Japończycy chcieliby móc powiedzieć, że to oni a nie Sumer czy Egipt byli kolebką współczesnej cywilizacji. To co odkryli w oceanie ma im w tym pomóc.
Nasz tekst o rzekomym zatopionym mieście u wybrzeży Kuby wzbudził spore zainteresowanie. Tak jak jednak wyraźnie podkreślaliśmy, istnienie faktycznych podwodnych struktur będących dziełem człowieka nie zostało w tamtym miejscu oficjalnie potwierdzone. Od ponad dekady zaś nic się w tej sprawie nie dzieje. W przypadku o którym teraz będziemy mówić sytuacja jest zgoła inna. Yonaguni materialnie istnieje i stanowi jedną z kilku największych zagadek współczesnej archeologii.
Dla współczesności zagadkę odsłonił w 1987 r. pewien japoński nurek Kihachiro Aratake. Zajmował się od organizacją wypraw płetwonurków, obserwował więc dogodne miejsca do obserwacji rekinów. Było to w rejonie wyspy Okinawa położonej na Morzu Wschodniochińskim. Około 30 metrów pod powierzchnią wody Aratake natknął się na regularny układ skał. Część z nich wyglądało jak całkiem dobrze zachowana piramida schodkowa. Równe krawędzie, uliczki pomiędzy równo ociosanymi blokami skalnymi zdawały się nie pozostawiać wątpliwości, że musiała stworzyć je ludzka ręka.
Na tych terenach żyli około 14 tysięcy lat temu prehistoryczni mieszkańcy Japonii zwani Jomonami. Brodaci, o jasnej skórze i jasnych włosach, byli pierwszą neolityczną kulturą na ziemi, która zajmowała się ceramiką. Jomoni zajmowali się myślistwem oraz zbieractwem, w czym wyspecjalizowali się na tyle silnie, że uważa się ich za wynalazców takich akcesoriów jak haczyki do wędek czy ostrza do harpunów. Nic jednak nie wiadomo o budowaniu przez nich piramid ani innych potężnych świątyń.
Faktem natomiast jest, że pod koniec ostatniej ery lodowcowej, czyli około 14 tysięcy lat temu nastąpiło masowe topnienie lądolodu. W wyniku tego procesu, jak się szacuje, poziom morza podniósł się o przynajmniej 100 metrów. Akurat koniec epoki lodowcowej zbiegł się mniej więcej w czasie z pojawieniem się Jomonów.
Robert Schoch z uniwersytetu w Bostonie, człowiek próbujący cofnąć wiek egipskiego Sfinksa o co najmniej 3000 lat, w przypadku Yonaguni wysuwa dość zaskakującą jak na niego teorię, że jest to twór naturalny. Jego zdaniem skały w tamtym rejonie mają cechę wertykalnego pękania, tworząc zarówno pod wodą, jak i nad wodą podobne, symetryczne struktury. Cały rejon położony jest w tak zwanym pacyficznym pierścieniu ognia i trzęsienia ziemi oraz ruchy tektoniczne są tu chlebem powszednim.
Japońscy poszukiwacze jednak nie odpuszczają. Na jednej z platform, idealnie na osi północ-południe znajduje się pojedynczy kamień mogący pełnić funkcję zegara słonecznego. Inna z platform na kształt przypominający żółwia. Jeśli dodamy do tego pionową ścianę wznoszącą się na wysokość 10 metrów oraz idealną strukturę w kształcie litery L, to wydaje się to mocnym argumentem. Ale czy przeważającym? Faktem jest, że wszystkie monumenty Yonaguni porośnięte są grubą warstwą gąbek i koralowców. To one w pewnym stopniu tworzą wrażenie gładkości całej konstrukcji. Po usunięciu tych warstw, pojawia się naga jednolita skała, a nie bloki skalne. Wiek drobnoziarnistych piaskowców oraz łupków osadowych oszacowano na około 20 mln lat. To by sugerowało, że jeśli owe konstrukcje powstałyby w sposób nienaturalny, człowiek musiałby je stworzyć sporo wcześniej niż 14 tysięcy lat temu! A to wydaje się całkowicie niemożliwe. Przez ten szmat czasu skały poddawane niszczycielskiemu działaniu fal oraz aktywności sejsmicznej wytworzyły takie struktury jak licząca około 10 metrów wysokości „orientalna piramida Cheopsa”. Mimo że wygląda ona dość realistycznie, nie mamy wyjścia i musimy przyjąć, że jest to struktura pochodzenia naturalnego.
Obecnie Yonaguni jest mekką dla miłośników nurkowania. Oficjalne prace archeologiczne w tym miejscu prowadzi japoński Morien Institute.
Ponad siedem minut wśród Yonaguni
Źródło grafiki: bandcamp.com
Hipotetyczni giganci, którzy mieliby stworzyć te konstrukcji musieli być lekko walnięci. Stworzyli bowiem konstrukcję, która wydaje się do niczego nieprzydatna. Rzekome schody różnią się szerokością i wysokością, brak jakichkolwiek płaskorzeźb i fresków. Nazca czy Giza bez żadnych wątpliwości powstały ludzką ręką, ale Yonaguni również bez wątpliwości jest tworem natury. Japończycy prowadzący tam poszukiwania chcą coś odnaleźć w imię lokalnego mistycyzmu.
Debata nie jest zakończona, lokalne władze nie uznają oficjalnie „ruin” za dzieło ludzkie i jako takie je promują, nie słyszałem też by pod tym kątem odbywały się jakieś podwodne wykopaliska czy, przede wszystkim, by gdzieś znajdowało się stanowisko owych „geologów”. Bo ja kojarzę dwóch – Kimura i Schoch. Zdaje się, że oficjalnie obaj uważają, że to naturalna formacja zmodyfikowana przez ludzi, przy czym Kimura skłonny jest uznać, że to praktycznie w całości sztuczny twór, a Schoch, że całkowicie naturalna formacja.
Rzeczywiście zdegenerowany to trochę ziggurat.
Tak, w artykule tego niedopowiedziano, ale Schoch, w pewnym momencue chyba lekko zmienił optykę patrzenia na to miejsce i z pozycji całkowicie sceptycznych przesunął się lekko w strone uznania pewnych modyfikacji tego miejsca ludzką ręką. Zresztą nieważne, na ile hipotetyczni ludzie modyfikowali te skały – jeżeli tylko nawet nieznacznie to robili, to ma to doniosłe znaczenie dla historii, bo Yonaguni pod wodą było daaawno temu 🙂
Brak płaskorzeźb czy fresków nie jest tu decydującym argumentem – Wielka Piramida też jest goła i wesoła. Ale nie mamy wątpliwości, że ludzie ją postawili.