Według niektórych miałby to być koronny dowód na istnienie dawno temu na Ziemi nieznanej rozwiniętej cywilizacji. Sceptycy próbują tłumaczyć sytuację w mniej sensacyjny sposób.
Świat usłyszał o tajemniczych mapach w 1929 roku, gdy grupa historyków dokonujących inwentaryzacji zbiorów w pałacu Topkapi w Stambule odnalazła manuskrypt sprzed kilku wieków. Umieszczona na nim adnotacja obwieszczała, że był własnością admirała marynarki tureckiej, Piriego Reisa. Ów urodzony około 1465 roku na półwyspie Gallipoli człowiek początkowo działał jako pirat, a następnie jako korsarz wykonujący zlecenia beja Tunisu. Do historii wszedł dzięki uprawianiu kartografii. Jego kariera zakończyła się w 1554 roku po przegranym starciu z flotą portugalską na Morzu Czerwonym. Został skrócony o głowę.
Już pobieżne przyjrzenie się mapie Reisa budziło zdumienie. Otóż zawierała one szczegóły geograficzne o których ludzie na początku XVI wieku nie powinni byli wiedzieć. Oznaczono na niej linie brzegowe Grenlandii z częścią Alaski, Amerykę Północną, Środkową, Południową, a zwłaszcza część brzegów Antarktydy! Co prawda Krzysztof Kolumb 20 lat wcześniej dopłynął do Ameryki, ale nie znano jeszcze wówczas Brazylii. Została ona odkryta kilka lat po naszkicowaniu mapy Reisa. To jeszcze nic w porównaniu z oznaczeniem Antarktydy, która oficjalnie została odkryta dopiero w 1820 roku. Na mapie z Topkapi widnieje jeszcze jeden zupełnie szokujący szczegół. Otóż Antarktyda nie jest pokryta śnieżną czapą! To zupełny szok, ponieważ ostatni raz była w takim stanie przed 20 tysiącami lat.
Mapę przebadano metodą radiowęglową i wynik wykluczył fałszerstwo. Ta mapa rzeczywiście pochodzi z początku XVI wieku. W tym momencie zaczynają się hipotezy. Jeden z badaczy jest zdania, że turecki kartograf podczas swoich prac korzystał z zapomnianych przez historię map z biblioteki aleksandryjskiej. W pamiętniku kartografa znajdowała się wskazówka, że również Krzysztof Kolumb (określany mianem „niewiernego Colombo”) mógł mieć dostęp do tych map i jego wyprawa do granic Morza Zachodniego była mniej szalona niż podejrzewaliśmy.
Oficjalnym rozwiązaniem zagadki tajemniczej mapy jest przyjęcie, że Piri Reis korzystał ze starych map portugalskich i hiszpańskich. Starych, czyli takich, które istniały jeszcze przed wyprawami do Ameryki. Przekonuje się nas, że na tych starych mapach nieco na wyrost naszkicowano nieodkryte jeszcze brzegi obu Ameryk. Co prawda zwłaszcza w okolicach Morza Karaibskiego kartograf popełnił wiele błędów w oszacowaniu terenu, tym niemniej przyjmowanie iż na wcześniejszych mapach znajdował się nieodkryty kontynent wydaje się co najmniej zastanawiające.
A co z pozbawioną zimowej czapy Antarktydą? Według oficjalnego wyjaśnienia, renesansowi kartografowie, w tym i zapewne Piri Reis mieli skłonność do dodawania własnych szczegółów, własnych lądów. Istnieje też również inne wyjaśnienie – że tajemniczy kartograf korzystał z mapy sporządzonej 20 tysięcy lat temu i to dodatkowo lotniczej. Jest to wyjaśnienie proste i narzucające się, ale niestety trudne do zaakceptowania.
Tunguska galeria słynnych żeglarzy i konkwistadorów
Źródło grafiki: abovetopsecret.com
Piri Reis występuje sobie spokojnie w grze Assassin’s Creed: Revelations. Oto jak go tam przedstawiają: Piri urodził się w 1467 roku w Imperium Osmańskim w mieście Gallipoli. Za młodu, po porzuconej karierze pirata dołączył do marynarki sułtana jako kaper i dzięki swym zdolnościom szybko awansował do rangi nawigatora. Otrzymał tytuł admirała (Reis) i walczył w wojnie przeciwko Wenecji w latach 1499 – 1503. Po jej zakończeniu osiadł w swoim sklepie przy Wielkim Bazarze w Konstantynopolu, gdzie studiował kartografię.
Historia świata w wersji oficjalnej, jaką znamy, jest bujdą, bo wg niej cywilizacje zaczęły się kilka tysięcy lat temu, a to nie jest prawdą, bo wcześniej istniało ich wiele i regularne globalne kataklizmy je zmywały z powierzchni Ziemi, tak jak wielka powódź, której wspomnienia są w kulturach na całym świecie, a która była najprawdopodobniej wynikiem nagłego przebiegunowania. Duże ciało niebieskie przelatujące niedaleko mogło przyciągnąć wodę na Ziemi, tak jak Księżyc ją przyciąga w czasie przypływu i stworzyć falę, która się przemieszczała przez cały glob, a na koniec wody mogły utworzyć w innych miejscach morza i oceany, jeśli trwale zmieniło położenie jądro Ziemi, to tłumaczy zniknięcie takich lądów jak Mu, Lemuria czy Atlantyda. To ciało niebieskie jest opisywane np. w sumeryjskiej mitologii jako Nibiru. No i cała historia się prawdopodobnie powtarza, czyli co ileśtam tysięcy lat (np. 25920 – święta liczba masonów) następuje kataklizm, który wszystko „czyści” i zabawa z budową cywilizacji zaczyna się od nowa 🙂
Jest jeszcze inne rozwiązanie. Kolumb mógł przywieżć info od tubylców, że na południe od Ziemi Ognistej leży jakiś ląd. No i naszkicował go.
Jeśli ktoś się wybiera na sylwestra do Dubrownika, to będzie miał okazję obejrzeć na własne oczy mapę Piriego Reisa. Będzie ona tam wystawiana do 31 grudnia. Stało się tak z okazji 500 rocznicy opublikowania mapy świata przez osmańskiego kartografa. Tak, mamy właśnie 500-tną rocznicę!
Moja mała hipoteza. Piri z pewnością znał dzieła starożytnych i wierzył w istnienie sporego Terra Australis, który miał na południu równoważyć ciężar kontynentów na północy (o ile pamiętam z tego wynikał postulat istnienia owego kontynentu). Wiedział też o odkryciach Hiszpanów, ale nie znał południowego „zakończenia” Ameryki Południowej, gdyż Magellan jeszcze nie udał się na swą wyprawę. Co zrobił Piri ? Wysnuł hipotezę, że Ameryka Płd. rozszerza się w wielki kontynent, czyli Terra Australis. Zamieścił to na swojej mapie i już.