W filmowej historii kosmicznego Robinsona Cruzoe najciekawsza jest bezludna planeta, na której utknął.
Po słabszym Prometeuszu, Ridley Scott ponownie bierze się za bary z tematyką kosmiczną, tym razem w konwencji bardziej naukowej niż fantastycznej. Pozostawiony podczas awaryjnej ewakuacji w czasie wielkiej burzy piaskowej Mark Watney (Matt Damon), staje się marsjańskim rozbitkiem i próbuje przetrwać wbrew wszystkim przeciwieństwom. Film ogląda się dobrze i właściwie zadajemy sobie pytanie czemu właściwie już teraz nie latamy na Marsa?
Misja w której uczestniczył Watney, Ares 3 liczyła aż sześć osób załogi i miała do dyspozycji na powierzchni planety wiele ton sprzętu, wielką komfortową bazę z lampkami LED z IKEA, elektryczną ciężarówkę do przewożenia sprzętu, rakietę MAV którą można było wrócić na Hermesa, orbitujący statek matkę wielkości kilku Międzynarodowych Stacji Kosmicznych. Przy obecnej technologii rakietowej ciężko sobie wyobrazić by w najbliższych 20-tu latach udało się dowieźć choćby połowę tego towaru na Marsa.
Sam Mars wizualnie przedstawia się tak, jak byśmy tego oczekiwali, co nie znaczy zgodnie z rzeczywistością. W filmie nie widać efektu ponad połowę mniejszej grawitacji niż na Ziemi. Przyczyną raptownej ewakuacji misji jest nagłe załamanie pogody oraz wiatr, który grozi przechyleniem i zawaleniem MAV’a, co oczywiście odcięłoby załodze odwrót na Ziemię. Choć groźnie wyglądające burze piaskowe często występują na Marsie, ze względu na bardzo rzadką atmosferę rzędu 1% ziemskiej, ciśnienie wiatru wystarcza na poderwanie piasku, natomiast nie przewróciłoby ciężkiej rakiety, ani nie wyrządziło szkód jakie widzieliśmy w filmowej bazie. Zresztą gdyby przewracał, to pewnie nie tylko pierwszego, ale również drugiego MAV’a, którego Watney próbuje wykorzystać jako szalupę ratunkową.
Cała elektronika misji, systemy podtrzymania życia, laptopy, pojazdy ładowana jest za pomocą paneli słonecznych. Wygląda to sensownie, jednak są dwa problemy. Pierwszy to fakt, że na Marsie, który jest bardziej oddalony niż Ziemia, Słońce operuje jakieś 40% słabiej. Drugi to wspomniane burze piaskowe, które blokują dopływ światła słonecznego czasami na okres tygodni. Prawdopodobnie energia słoneczna nie będzie mogła być jedyna formą zasilania. Niewykluczone, że załogowe loty na Marsa poprzedzimy budową elektrowni wiatrowych.
Źródło grafiki: 20th Century Fox
Będę musiał zobaczyć ten film, bo widziałem, że wiele osób zachwycało się nim tu i tam.