Podpatrując prawdziwych mistrzów w tej dziedzinie, można sformułować zbiór zasad, które gwarantują, że na przedstawienie w teatrze widzowie pchają się drzwiami i oknami.
Przede wszystkim liczą się nazwiska. Nie muszą być nawet prawdziwymi aktorami, ważne jest, by byli znani – bo widz lubi twarze, które zna z telewizji. Mniej istotne jest, czy zna je z reklam, talk show, czy tasiemcowej telenoweli. Nazwiska są lokomotywami zaciągającymi widzów do świątyni sztuki. Jest potem o czym rozmawiać w szkole czy pracy, pochwalić się, że bywamy. A przecież czym tu się chwalić, skoro nasz rozmówca nie będzie widział, o kogo chodzi?
W dobrym tonie jest pomylenie kwestii i wstrzymanie na chwilę show w celu umożliwienia widowni nacieszenia się tym faktem oraz obfitego klaskania. Klaskanie wzmaga krążenie, dzięki czemu widz jest pobudzony. A fakt, że aktor się pomylił, zniża go z piedestału artystycznego Olimpu do poziomu zwykłych ludzi. Widz lubi czuć się inteligentny, a nic nie utwierdza go w tym poczucia jak takie właśnie puszczenie oka przez aktora. On wie, że my wiemy, że on wie. A jeszcze lepiej, jak widz ma poczucie, że aktor improwizuje specjalnie dla niego. Umiejętne wplecenie takich umyślnych pomyłek do scenariusza niezawodnie podnosi rangę przedstawienia i zasięg reklamy szeptanej.
Dzisiejszy widz jest wymagający i nie poprzestaje na tradycyjnym odbiorze sztuki, warstwy literalnej i emocjonalnej, niuansów gry aktorskiej. Chcąc nie chcąc, jeśli ma być sukces, to podobnie jak w piłce nożnej trzeba trochę zagrać ciałem. Tutaj ciężar zaangażowania spada głównie na aktorki, które muszą paradować po scenie w negliżu, nachylać się, wypinać, ale też i na aktorów, od których wymaga się od czasu do czasu pokazania pośladków – taki ukłon w damską stronę widowni. W końcu nie tylko panowie płacą za bilety.
Konkurencja nie próżnuje, więc cieszące się powodzeniem spektakle idą o krok dalej, serwując widzowi symulowany seks na scenie. Skoro w filmach są momenty, to dlaczego niby w teatrze miałoby ich zabraknąć? Seks świetnie sprzedaje okna, sprężarki i masę innych rzeczy, głupotą i nieodpowiedzialnością byłoby nie wykorzystać go w teatrze. Poza tym jak w inny sposób przyciągnąć do teatru młodzież?
Na koniec rzecz absolutnie kluczowa. Teatr zawsze słynął z dbałości o język. A nasz piękny polski język potrafi być naprawdę soczysty. Do widza trzeba przemawiać językiem, który jest dla niego zrozumiały, który trafi w jego wrażliwość. Krótko mówiąc trzeba rzucić mięsem. Dla najlepszego efektu wyrazy z dużą ilością 'r’ wkładamy w usta postaci granych przez nestorów aktorskiego fachu. Z jednej strony potrafią oni oddać należyty honor wymowie klejnotów polszczyzny, z drugiej uzyskujemy efekt artystycznego kontrastu. Ten poważny pan, mówi takie rzeczy jak menel na ulicy? Widz przeżywa katharsis, łacina ze sceny nas oczyszcza, usprawiedliwia nasze własne nawyki werbalnej artykulacji myśli. Po przedstawieniu wracamy do domu lepszymi ludźmi.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski