Maria Seweryn i Grzegorz Małecki w sztuce 'Konstelacje’ dają popis aktorski, jednocześnie skłaniają do słodko-gorzkiej refleksji nad determinizmem i wieloświatem życiowych wyborów.
Ona jest naukowcem i zajmuje się fizyką kwantową. On jest pszczelarzem i produkuje miód. Zaczyna się banalnie, kiedy spotykają się przypadkiem. Ona rozpoczyna relację od rozważań nad niemożliwością polizania własnego łokcia z zewnętrznej strony. Scena właściwie w identycznym wykonaniu powtarza się kilkukrotnie niczym zacięta płyta winylowa, to punkt wyjścia do rozszczepienia przedstawianego świata na kilka równoległych rzeczywistości.
W kolejnych sekwencjach widzimy tych samych ludzi, których znajomość rozpoczęła się w jednym węźle czasu, natomiast kolejne sytuacje przebiegają inaczej. Z początku różnice są niewielkie, on zostaje na noc u niej, ona go spławia, on ją spławia. Z biegiem czasu drogi alternatywnych światów coraz bardziej się rozjeżdżają. Aktorzy grają raz po raz całą paletę często skrajnie różnych stanów emocjonalnych bohaterów, on jest pantoflarzem po cichu obrażonym że ona nie wraca do domu, on jest samcem, który nie tłumaczy się co robił poza domem, on jest przyjacielem, ona go kocha, ona się nim nudzi, ona go nie cierpi. Wygląda to niesamowicie.
Z tym łokciem jest tak, że ludzie dzielą się na mniejszość, która potrafi go polizać oraz większość dla których jest to fizycznie niemożliwe. Podobnie w życiu, są rzeczy które jesteśmy w stanie osiągnąć dzięki szczęściu, pracy, determinacji oraz takie które ze względu na nasze ograniczenia, bądź ograniczenia punktu startowego prawdopodobnie nie będą możliwe choć byśmy nie wiem jak się starali. Ile w życiu jest dziełem przypadku, tak jak w sztuce spotkanie głównych bohaterów, a ile jest niejako wymuszone przez koleiny rzeczywistości niezależnie od naszych wyborów. W 'Konstelacjach’ przy całym rozjeździe alternatywnych rzeczywistości, są pewne punkty stałe, które występują w każdym z wariantów, niczym w grze komputerowej, gdzie wszystkie możliwe ścieżki zostały przewidziane przez twórców i zbiegają się w pewnych istotnych węzłach. Gdyby nasz świat był tak zorganizowany, oznaczałoby to że owszem mamy wolną wolę, ale wtłoczoną w pewne ramy z których nie do końca zdajemy sobie sprawę.
Zródło grafiki: dziennikteatralny.pl
Czekam jeszcze tylko na recenzje książkowe na Tungusce 😉