Nowy Jork jako pierwszy wszedł w XX wiek. Stał się symbolem nowych czasów, najbardziej nieziemskim miastem na Ziemi. Nieziemskim, bo dotykającym chmur.
Pierwszym etapem rozwoju wysokościowców był wynalazek windy pasażerskiej. Pewien przemysłowiec zamówił taki właśnie wynalazek do świeżo zafundowanego sobie budynku na ulicy Bowery. Był rok 1857. Na wykonawcę zlecenia wybrano Elishę Otisa, którego nazwisko stanie się sławne na tyle, że dotrwa do dzisiejszych czasów. Konstruktor wykonał swoją powinność prawidłowo i od tego momentu stało się jasne, że nie ma już wysokościowych granic.
Nadejście XX wieku stało się symbolicznym odblokowaniem budowlańców. W 1902 r. wystrzeliwuje opatrzony trójkątną podstawą, geometrycznie zdobiony budynek Fullera. Jego kształt przypomina żelazko i to na dodatek spłaszczone, stąd jego popularna nazwa (Flat Iron) i niegdysiejsza sława najczęściej fotografowanego budynku w Nowym Jorku.
W ślad za Żelazkiem ruszają kolejni. Ku niebu wzrasta ukończony w 1909 roku Metropolitan Life Insurance Tower. Wyróżnia się wymodelowaniem na wzór XVI-wiecznego pałacu weneckiego. Niedługo po nim zaczyna być wznoszony Woolworth Tower, który stanie się przez kilkanaście lat najwyższym drapaczem chmur.
Gdy jednak patrzymy na archiwalnym zdjęciu z 1912 r. na utrwaloną od strony Brooklynu panoramę Manhattanu, miasto wydaje się nie do poznania. Tylko Singer Building jest skończonym wieżowcem wyłaniającym się ponad pozostałe dachy. Dwa pozostałe – Woolworth Tower i Municipal Buidling dopiero są budowane. W tamtym czasie istniał problem z prawem budowlanym. Casusem stał się Equitable Building z 1915 r., który był tak masywny, że poprzesłaniał światło sąsiadującym z nim budynkom. Powstała afera, której finał miał miejsce na sali sądowej. Pociągnęło to za sobą nowe rozwiązania legislacyjne. Wchodzi w życie tak zwane Zoning Law regulujące zasady jak wysoko można budować bez efektów ubocznych. Przykładowo, powierzchnia zabudowy najwyższego piętra może być od tego momentu co najwyżej jedną czwartą powierzchni podstawy budynku. Prawo nakłada również obowiązek umieszczania odpowiednio dużych okien.
W 1930 r. wyrasta najdziwniejszy w mieście Wieżowiec Chryslera z głowicą w stylu art deco. Samego jej szczytu pilnują kamienne pieniacze, a kształt końcówki wieży kojarzy się niektórym z chłodnicą samochodu. Rok później wszystkie gazety opiewają wzniesienie Empire State Buidling, najwyższego budynku świata i na lata symbolu Nowego Jorku. Powstał w rekordowo krótkim czasie kilkunastu miesięcy, liczył 381 metrów i był twardy jak skała. Gdy tuż po zakończeniu II wojny światowej bombowiec B-25 zabłądził w gęstej mgle i uderzył w Empire State Building na wysokości 79 piętra, wydawało się, że konstrukcja może nie przetrwać. Siła uderzenia była tak ogromna, że szczątki samolotu przebiły się na drugą stronę wieżowca. Urwały się liny jednej z wind, ale natychmiast zadziałały mechanizmy blokady i znajdująca się kabinie kobieta przeżyła. Zginęło co prawda kilkanaście innych osób, lecz po dokonaniu napraw symbol Nowego Jorku szybko został ponownie postawiony na nogi.
W tym czasie Miasto które nigdy nie śpi dysponowało już największą rzeszą wysokościowców na świecie. Na prezentowanym zdjęciu z 1935 r. widzimy perspektywę Park Avenue w kierunku południowym; w tle Chrysler Building. Wojna nie dotarła na kontynent amerykański. Pierwsze niezamierzone korekty w panoramie Manhattanu zostały wprowadzone dopiero we wrześniu 2001 r.
Tunguska galeria zdjęć z Nowego Jorku lat 30-tych
Tunguska galeria najwyższych współcześnie budynków
Zestawienie słynnych nowojorskich wieżowców
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Drapacze chmur z NY nie były pierwszymi w USA. Uprzedziło je Chicago. William Le Baron Jenney, jeden z najsłynniejszych architektów szkoły chicagowskiej, postanowił zaprojektować wieżowiec, który zmieni oblicze architektury. Koniec dziewiętnastego wieku miał przynieść pierwsze drapacze chmur. Wówczas za takie uznawano budynki mające co najmniej 10 pięter. Według projektu Jenney’a powstał The Home Insurance Building wysoki na 42 metry. Biurowiec był w 1884 roku najwyższym budynkiem nie tylko w Chicago czy w USA, lecz na całym świecie.
The Home Insurance Building po zbudowaniu był 14, co do wysokości, budynkiem w USA. Zresztą nawet wieża kościoła mariackiego w Krakowie ma więcej – 82 m.
Czytałem kiedyś, że w Warszawie bodajże w XIX wieku istniało prawo, które zakazywało wznoszenia budynków wyższych niż szerokość ulicy. Były też przepisy uwzględniające wysokość najwyższych dostępnych drabin strażackich. A wszystko to miało na celu ochronę okolicznych budynków w razie pożaru.