
Przez kilka dekad dostarczał najbardziej gorące wynalazki techniczne dla geeków od Alaski po pustynię Nowego Meksyku. A jednak zginął wraz z gigantami typu Digital Equipment Corporation, gdy tylko rozpoczęła się era masowej komputeryzacji. W ogóle proces odchodzenia w niebyt starych mistrzów, zastępowanych przez garażowych geniuszy, stanowi arcyciekawy przypadek do analizy.
Został założony przez Alexandra M. Poniatoffa, wywodzącego się z Kazania Rosjanina, którego oryginalne nazwisko brzmiało Poniatow. Był prawdopodobnie jedynym rdzennym Rosjaninem, który współtworzył amerykański przemysł medialny. Gdy w 1944 roku zakładał Ampex (nazwę wymyślił od swoich inicjałów plus pierwszych dwóch liter od „excellence”), miał już prawie pięćdziesiątkę na karku. W tamtym czasie nie funkcjonowały jeszcze młode wilczki pracujące w garażach. Może oprócz założycieli Hewletta-Packarda. Dojrzały, wyglądający jak dostojny profesor, Poniatoff zaczął dostarczać niesamowite wynalazki z różnych półek: sprzęt rejestrujący dźwięk dla Binga Cosby’ego czy magnetofon kasetowy dla mas.
Gdy w drugiej połowie lat sześćdziesiątych na arenę wchodzili tacy ludzie jak Nolan Bushnell czy Al Alcorn, Ampex jawił się w ich oczach jako najbardziej „sexy” przedsiębiorstwo technologiczne w USA. Nie ociężałe HP ani wielki brat IBM, lecz mniejszy od nich, ale robiący rewolucyjne rzeczy kombinat stworzony przez będącego już wówczas na emeryturze Poniatoffa. Tyle że traktowali oni jego aktywa jako coś, co należy wycisnąć jak dojrzały owoc, a potem wyrzucić do kosza. Firma, podobnie jak wielu innych gigantów, okazała się pozbawiona przywództwa zdolnego przeprowadzić ją przez trudne czasy. Czyli okres, gdy należało się odnaleźć na rynku podbijanym przez firmy garażowe.
Dawna centrala Ampexu w Redwood City robi przygnębiające wrażenie. Zupełnie jakby życie stąd uciekło i przeniosło się kilka kilometrów na północ. Biznes obszedł się bardzo brutalnie z Ampexem. Podobnie jak Magnavox niczym dinozaur zginął od zderzenia Ziemi z asteroidą niosącą nowe trendy.
O ile jeszcze kilka lat wcześniej praca w Ampexie była nobilitująca, już w 1973 roku to Atari stało się najbardziej przyciągającym spragnionych nowych technologii pracowników fetyszem w całej Dolinie Krzemowej. I tak pozostało przez kilka lat, aż jego miejsce zajęło garażowe przedsiębiorstwo Steve’a Jobsa.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski