No, jak podajesz? Mówię, nie bój się! Grasz jak baba! Nie znajdziesz na świecie większych ekspertów od sportu niż ojcowie kibicujący swoim synom na meczu piłki nożnej.
Sport jest dla dzieci dobry, uczy rywalizacji, strategii, pracy w zespole, rozwija fizycznie. Każdy kto brał udział lub przechodził obok meczu piłki chłopców ze szkoły podstawowej, w którym uczestniczyli również rodzice, głównie ojcowie prawdopodobnie był świadkiem dantejskich scen. Tatusiowie aż kipią na linii bocznej, wrzeszczą na swoje pociechy, na inne dzieci, na sędziego, na samych siebie. Poziom emocji sięga zenitu, jak gdyby nie był to zwykły mecz w gałę, a eliminacje do Premier League, przepustka do wielkiej kariery i jeszcze większych pieniędzy.
Najśmieszniejsze w tym jest, że typowy tatuś z piłką styka się najczęściej wieczorem, siedząc z piwkiem na kanapie i oglądając transmisję w telewizji. To, jak mu się wydaje, upoważnia jak najbardziej do wcielenia się w rolę najwyższej wyroczni, określania co i jak syn ma robić na boisku, ochrzaniania kiedy coś jest nie tak, bodźcowania do większego wysiłku. Nieustannie, przy każdym zagraniu, przez cały mecz.
Bojowe okrzyki ojca nie pomagają w żaden sposób. Są żenujące dla otoczenia, a samemu dziecku mogą po prostu szkodzić. Po pierwsze na boisku słychać kakofonię wrzasków wszystkich 'supertrenerów’ i bardzo nie wiadomo, który jest który. Po drugie na boisku toczy się szybka gra i nie ma czasu na wsłuchiwanie się w te krzyki. Po trzecie dzieci na boisku najczęściej dają z siebie wszystko, nawet bez ponaglania, ale to wyczerpująca gra, czasem trzeba odsapnąć, czasem coś się nie uda. Wiedzą to wszyscy, którzy czasem sami grają. Nie każdy jest Messim, a na pewno nie w tym wieku. Zresztą predyspozycje sportowe są w dużej części genetyczne, więc ewentualne pretensje, że dziecko nie jest gwiazdą można kierować w pierwsze kolejności do siebie. A już wyzywanie syna na boisku przy jego kolegach to czyste znęcanie się psychiczne.
Złota zasada dla mistrzów sportu jest prosta, jak nie masz nic pozytywnego do powiedzenia na temat gry dziecka, to lepiej już nic nie mów. A jak jest z tym problem, to wyobraźmy sobie, że role się odwracają i synek przychodzi pokibicować tacie w pracy – czemu jesteś takim cykorem przed szefem! tylko 'debil’ by tak długo nie awansował! przyłóż się, zaangażuj się, bo podwyżki nie będzie!
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski